Bank Rozrachunków Międzynarodowych (BIS), nazywany często bankiem banków centralnych, opublikował wczoraj analizę dotyczącą kondycji amerykańskich rynków finansowych.
Z raportu wyłania się obraz bezprecedensowej anomalii. Po raz pierwszy od pół wieku rynki akcji w USA oraz złoto wpadły w spiralę wykładniczych wzrostów jednocześnie. Eksperci ostrzegają, iż za tą euforią stoją głównie drobni inwestorzy, co rodzi poważne ryzyko dla stabilności całego systemu.
Bezprecedensowa synchronizacja aktywów
W świecie finansów złoto i akcje zwykle stoją po przeciwnych stronach barykady. Gdy na giełdach leje się krew, inwestorzy uciekają do bezpiecznej przystani, jaką jest kruszec. Jednak najnowsze badania przeprowadzone przez ekonomistów BIS – Giulio Cornelliego, Marco Lombardiego i Andreasa Schrimpfa – wskazują na zerwanie z tą historyczną normą.
Odnotowali oni, iż w ostatnich miesiącach obie te klasy aktywów drożeją w ścisłym tandemie. Zastosowane przez badaczy zaawansowane testy statystyczne wykazały, iż zarówno indeks S&P 500, jak i ceny złota weszły w fazę szybkich wzrostów, gdzie ceny odrywają się od fundamentów ekonomicznych i rosną w tempie wykładniczym.
Co najbardziej uderzające, jest to jedyny taki przypadek w ciągu ostatnich 50 lat, kiedy sygnały te zapaliły się dla obu rynków w tym samym czasie.
Statystyka przeciwko optymistom
Choć identyfikacja bańki w czasie rzeczywistym jest zadaniem niezwykle trudnym, modele wykorzystane przez BIS wysyłają jednoznaczne sygnały ostrzegawcze. Analiza historyczna pokazuje, iż po przekroczeniu obecnych progów wskaźników alarmowych, rynki zwykle wchodziły w okresy bardzo niskich lub wręcz ujemnych stóp zwrotu w perspektywie kolejnych pięciu lat.
Autorzy raportu przywołują analogie do gwałtownych wzrostów cen złota w 1980 roku oraz pęknięcia bańki internetowej dotcomów na rynku akcji. Zaznaczają jednak uczciwie, iż choć statystyka potrafi zdiagnozować gorączkę rynku, nie jest w stanie przewidzieć dokładnej daty przesilenia.
Bańki spekulacyjne mają to do siebie, iż potrafią rosnąć dłużej, niż podpowiadałaby logika, dając inwestorom złudne poczucie bezpieczeństwa.
Inwestorzy detaliczni przejmują stery
Najciekawszym, a zarazem najbardziej ryzykownym elementem obecnej układanki jest to, kto stoi za tymi wzrostami. Raport BIS wskazuje, iż motorem napędowym obecnej hossy nie są wielkie instytucje, ale inwestorzy indywidualni.
Mamy do czynienia z klasycznym mechanizmem psychologicznym, w którym rosnące ceny przyciągają uwagę mediów, a to z kolei napędza zainteresowanie „ulicy”. Wskaźniki wyszukiwań internetowych dotyczących giełdy i złota poszybowały w górę, co sugeruje działanie syndromu FOMO, czyli strachu przed pominięciem okazji.
Spekulacyjny szał dotarł choćby do zwykle spokojnego rynku funduszy ETF opartych na złocie. Ceny jednostek tych funduszy są w tej chwili notowane z wyraźną premią względem wartości samego złota, które posiadają, co jest dowodem na to, iż presja zakupowa ze strony drobnych graczy zaburzyła choćby podstawowe mechanizmy wyceny rynkowej.
Wielka ucieczka „smart money”
Dane o przepływach kapitału ujawniają niebezpieczny rozdźwięk, który może zadecydować o przyszłości tej hossy. Podczas gdy inwestorzy detaliczni masowo pompują pieniądze w rynek akcji i fundusze złota, inwestorzy instytucjonalni – dysponujący zwykle lepszym zapleczem analitycznym – wycofują się lub przyjmują pozycje wyczekujące.
Instytucje finansowe odnotowują odpływy kapitału z amerykańskich akcji i utrzymują płaskie pozycje na złocie, oddając pole drobnym graczom. Taka struktura rynku jest niezwykle krucha. Dominacja inwestorów detalicznych, którzy w swoich decyzjach często kierują się emocjami i zachowaniami stadnymi, sprawia, iż w przypadku zmiany nastrojów korekta może być gwałtowna.
Jeśli dojdzie do panicznej wyprzedaży, brak popytu ze strony dużych graczy może doprowadzić do głębokich i bolesnych spadków, kończąc ten historyczny, podwójny rajd w dramatyczny sposób, ostrzega BIS.

2 godzin temu





