Są ludzie, którzy po dwóch latach jazdy John Deere’em 9RX640 postanawiają… oddać go w dobre ręce. Tak właśnie robi Eastern Farms Limited z hrabstwa Cambridgeshire – gospodarstwo o powierzchni 2700 hektarów, które 10 września wystawi na aukcję połowę swojego parku maszynowego. Dlaczego?
Ano dlatego: właściciel uznał, iż czas zająć się „rolnictwem innego kalibru” – czyli dużo mniej maszyn w szopie, a więcej regeneracji gleby.
A jak wygląda taka „likwidacja majątku ruchomego” po angielsku? Ano, można wrócić do domu z John Deere’em 9RX640 z 2023 roku za jedyne 300 000 funtów (czyli skromne 346 000 euro).
To mniej więcej cena mieszkania w Warszawie… z widokiem na balkon sąsiada, ale za to tu mamy cztery gąsienice i 691 koni mechanicznych w gratisie.
Dla miłośników starszych roczników – w ofercie również 9RX620 z 2019 roku, w cenie „zaledwie” 180 000 funtów (208 000 euro). Można więc powiedzieć, iż to model budżetowy.
A jeżeli ktoś woli kombajny – John Deere X9 1100 z 2022 roku też czeka, w tej samej cenie co najnowszy 9RX640: 346 000 euro. Wychodzi na to, iż właściciel Eastern Farms lubi symetrię w cenniku.

An(g)ielska wyprzedaż
I to dopiero początek listy marzeń, bo pod aukcyjny młotek idą także:
- John Deere 6R215 (2022) – 90 000 GBP (104 000 EUR)
- John Deere 6R215 (2024) – 130 000 GBP (150 000 EUR)
- Ładowarka kołowa JCB 435S (2021) – 100 000 GBP (115 000 EUR)
- Wóz transferowy Richard Weston GR25 (2020) – 40 000 GBP (46 000 EUR)
Do tego jeszcze trzy przyczepy Bailey – ceny ustalone zostaną „na żywo”, czyli tak, jak lubią aukcjonerzy.
Wszystko to razem warte jest jakieś 2 miliony funtów (2,3 mln euro). Po co sprzedawać takie skarby? Właściciel Charles Leadbetter tłumaczy, iż przechodzi na rolnictwo regeneracyjne i siew bezpośredni. W jego słowach pobrzmiewa nuta pragmatyzmu: „Przy obecnych cenach maszyn używanych, to idealny moment, by usprawnić flotę”. Czytaj: sprzedać drogo, kupić mniej i może wreszcie przestać szukać trzech operatorów na sezon.
Tak więc, jeżeli komuś marzy się kilkusetkonny gąsienicowy potwór, który w Polsce pewnie i tak nie zmieściłby się na drodze powiatowej, wystarczy 10 września polecieć do Somersham w Cambridgeshire… i wrócić na czterech pasach gumy.