USA prowadzą zaawansowane rozmowy z Kongo w sprawie dostępu do rzadkich minerałów dostępnych w tym kraju. Proponowana umowa może wzmocnić wpływy Waszyngtonu w Afryce, ale niesie też poważne ryzyko w obliczu niestabilności i konfliktów zbrojnych w regionie.
Stany Zjednoczone zbliżają się do zawarcia porozumienia z Demokratyczną Ludową Republiką Konga, które pozwoli amerykańskim przedsiębiorstwom na kontrolę nad zasobami kluczowych minerałów w zamian za wsparcie dla rządu kongijskiego.
Massad Boulos, doradca prezydenta Trumpa ds. Afryki, wskazał na „postęp” podczas rozmów z prezydentem Kongo, Felixem Tshisekedim w tej sprawie.
– Słyszeliście o porozumieniu dotyczącym surowców. Przeanalizowaliśmy propozycję Konga. Z przyjemnością ogłaszam, iż prezydent i ja uzgodniliśmy drogę dalszego rozwoju tego projektu – powiedział Boulos, po spotkaniu z Tshisekedim w Kinszasie.
USA rozszerzają wpływy
Umowa ma na celu pobudzenie inwestycji amerykańskiego sektora prywatnego w Kongo, ze szczególnym uwzględnieniem branży wydobywczej, oraz przeciwdziałanie rosnącej dominacji Chin na rynkach miedzi i kobaltu w tym regionie Afryki.
Demokratyczna Republika Konga, dysponująca imponującymi zasobami miedzi, kobaltu, koltanu, cyny i uranu, po raz pierwszy wystąpiła w lutym do Stanów Zjednoczonych z propozycją przyznania temu krajowi praw do eksploatacji surowców w zamian za wsparcie dla swojego rządu.
W 2022 roku Demokratyczna Republika Konga była największym na świecie producentem kobaltu, z wydobyciem sięgającym 130 000 ton, co stanowiło niemal 68 procent światowej produkcji tego surowca.
– Dla naszego kraju najważniejsze znaczenie ma zawarcie porozumienia handlowego ze Stanami Zjednoczonymi. Dążymy do trwałego pokoju, który potwierdzi integralność terytorialną oraz suwerenność Demokratycznej Republiki Konga. Bezpieczeństwo jest warunkiem niezbędnym dla rozwoju gospodarczego – oświadczył Joseph Bangakya, członek kongijskiego parlamentu.
Propozycja została przedstawiona w momencie, gdy Waszyngton zabiega o rozszerzenie współpracy w zakresie surowców mineralnych z Ukrainą. W przypadku Konga nie jest jednak jasne, jak miałoby wyglądać zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w kwestie bezpieczeństwa tego państwa.

Gorący teren
Sytuacja polityczna w Demokratycznej Republice Konga jest znacznie bardziej złożona niż w Ukrainie, ponieważ oprócz bezpośredniego konfliktu z wspieranymi przez Rwandę rebeliantami M23, na wschodzie kraju działa ponad 140 różnych grup zbrojnych.
Brytyjski dziennik „Financial Times” podaje, iż mimo tych trudności kongijscy urzędnicy liczą, iż zawarcie umowy pozwoli zdobyć międzynarodowe poparcie dla prezydenta Tshisekediego, który stara się powstrzymać ofensywę M23. Rebelianci zdobyli rozległe tereny bogate w surowce mineralne oraz kontrolują dwa największe miasta we wschodnim Kongo – Gomę i Bukavu.
Ekspert zaleca ostrożność
Liam Karr z konserwatywnego think-tanku American Enterprise Institute na łamach portalu The Hill stwierdził, iż podpisanie umowy minerałowej przez Stany Zjednoczone z Kongiem wiąże się z poważnym ryzykiem dla amerykańskiego personelu oraz inwestycji. Niestabilność w tym kraju, uwidoczniona przez wspieraną przez Rwandę rebelię M23, może zmusić Stany Zjednoczone do militarnego zaangażowania, narażając personel na niebezpieczeństwo w skorumpowanym Kongo.
– Wewnętrzne podziały w kraju zwiększają ryzyko obalenia prezydenta, co mogłoby zawiesić amerykańskie partnerstwo. Z tych względów urzędnicy Stanów Zjednoczonych powinni rozważyć alternatywne rozwiązania w zakresie bezpieczeństwa, które nie narażają życia ich obywateli – pisał.
Tomasz Winiarski
Globalna walka o surowce nabiera tempa. Ukraina, Grenlandia i Afryka na celownikach dużych graczy