Sprawa dotyczy przetargów na wycinkę lasów w dwóch nadleśnictwach: Supraśl i Czarna Białostocka w latach 2021-2024. Zgodnie z ustaleniami "Wyborczej" wygraną w przetargach na wycinkę drzew w kieszeni miały głównie dwie firmy, należące do rodzin Karpowiczów i Wysockich. Oferty miały być w większości tylko nieco niższe od tych kwot, które ustalało nadleśnictwo.
W praktyce, zdaniem strony rządzącej, leśnicy mieli porozumiewać się z drwalami, zaś firmy z branży drzewnej mogły płacić za wygrywane przetargi, jednocześnie ustalając, która firma odpowiada za dany teren. To zaś mogło prowadzić do zawyżania cen za wyrąb lasu.Reklama
Firmy z branży drzewnej odpierają zarzuty resortu klimatu
Resort postanowił zawiadomić prokuraturę; w piśmie wskazano, iż "uzasadnione stało się przypuszczenie, iż podmioty świadczące usługi leśne podzieliły się rynkiem usług leśnych, który to podział zaburzał konkurencję". W praktyce, jak wskazuje ministerstwo, tylko w tym roku oszczędności nadleśnictwa Supraśl wyniosły ponad 2,67 mln zł, stąd podejrzenie o większej skali strat w latach poprzednich.
Prokuratura, zgodnie z informacjami przedstawionymi przez wiceministra klimatu Mikołaja Dorożałę, prowadzi już 60 postępowań ws. Lasów Państwowych. Sprawę bada też CBA i UOKiK.
Tymczasem druga ze stron nie zgadza się z zarzutami. Uważa, iż krok resortu to odpowiedź na sprzeciw branży wobec wprowadzonego w styczniu 2024 roku moratorium na wycinkę drzew w cennych lasach w Polsce; wątpliwość ma wzbudzać wybór konkretnych terenów uznanych za najcenniejsze. Spotkało się to z protestami drzewiarzy, m.in. na Podlasiu.
- To kompletnie absurdalny rodzaj zemsty i represje za to, iż nasza rodzina stanęła na czele protestów branży drzewnej - mówi "Wyborczej" Andrzej Karpowicz, dodając, iż działalność firmy jest lokalna, a koszty są optymalizowane.
W podobnym tonie wypowiada się Dariusz Wysocki. - Już jak się oszacuje przychody na ten rok, to o jedną trzecią będę miał mniejsze. Dochody spadają, a za leasingi, kredyty i naprawy maszyn trzeba płacić - wskazuje, dodając, iż moratorium odbija się na lokalnych biznesach.
Informator z resortu klimatu wskazuje w rozmowie z gazetą, iż działania strony rządowej to "jasny sygnał, iż nie ma przyzwolenia na załatwianie kontraktów pod stołem".