Moje grudniowe projekcje nie radzą sobie obecnie, ponieważ przewidywały wcześniejsze spadki. Ba - w ogóle nie zakładają kontynuacji hossy. Najlepiej póki co radzi sobie projekcja walutowa. Koszyk walut w PLN na ten rok:
najwyższa korelacja jest dla EURPLN:
W poprzednim roku bardzo dobrze spracowała metoda oparta o wzorce sezonowe. Założyłem, iż w tym roku się nie sprawdzi, bo raczej nie spotykam się na rynku z sytuacją, w której wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Ale skoro złoty idzie według ścieżki, przyłożyłem ją do indeksów i otrzymałem taki wzorzec dla scenariusza bessy na SWIG80:
Pierwotnie odrzuciłem ten scenariusz, ponieważ spadki są w nim zbyt głębokie. Główne założenie pozostaje, iż bessa będzie miała charakter konsolidacji z fałszywym wybijaniem szczytów i dołków.
Ten grudniowy scenariusz wygląda w tej chwili tak:
A co jeżeli hossa?
Trzeba mieć otwartą głowę. WIG technicznie wygląda obiecująco w długim terminie:
Dotychczas najkrótsza i najpłytsza bessa cykliczna (kitchinowska) wystąpiła na GPW ok. 20 lat temu - przesunięcie w lokalnym szczycie wynosi zaledwie miesiąc (kwiecień 2004 vs maj 2024):
Wniosek
Trafiłem niedawno na interesujący artykuł o tym, dlaczego zarządzający w USA radzą sobie gorzej od rynku. Otóż stock pickerzy (łowcy okazji) wygrywają z rynkiem w okresie bessy, szczególnie w czasach sekularnych rynków niedźwiedzia, trwających ok. 10 lat i następującej po nich wczesnej fazie hossy. Wtedy ich metody oparte o margines bezpieczeństwa i wyszukiwanie wartości pokonują indeksy, ponieważ na rynku roi się od okazji.
Natomiast w późniejszych etapach sekularnego rynku byka ich metody selekcji tracą przewagę. Rynki uzależniają się od płynności i nastroju uczestników. Margines bezpieczeństwa zawęża się i trzeba włożyć wysiłek w analizę przyszłości, oczekiwań inwestorów, narracje. Albo kupić indeks, iść na grzyby i wygrywać z 90% profesjonalnych zarządzających.
Kiedy patrzymy na WIG 2008-2025 widzimy właśnie takie środowisko dobre dla łowców okazji. Rynek przyzwyczaił nas do regularnych wyprzedaży. choćby dzisiaj roi się od spółek ze zbyt dużymi poziomami gotówki, ceną do zysku poniżej 10 i dywidendami na poziomie lokat. Przez lata grałem na ten cykl, który powtarzał się jak w zegarku:
Ale wszystko ma swój kres i gdzieś podskórnie czuję, iż trzeba się nauczyć innej gry - bardziej opartej o analizy przyszłego wzrostu, napływów do funduszy, zainteresowania zagranicy, technikę. Kupowanie spółek w silnych trendach wzrostowych i skupianie się na formacjach kontynuacji, a nie iż współczynniki są wygrzane.
A jak się to ma do "depresji 2025"? Gospodarka to jedno, giełda to drugie. Od 2008 Polska należała do najszybciej rosnących gospodarek świata i wcale nie przełożyło się to na GPW. Od kilku lat Niemcy są chorym człowiekiem Europy, tracą rynek na rzecz Chin, tymczasem DAX na przekór wszystkiemu bije szczyty jak w latach 90-tych: