Menedżer wyższego szczebla w brytyjskiej firmie inwestycyjnej został oszukany przez oszustów kryptowalutowych na 300 000 funtów.
Matthew Thomas (nazwisko mężczyzny na jego prośbę zostało zmienione) twierdzi, iż był „zaślepiony mieszanką chciwości, ciekawości i uporu” w momencie gdy padł ofiarą cyberprzestępców. Oszuści wodzili go za nos przez sześć miesięcy.
Łatwy zarobek
Historię Brytyjczyka opisał „The Guardian”. Wszystko zaczęło się w styczniu bieżącego roku. To właśnie wtedy z Thomasem skontaktował się z jego znajomy, który zaczął korzystać z aplikacji do handlu kryptowalutami, która jego zdaniem miała siedzibę w USA.
Do lipca Thomas stracił ponad 300 tys. funtów, z czego część (około 60 tys. funtów) to pieniądze, które zebrał, zaciągając pożyczkę hipoteczną, a kolejne 20 tys. funtów uzyskał dzięki pożyczce z pracy (będzie musiał ją spłacić w ciągu najbliższych kilku lat). – Na początku wszystko wydawało się jak najbardziej legalne – mówi Thomas. Stopniowo jednak oszuści pociągali za kolejne sznurki, by wyciągnąc od mężczyzny jeszcze więcej pieniędzy.
Mechanizm polegał na zarabianiu pieniędzy na kupowaniu i sprzedawaniu kryptowalut na różnych giełdach poprzez wykrywanie różnic cenowych. Aplikacja, z której korzystał Thomas, opierała się na działaniu botów AI, które przeszukiwały kolejne rynki i podejmowały odpowiednie działania po wykryciu wspomnianych te rozbieżności. Jedyne, co musiał zrobić mężczyzna, to skonfigurowanie portfela kryptowalutowego, który pozwalał użytkownikowi wysyłać, odbierać i wydawać kryptowaluty, zdeponować w nim kryptowalutę, a następnie połączyć go z aplikacją handlową. Dzięki temu boty mogły wykorzystywać jego saldo do handlu, a on sam otrzymywał regularne aktualizacje na temat osiągniętego zysku.
Początkowo Thomas zaryzykował tylko niewielką sumę. Wszystko działało tak, jak go zapewniano – mężczyzna zarabiał, a jednocześnie był w stanie wysłać środki z powrotem do swojego portfela kryptowalutowego, zamienić je na funty i przelać na swoje konto bankowe. Po miesiącu powiedziano mu, iż jego minimalne saldo musi wynosić 10 tys. dolarów. Zdecydował się doładować konto. – W ciągu następnych kilku miesięcy konto przynosiło ono zyski w wysokości około 1 proc. dziennie. Nigdy nie było dni ze stratą… Wszystko działało zgodnie z moimi oczekiwaniami – wyjaśnia Thomas.
Następnie mężczyźnie powiedziano, iż zakwalifikował się do udziału w „airdropie”. W świecie kryptowalut jest to strategia marketingowa, w ramach której nowe monety lub tokeny są wysyłane na istniejące adresy portfeli, takie jak ten należący do Thomasa. Zapewniono go, iż zarobi jeszcze więcej pieniędzy pod warunkiem, iż doładuje saldo swojego portfela do określonej kwoty.
Thomas zadeklarował swój udziałw airdropie o wartości 100 000 USD – co oznacza, iż będzie musiał mieć tę kwotę jako minimalne saldo w aplikacji. – Jednak zamiast tego zapisali mnie do zrzutu w wysokości 200 tys. dolarów – relacjonował. Protestował, ale powiedziano mu, iż nic nie można z tym zrobić i powinien po prostu ukończyć zrzut, aby odblokować swoje fundusze i zyski. – W tym momencie bardzo kusiło mnie, aby się poddać, ale po reasearchu odkryłem, iż zrzuty są powszechne i iż po spełnieniu ich warunków fundusze są uwalniane. Zebrałem więc wszystkie oszczędności i dokonałem zrzutu.
Zgubiony przez kryptowaluty
Środki zostały odmrożone w aplikacji i mógł je wypłacić z powrotem do swojego portfela. Potem jednak zobaczył, iż pieniądze wróciły z powrotem do aplikacji. – Powiedziano mi, iż miałem szczęście i zostałem wybrany do zwiększonego zrzutu w wysokości 400 000 USD, z jeszcze większymi nagrodami za udział. Zrobiono to bez mojej zgody – mówi Thomas. Skontaktował się więc z obsługą klienta. Tam powiedziano mu, iż operatorzy aplikacji „nie mają nic wspólnego” z tym zrzutem i iż boty AI zdecydowały się „dać mu ten zrzut”.
– W tym momencie naprawdę poczułem, iż to oszustwo (…) Powinienem był na tym poprzestać, ale niezależnie od tego, czy był to mój upór, ciekawość, jak to się skończy, czy była po prostu ślepa wiara, iż odzyskam gotówkę, zrobiłem wszystko, co mogłem, aby doładować dodatkowe 200 tys. dolarów. Wiązało się to z wykorzystaniem wszystkich pozostałych oszczędności, jakie miałem, a także zaciągnięciem pożyczki hipotecznej i z pracy – mówi Thomas.
W ciągu następnych 48 godzin miało miejsce wycofanie jego środków z aplikacji handlowej. – Nie mogłem jednak uzyskać do nich dostępu, ponieważ przez cały czas były „zamrożone”, a uruchomienie procesu odmrażania wymagało wpłacenia 10 proc. depozytu – opowiada mężczyzna.
Mamy nadzieję, iż opisana wyżej historia będzie przestrogą również dla naszych czytelników.