Od miesięcy słyszymy o „końcu amerykańskiej epoki”: fentanyl, zadłużenie, chaos migracyjny, ratingi, „nowy porządek świata”. Ale gdy odejdziemy od medialnego szumu, widać bardziej złożony obraz – imperia umierają powoli, a USA, mimo słabości, przechodzą właśnie fazę odnowy, w której potrafią realizować cele z wykorzystaniem sojuszników i swojej przewagi technologiczno-gospodarczej.
Narracja upadku
Na listę „dowodów” słabości USA trafia dziś wszystko: plaga fentanylu, zniszczona infrastruktura, uliczne napięcia wokół imigracji, a przede wszystkim dług publiczny. W głośnej książce Ray Dalio ostrzega, iż Ameryka ma „trzy lata, plus minus rok”, by uniknąć gospodarczego „zawału serca” – w przeciwnym razie dołączy do dziesiątek mocarstw, które w ostatnim tysiącleciu zsunęły się ze szczytu. Sondaże też nie rozpieszczają – w części świata zaufanie do USA spada, a i sami Amerykanie widzą kraj gorzej niż kiedyś – odsetek deklarujących „patriotyzm” miał spaść z ok. 75% do 37%.
Imperium się sypie – czy na pewno?
Historycy i publicyści porównują Amerykę raz do Republiki Weimarskiej, raz do schyłkowego ZSRR. Economist dorzuca tezę, iż „prawdziwa kraina wolności” przeniosła się do Europy, a medialne doniesienia o rzekomym załamaniu turystyki czy obniżkach ratingu budują wrażenie nieuchronnego końca. Problem jest taki, iż wiele z tych danych jest wyjętych z kontekstu, co prowadzi do uproszczeń (np. ruch biznesowy do USA rósł, gdy media mówiły o spadkach). Imperia nie upadają od jednej kadencji prezydenta, jednego kryzysu czy jednej wojny – to długie cykle „załamań i ożywień”, jak pisał Arnold Toynbee.
Rzym w III w. spełniał wszystkie warunki schyłku (anarchia, inflacja, wojny, plagi), a jednak Dioklecjan i Konstantyn wydłużyli życie imperium o stulecie. Bizancjum po katastrofach VII w. też się podniosło. Zjednoczone Królestwo po utracie Ameryki odbudowała finanse i handel, wchodząc w XIX w. ze szczytową potęgą. Sama Ameryka od wojny secesyjnej po Wietnam wielokrotnie zapowiadano „swój koniec”, a USA wychodziły z kryzysów silniejsze (po zimnej wojnie stały się hegemonem bez konkurencji). Dzisiejsze „zmęczenie wojnami” realnie wpływa na politykę, ale nie musi oznaczać strategicznej abdykacji.
Nowa technika hegemonii: ręce sojuszników, mózg i logistyka Ameryki
W ostatnich miesiącach zobaczyliśmy próbkę nowego modus operandi USA – najważniejsze operacje prowadzą państwa-sojusznicy, ale wymagają one warstwowej koordynacji, rozpoznania i zielonego światła z Waszyngtonu. Przykładem mogą być ukraińskie uderzenia dronowe na bazy w Rosji oraz izraelski atak na infrastrukturę nuklearną Iranu – oba zdarzyły się, gdy równolegle toczyły się rozmowy USA–Rosja i USA–Iran, które nie przyniosły rezultatów. W tle było porozumienie USA z Ukrainą ws. krytycznych surowców, zwrot Niemiec w sprawie rakiet dalekiego zasięgu, decyzja UE o funduszu zakupowym broni (150 mld euro), dyskusja o 5% PKB na obronę, rezolucja MAEA wobec Iranu, ustalenia OPEC, a choćby zgoda części państw sunnickich na przeloty izraelskich samolotów. To mozaika działań, które składają się na „konstruktywistyczny model kontroli” – USA rzadziej prowadzą pierwszą linię natarcia, częściej sterują układem sił i przepływem zasobów.
Nicholas Onuf opisywał hegemonię jako asymetryczny podział kontroli nad decyzjami – egzekwowany zestawem formalnych i nieformalnych reguł, które inni akceptują. John Ikenberry pokazywał, jak po zwycięstwie buduje się ład instytucjonalny, w którym rynek i zasady gry służą w dużej mierze interesom zwycięzcy. Dzisiejsza Ameryka wpisuje się w ten wzorzec: nie tyle „wycofuje się z Europy”, ile raczej wymusza na niej zbrojenia, modyfikuje kierunki polityk (od klimatu po ESG) i umacnia „cyfrowy protektorat” – od chmury po bezpieczeństwo danych. To wciąż hegemonia, tyle iż lżejsza w formie, oparta na przewadze technologicznej i finansowej zamiast stałych garnizonów.
USA odpowiadają dziś za ok. jedną czwartą światowego PKB – udział zbliżony do końca lat 80. Potęga firm technologicznych (Apple, Microsoft, Nvidia, Amazon, Alphabet, Meta, Tesla) i przewaga energetyczna wzmacniają odporność na wstrząsy, a dolar – używany w blisko 60% transakcji – daje unikatowe narzędzie sankcji i finansowania deficytu. Na rynku chmury obliczeniowej trzy amerykańskie spółki kontrolują większość europejskiego popytu, czyli serce współczesnej gospodarki, którego Europa sama nie pompuje.
Wielki rywal ze słabymi punktami
Pekin pozostaje kluczowym graczem, ale mierzy się z pękającym rynkiem nieruchomości, ucieczką kapitału (setki miliardów dolarów w ostatnich latach), starzeniem się społeczeństwa i wysokim bezrobociem wśród młodych. Prognozy przeskoczenia USA w PKB zostały odsunięte w czasie, bo do 2050 r. Chiny stracą dziesiątki milionów ludzi w wieku produkcyjnym, podczas gdy USA – dzięki wyższej dzietności i imigracji – wciąż będą powiększać zasób rąk do pracy. Rośnie też liczba Chińczyków próbujących dostać się do USA nielegalnie, co jest symptem utraty wiary w krajowe perspektywy.
Strefa euro urosła w ostatnich 15 latach w dolarach o około 6%, gdy USA o 82%. Niemcy mają PKB tylko o 10% większe niż Kalifornia, a per capita dwa razy mniejsze. Europa nie zbudowała własnych gigantów cyfrowych i traci tradycyjny przemysł (stal, chemia). Badania MIT pokazują, iż Ameryka stworzyła od podstaw kilkukrotnie więcej firm wartych powyżej 10 mld USD niż UE, a w ostatniej dekadzie – milion nowych przedsiębiorstw. W UE odsetek firm-nowicjuszy spada. Na to nakładają się kosztowne priorytety klimatyczne i presja socjalna, które ograniczają bodźce do innowacji.
Amerykańskie paradoksy
Owszem, USA są rozdarte – boom gospodarczy współistnieje z erozją instytucji i tkanki obywatelskiej, a moc bywa marnowana przez złe decyzje. Handel i imigracja jednocześnie wzbogacają kraj, a także zwiększają napięcia. Jednak, patrząc na energię, technologię, dolara, sprzężenie sojusznicze i zdolność do „delegowania siły”, widać raczej renesans niż zmierzch hegemonii. Świat, w którym Ameryka musi interweniować wszędzie sama, skończył się. W jego miejsce powstaje układ, w którym USA trzymają rękę na dźwigniach systemu i uruchamiają sojuszników tam, gdzie to efektywne. To przez cały czas epoka amerykańska – po prostu w nowszej wersji.
Materiał powstał na podstawie odcinka podcastu. Odcinek dostępny jest TUTAJ.

2 godzin temu
![Główny Inspektorat Sanitarny: kontrola produktów biobójczych przeznaczonych wyłącznie dla użytkowników profesjonalnych [Podsumowanie]](https://g.infor.pl/p/_files/38959000/inspekcja-sanitarna-produkty-biobojcze-kontrola-38958777.jpg)










