Absurdy emisyjności budynków. Jak je obejść?

oszczednymilioner.pl 2 tygodni temu

Dzisiaj, jak obiecałem Janowi, przedstawię pomysł na oszwabienie unijnego systemu oceny charakterystyki energetycznej, wprowadzonego już dawno, ale podniesionego do rangi użytecznej dyrektywą budynkową. Jeszcze nie dawno świadectwo nie miało kompletnie żadnego znaczenia – po prostu miało być i już. Teraz dyrektywa budynkowa zmienia obraz gry. Porozmawiałem ze znajomym audytorem i wnioski mam mało budujące. Powiedzmy sobie szczerze, system ten bazuje na sztucznych wskaźnikach, możliwych do zmiany w dowolnym momencie, więc bez związku z rzeczywistością.

A oto jego elementy składowe: Świadectwa charakterystyki energetycznej, różne pojęcia energii, zupełnie arbitralne współczynniki.

Świadectwo charakterystyki energetycznej. Zawiera podane liczbowo -w KWh/(m2 x rok) zapotrzebowanie budynku na energię końcową, pierwotną i użytkową. Co one znaczą?

Użytkowa, to dostarczona do ogrzewania budynku, wentylacji i cwu.

Końcowa to użytkowa/sprawność źródła ciepła.

Przełóżmy to na liczby. Mój dom ma 120 m2. Zużywam rocznie (załóżmy, iż obliczenia zgadzają się z rzeczywistością) 20.000 KWh, a więc użytkowa wynosi 166 KWh/(m2xrok). I tu pierwszy zonk. Energia obliczeniowa może kompletnie nie przystawać do rzeczywistej. Może kąpie się na siłowni, a w domu raz w tygodniu? Albo grzeję nie do oficjalnych 20 st. C, a 15? Bez znaczenia. Liczy się norma. Tak pojawia się pierwsza skaza.

Idźmy dalej przez obliczenia. Ponieważ mam stary piec gazowy, o sprawności 85% energia końcowa wynosi 195 KWh/(m2 x rok), albowiem 166/0,85 daje taki właśnie wynik. Nadążacie?

Teraz pozostaje obliczyć energię pierwotną, tę od której zależy klasa energetyczna, tak ważna dla UE. I zaczynają się prawdziwe jaja. Ponieważ biurokraci wymyślili sobie mnożniki, zupełnie arbitralne wskaźniki, przeliczające energię końcową na pierwotną ponieważ:

Energia pierwotna = energia końcowa x współczynnik wynikający ze sposobu ogrzewania. I tak:

– prąd ma – 2,5,

– ciepło systemowe z węgla – 1,3,

– ciepło systemowe z gazu – 1,2,

– ciepło systemowe z kogeneracji z węgla lub gazu 0,8,

– ciepło systemowe z biomasy lub biogazu – 0,15,

– olej opałowy, gaz, węgiel własna kotłownia– 1,1,

– własna fotowoltaika, solary, wiatrak, geotermia – 0,0,

– własna biomasa – 0,2,

– własny biogaz 0,5.

Jak widzicie wartości dobrano dowolnie. No bo niby dlaczego ciepło systemowe z biomasy nie różni się od tego z biogazu (0,15) , a już w domu jest 2,5 razy lepsze (0,2 wobec 0,5)? Dlaczego węgiel w piecu ma 1,1, a przetworzony w elektrowni na prąd 2,5? Dlaczego grzejnik elektryczny okaże się tragiczny (x 2,5), a piec węglowy lepszy (1,1)? Któż to wie. Zauważam jedno, w tyłek dostaną mieszkańcy bloków w miastach. W moim „mieszkaniu w górach” świadectwo pokazywało energię końcową 225 KWh/(m2 x rok), a pierwotną 561 KWh (m2 x rok), a był to stary blok z 1969 r. ocieplony 5 cm styropianu.

I te 561 pokazuje skalę upadku. Niewątpliwie G. Najgorsze 15%. A gdybym, jak wszyscy w okolicy używał kopciucha? Wyszłoby lepiej. Zamiast 225 miałbym wprawdzie 275 (sprawność), ale przy współczynniku 1,1 dla węgla wyjdzie mi 302, a nie 561. I już przez pewien czas nic nie muszę zmienić. Ekologia dostała w skórę. Lepiej kopcić w uzdrowisku. Kogoś, kto to wymyślił, należałoby wybatożyć. Ale, zamiast narzekać, spróbujmy coś zmienić. Tanim kosztem. Ba, pompa ciepła (COP 3,5) zasilana z sieci, wyjdzie nam na poziomie węgla. Gdybym zamienił grzejniki elektryczne na dwa klimatyzatory, miałbym sprawność 350%, a 2,5 mnożnik prądu. Wyszłoby prawie jak węglem.

Ale dość marudzenia. Spróbujmy zhakować system. Poniżej kilka sposobów. Pomijam te oczywiste, które system chce wymusić – jak ocieplenie. Zostawiam same kombinacje.

Sposób 1.Montujemy kominek z płaszczem wodnym. Nie osiągnie on sprawności gazu (104%), a ledwie 85% ale wynik przez cały czas wyjdzie lepszy. W moim domu energia użytkowa wynosi 195. Po zastosowaniu drewna, mnożąc przez biomasę w domu 0,2 robimy hokus-pokus i dostajemy 39 energii pierwotnej. Rozbijamy bank. Powiem więcej, dalej możemy grzać gazem, piec odłączyć na chwilę, a kominek niech stoi. Nikt tego nie sprawdza (na razie).

Sposób 2. Kupujemy piec na pellety. Podobna sytuacja – palimy biomasą i drastycznie polepszamy parametry całego domu, a koszt będzie niewielki.

Sposób 3. Dajemy w łapę audytorowi, żeby wpisał niesprawdzalne lub trudno sprawdzalne dane – (np. ocieplenie w pustkę pomiędzy warstwami). Kompletnie nielegalne, ale wiele osób tak zrobi, bo najtaniej. Dlaczego? Ponieważ władza nie będzie w stanie sprawdzić takiej liczby budynków. Wpisanie 10 cm warstwy nie pozwoli na spektakularne zyski (może z 250 zrobi się 200), ale uciekniemy spod noża, konieczności termomodernizacji na już.

Sposób 4. Rozkładamy na poddaszu warstwę styropianu, rozpinamy wełnę między krokwie, przyklejamy ocieplenie pod sufitem piwnicy. Każda z tych metod pozwoli urwać kilkadziesiąt procent wskaźnika i uciec od termomodernizacji przez kilkanaście lat. Koszt – niewielki 40-60 zł na m2.

Sposób 5. Montujemy solary do cwu. Jak już wiecie składowym elementem obliczeń energii użytkowej jest ciepła woda. W moim górskim mieszkaniu stanowiła 22% całego zużycia. Wymiana źródła na ekologiczne (słońce ma mnożnik 0,0) pozwoli na obniżenie łącznego wyniku o 20%. A koszt? Kilka tysięcy złotych.

Jak widzicie, najlepsze wyniki osiągnie się na wsi lub własnym domu. Tylko tam użyjemy drewna (biomasy), tylko tam postawimy FV czy mini-wiatrak, ocieplimy bezkarnie sufit, podłogę i ściany. W domu wymaga to większego remontu. No i nadziejemy się na największy problem – źródło ciepła. Co zatem robić w bloku czy kamienicy?

Sposób 1. W starym piecu kaflowym, deklarujmy palenie drewnem, a nie węglem, czy prądem. Zredukujemy w ten sposób energię pierwotną z kosmicznych wartości x 2,5 (prąd), x1,1 (węgiel) do 0,2 (biomasa). Praktycznie nic nie robiąc.

Sposób 2. Postawmy sobie kominek z płaszczem, o ile system nam pozwoli (przewody dymowe, spółdzielnia, wspólnota). Podobnie jak w innych przypadkach. Gaz jest wygodny, biomasa – opłacalna.

Sposób 3. Zmuszajmy miejscowe ciepłownie, aby wykorzystywały kogenerację zamiast wyłącznie wytwarzania ciepła. Ponownie zyskamy sporo. Z 1,2-1,3 zrobi nam się mnożnik 0,8. Zyskamy ok. 1/3 wskaźnika. W moim mieście jedna z ciepłowni sieciowych przechodzi na biomasę (0,15). Zmusiły ich do tego opłaty za emisję CO2. Tym sposobem stare bloki staną się …. ekologiczne, co nie znaczy, iż tanie w eksploatacji (inwestycja musi się zwrócić).

Sposób 4. Namówmy wspólnotę na zamianę kotła gazowego na biomasowy. Wyższa szkoła jazdy, ale w starej kamienicy może się opłacać. Nasze wskaźniki zejdą z 1,1 na 0,2.

I tym sposobem zbliżamy się do końca. Generalnie celem było pokazanie, jak głupi jest planowany i obecny system. Dodatkowo władza może go dowolnie zmienić. Dziś gaz ma 1,1 a prąd 2,5, a za chwilę będzie odwrotnie i co nam zrobicie. Wczoraj zakazywali kominków, dzisiaj są ekologiczne. Dlatego starałem się pisać o metodach „hakerskich” a nie takich „oficjalnych” tj. ociepleniu, montażu FV, czy pompy ciepła. Nie chodzi o to, aby wydać kilkadziesiąt tysięcy, ale osiągnąć efekt (często znacznie lepszy) za kilka max. kilkanaście.

W ostatnim akordzie pokazuję absurd nad absurdami.

Nowy blok, zwany też apartamentowcem ma wskaźnik energii końcowej na poziomie 52 KWh/(m2 x rok), ale zasila go ciepło systemowe z gazu (moje miasto). Co się dzieje? 52 x 1,1 = 57. To diablo wyśrubowana wartość.

Z drugiej strony mamy stary blok, ot taki jak mój w górach. 7 cm styropianu na ścianie to całe ocieplenie. Wskaźnik energii końcowej wynosi ca. 225 KWh (m2 x rok). Ludzie zamiast prądem (jak ja), grzeją jednak piecykiem na pellet, więc mogą zastosować mnożnik dla biomasy. I 225 x 0,2 = 45. Lepiej niż w nowym apartamentowcu. Tak samo wyjdzie stary, docieplony standardem sprzed 20 lat dom -kostka. Wyprzedzi nowy dom jednorodzinny na gaz. Jeszcze raz. Będą działy się cuda. Zobaczycie.

Idź do oryginalnego materiału