Złoty skarb z czasów przodków Wikingów odnaleziony

11 miesięcy temu

Niezwykle rzadki skarb odnaleziono w południowej Norwegii. Zakopany dość płytko w ziemi zbiór złotych przedmiotów waży ledwie 100 gramów. Mimo to znalezisko zostało uznane za wyjątkowo cenne (a w istocie bezcenne).

Złote drobiazgi pochodzą bowiem z Okresu Wendelskiego, zaliczanego do Epoki Żelaza (trwającej w Skandynawii aż do VII w.) i poprzedzającego epokę Wikingów. Właśnie z erą tych ostatnich związana jest większość odnajdowanych w Skandynawii wczesnośredniowiecznych znalezisk. Artefakty powstałe w epokach wcześniejszych są natomiast ogromną rzadkością.

Zbiór odnalezionego złota zawiera trzy pierścienie, dziesięć koralików oraz dziewięć ni to monet, ni to medalionów. Te ostatnie są starannie inkrustowane przedstawieniami nawiązującymi do symboliki hippicznej i przypuszczalnie mogły być elementami naszyjnika. Wszystkie przedmioty datowane są na VI wiek – a zatem okres migracji ludów po upadku zachodniego Cesarstwa Rzymskiego.

Źródło: Erlend Bore

Całość, po oględzinach, została oceniona jako „odkrycie stulecia” – pierwsze tego typu znalezisko od XIX w. oraz jedno z najbogatszych ilościowo (podobne artefakty archeologiczne często odnajdowane są osobno). Bogactwo dotyczy nie jednak tylko ich ilości, ale także wartości kulturowej oraz kunsztu artystycznego. Biorąc pod uwagę jakość i charakter skarbu, przypuszcza się, iż była to albo ofiara dla bóstw, albo też czyjeś bogate oszczędności.

Co można znaleźć, spacerując po lesie w Norwegii?

Znaleziska dokonał niejaki Erlend Bore. Zamieszkujący Sola na przedmieściach Stavengeru, pan Bore jest, jak się okazuje, początkującym poszukiwaczem-hobbystą, który na skarb natrafił, w ramach rozrywki wędrując z wykrywaczem metalu po terenie prywatnym na wyspie Rennesøy (leżącej w fiordzie Bokna, także w pobliżu Stavangeru).

Początkowo był przekonany, iż natrafił na zgubione przez kogoś monety czekoladowe, względnie plastikowe zabawki, które, wedle jego domysłu, mogły pozostawić dzieci bawiące się w szukanie zaginionego skarbu piratów. Dopiero po bliższych oględzinach przedmiotów okazało się, iż i owszem, jest to skarb, ale bynajmniej nie zabawkowy. A jeżeli choćby związany z piratami – to z innej epoki i regionu niż stereotypowe Karaiby XVII wieku.

Źródło: Erlend Bore

„W celu ochrony dziedzictwa”

Jak się można było spodziewać, skarb od razu przejęły organa państwowe. Zgodnie z norweską Ustawą o Dziedzictwie Kulturowym – choć niekoniecznie zgodnie z poczuciem rozsądku i słuszności – wszystkie przedmioty wykonane wcześniej niż 1537 roku, a także monety wybite przed 1650 rokiem, z urzędu należą do państwa, niezależnie od tego, gdzie i przez kogo zostaną znalezione.

Smutnym faktem jest to, iż przepisy tego typu, wymuszające de facto zabór historycznych zabytków na rzecz rządu, pociągają za sobą logiczne, choć barbarzyńskie efekty – artefakty ze złota i srebra, mimo ich piękna, oryginalności czy informacji, jakie ze sobą niosą, często nie są w ogóle zgłaszane, ale po prostu lądują w piecu.

Ogrom wartości historycznej, kulturowej i estetycznej, jaka jest przy tej okazji nieodwracalnie niszczona, ciężko choćby ująć słowami – z drugiej wszakże strony, czego innego można się spodziewać, gdy jest to jedyny wybór, jaki nieżyciowe przepisy realnie pozostawiają osobom pragnącym zachować owoce swoich odkryć…?

Satysfakcja – rzecz bezcenna (i niepodlegająca przepisom)

Pan Erlend Bore jednak, ze stereotypowym dla mieszkańców Skandynawii, tyleż szlachetnym co naiwnym szacunkiem dla prawa, poinformował o odkryciu departament dziedzictwa kulturowego okręgu Rogaland. Ten z kolei przekazał trop Muzeum Archeologicznemu Uniwersytetu Stavenger, którego przedstawiciele wydobyli skarby na miejscu, a następnie zabezpieczyli i poddali badaniom.

Źródło: Anniken Celine Berger

Zgodnie ze wspomnianą Ustawą o Dziedzictwie Kulturowym, zarówno jemu, jak i właścicielowi terenu, gdzie zakopane było znalezisko, przysługuje nagroda. Biorąc pod uwagę to, iż jej wysokości nie podano do publicznej wiadomości, jak również fakt, iż obydwaj zainteresowani będą musieli się nią podzielić na pół, można jednak roboczo założyć, iż w żaden sposób nie odzwierciedla ona faktycznej wartości złotych drobiazgów.

Naturalnie, Erlendowi Bore zawsze pozostaje satysfakcja i uznanie dla swojego hobby.

Idź do oryginalnego materiału