Około 240 mln obywateli Stanów Zjednoczonych uprawnionych do głosowania w wyborach prezydenckich oddaje głosy na Donalda Trumpa i Kamalę Harris już od kilku tygodni, ale to właśnie we wtorek 5 listopada, w tzw. Election Day, przypada kulminacyjny moment zmagań między kandydatem Partii Republikańskiej i przedstawicielką Partii Demokratycznej. Zwycięstwo Trumpa i zwycięstwo Harris to realizacja dwóch różnych programów gospodarczych, które będą kształtować zachowania rynku akcji, rynku walutowego, rentowności obligacji, a także wpływać na globalne stosunki ekonomiczne. Reklama
W 1992 roku Bill Clinton wygrywał wybory prezydenckie w USA, forsując hasło "Gospodarka, głupcze!", ukute przez doradcę politycznego Jamesa Carville'a. Tak, jak wówczas, tak i teraz akcent na sprawy ekonomiczne odgrywa kluczową rolę w amerykańskiej kampanii - zarówno Kamala Harris, jak i Donald Trump mają bowiem świadomość, iż doświadczeni kryzysami pandemii i inflacji Amerykanie bardziej niż kiedykolwiek interesują się tematami, które niegdyś wydawały się im odległe. Dodatkowo w gwałtownie zmieniającym się globalnym krajobrazie gospodarczym i wobec wzrostu znaczenia Chin czy Indii kandydat na przywódcę globalnego mocarstwa nie może stracić z oczu ekonomicznej perspektywy.
Warto dodać, iż Amerykanie wybierają dzisiaj także nową Izbę Reprezentantów (to niższa izba Kongresu USA), a także jedną trzecią Senatu (izba wyższa). w tej chwili tę pierwszą kontrolują Republikanie, a tę drugą - Demokraci. Od powyborczej konstelacji w każdej z izb zależeć będzie to, jak duże pole manewru będzie miał nowy przywódca USA, jeżeli chodzi o forsowanie swojej agendy.
Biały Dom to nie wszystko. Nowemu prezydentowi USA potrzebny będzie Kongres
Według ekonomistów Credit Agricole, najbardziej prawdopodobnym scenariuszem, jeżeli chodzi o wynik wyborów w USA, jest zwycięstwo Donalda Trumpa połączone z przewagą Republikanów w obu izbach Kongresu (ekonomiści przypisują mu 40-procentowe prawdopodobieństwo). Taki rozwój wypadków, określany jako "republikańska fala", gwarantowałby swobodę działania Trumpowi, a więc oznaczałby największe zmiany w polityce gospodarczej w porównaniu z polityką prowadzoną przez obecną administrację Białego Domu.
"W tym scenariuszu można spodziewać się m.in. ekspansywnej polityki fiskalnej (poprzez obniżkę podatków), agresywnej polityki celnej oraz zmniejszenia napływu imigrantów. W kontekście rynkowym, materializacja tego scenariusza wiązałaby się z umocnieniem dolara i wzrostem rentowności amerykańskich obligacji. Oddziaływałby on również w kierunku wyraźnego wzrostu inflacji (proinflacyjny wpływ ceł, ekspansywnej polityki fiskalnej oraz zmniejszonego napływu imigrantów)" - piszą ekonomiści Credit Agricole w raporcie.
Jak przekonują niektórzy ekonomiści (m.in. Zeke Hernandez wykładający w szkole biznesu Wharton School of the University of Pennsylvania, którą ukończył nie kto inny, jak sam Donald Trump), ograniczenie napływu imigrantów do USA i pozbawienie rynku pracy znaczących zasobów siły roboczej zadziałałoby proinflacyjnie w tym sensie, iż wiązałoby się ze spadkiem produktywności; wzrosłyby też koszty pracy.
"W drugim scenariuszu, którego prawdopodobieństwo szacujemy na 20 proc., D. Trump również wygrywa, jednak przynajmniej jedna z Izb Kongresu trafia w ręce Demokratów" - dodają. W tym przypadku Trump będzie musiał liczyć się z tym, iż wcielanie swoich gospodarczych pomysłów w życie będzie musiał negocjować z Demokratami w Kongresie. "Materializacja tego scenariusza również przyczyni się do umocnienia dolara i wzrostu rentowności obligacji w USA, jednak w mniejszej skali niż w pierwszym scenariuszu" - zauważają eksperci Credit Agricole.
Wygrana Trumpa to ucieczka inwestorów do "bezpiecznej przystani" - i osłabienie złotego
Dlaczego dominacja Republikanów w powyborczym krajobrazie oznaczałaby umocnienie dolara? Tłumaczy nam to Rafał Sadoch, analityk walutowy Biura Maklerskiego mBanku.
- jeżeli wybory wygra Donald Trump, będzie to istotny pozytywny czynnik dla amerykańskiej waluty - mówi. - Z jednej strony Trump planuje dalsze podwyższanie ceł, a z drugiej - ekspansję fiskalną. To będzie czynnik inflacyjny, a w takim scenariuszu Fed będzie wolniej obniżał stopy procentowe i to właśnie będzie pozytywny kanał dla dolara. Amerykańska waluta istotnie zyskiwała w 2016 r., kiedy Donald Trump wygrał wybory prezydenckie, i teraz w przypadku jego powtórnej wygranej będzie tak samo.
Umocnienie dolara nie pozostanie bez wpływu na polską walutę - uwidoczni się tutaj klasyczna negatywna korelacja: aprecjacja waluty USA oznaczać będzie osłabienie walut traktowanych przez inwestorów jako bardziej ryzykowne (od dolara nie ma bowiem bezpieczniejszej przystani na rynku FX, a niektóre pomysły gospodarcze Donalda Trumpa powodują wzrost awersji do ryzyka).
EUR/USD
1,0900
0,0021
0,19%
akt.: 05.11.2024, 13:09
Kurs kupna
1,0900
Kurs sprzedaży
1,0900
Max
1,0902
Min
1,0873
Kurs średni
1,0900
Kurs odniesienia
1,0879
Zobacz również:
CAD/JPY
AUD/NZD
AUD/JPY
Wyszukaj inne
Aby wyszukać rozpocznij wpisywanie nazwy waloru
- jeżeli dolar będzie zyskiwał na wartości, to kapitał będzie odpływał z rynków wschodzących, z naszego regionu, gdzie znajduje się złoty - będzie to naturalny trend - wyjaśnia Rafał Sadoch. - Zwróciłbym jednak także uwagę na jeszcze jeden czynnik ryzyka dla polskiej waluty. Zmiana warty w Białym Domu w postaci wygranej kandydata partii republikańskiej to zmiana polityki zagranicznej, także w kontekście wojny w Ukrainie. W scenariuszu wygranej Trumpa wzrośnie niepewność co do tego, jak będzie wyglądało podejście nowej administracji do wojny w Ukrainie, do relacji z Unią Europejską i Rosją. Zadziała to jako czynnik negatywny dla złotówki.
- W przypadku wygranej Kamali Harris będziemy mieli do czynienia z odwrotnym rozwojem wypadków - dolar się osłabi, a polska waluta będzie zyskiwać - mówi ekspert mBanku.
"Demokratyczna fala" mniej prawdopodobnym scenariuszem
Wygraną Kamali Harris połączoną z przejęciem kontroli przez Demokratów w obu Izbach Kongresu eksperci Credit Agricole uważają za najmniej prawdopodobny scenariusz (10 proc.). Tzw. "demokratyczna fala" skutkowałaby "ekspansją polityki fiskalnej w zakresie wydatków, których zwiększenie byłoby częściowo skompensowane podwyżką podatków" - piszą. Materializacja tego scenariusza "oddziaływałaby w kierunku osłabienia dolara i wzrostu rentowności obligacji USA i lekkiego wzrostu inflacji (z uwagi na proinflacyjny wpływ polityki fiskalnej)" - dodają.
Kamala Harris może też wygrać wybory prezydenckie, a Republikanie utrzymać kontrolę nad przynajmniej jedną z izb Kongresu - zauważają ekonomiści, przypisując takiemu scenariuszowi 30 proc. szans na realizację. "Byłby to scenariusz najbardziej zbliżony do obecnej sytuacji i można w nim oczekiwać kontynuacji polityki gospodarczej bieżącej administracji. Wiązałby się on z ograniczonymi zmianami w zakresie polityki imigracyjnej i protekcjonistycznej oraz luzowania polityki fiskalnej. Scenariusz ten oddziaływałby w kierunku osłabienia dolara i wzrostu cen długu USA i miałby ograniczony wpływ na inflację, biorąc pod uwagę status quo w zakresie polityki gospodarczej" - wyjaśniają.
Dziura budżetowa w USA wzrośnie bez względu na to, kto wygra
Daniel Kostecki, główny analityk rynków w CMC Markets Polska, zwraca uwagę na to, iż - niezależnie od różnic w programach gospodarczych Trumpa i Harris - obie agendy wiążą się z nieuniknionym wzrostem deficytu.
- Bez względu na to, kto wygra wybory, ścieżka deficytu budżetowego w USA wzrośnie, czyli wraz z upływem kolejnych lat w państwowej kasie będzie brakować coraz więcej pieniędzy - mówi w rozmowie z Interią Biznes.
W zależności od zwycięzcy dochodzenie do większego deficytu przebiegać będzie inaczej. - Program Kamali Harris skupia sie na polityce prospołecznej - można powiedzieć - w naszym "polskim stylu". To różnego rodzaju dofinansowania i dopłaty, np. na zakup domu czy mieszkania, czy bezpośrednie transfery do obywateli. Taka polityka gospodarcza będzie obciążać budżet USA, więc deficyt będzie większy. Polityka Donalda Trumpa jest przeciwna transferom socjalnym i działaniom prospołecznym, skupia się natomiast na obniżce podatków. To też oznacza mniej pieniędzy w budżecie, bo deficyt wzrośnie wtedy choćby szybciej niż w przypadku realizacji agendy Harris - tłumaczy nasz rozmówca.
Daniel Kostecki także zwraca uwagę na różne możliwe powyborcze układy sił w amerykańskim Kongresie.
- Dopiero wtedy, gdy wyklaruje się sytuacja w tym aspekcie, będzie można określić, czy kandydat, który wygra, będzie mógł zrealizować swój program w stu procentach. jeżeli prezydentem zostanie kandydat Republikanów, a Kongres zdominują Demokraci, to wszystkie pomysły nowego prezydenta nie przejdą - tak samo będzie w przypadku, gdy w Białym Domu zasiądzie kandydatka Demokratów, a w Kongresie decydujący głos będą mieli Republikanie.
Ekonomiści Banku Millennium w tygodniowym raporcie przypominają, iż dochodowość amerykańskich 10-letnich obligacji skarbowych na poziomie 4,30 proc. jest "najwyższa od końca czerwca tego roku". "Nie ulega wątpliwości, iż paliwem do wzrostów w ostatnim czasie było przypisywanie większego prawdopodobieństwa zwycięstwa D. Trumpowi, a w konsekwencji realizacji jego pomysłów gospodarczych skutkujących m.in. sporo wyższym deficytem" - piszą.
Zadłużenie w dolarze, czyli problem Polski
- W konsekwencji mamy do czynienia z osłabieniem złotego i zniżkami na giełdach rynków wschodzących, bo te nie lubią wysokiego oprocentowania amerykańskich obligacji - tak naprawdę bowiem to jest problem nasz (i wszystkich państw zadłużonych w dolarze), a nie Ameryki - zwraca uwagę Daniel Kostecki. - Zadłużenie Polski w amerykańskiej walucie to w tej chwili ok. 20 procent - dodaje.
Podwyższona rynkowa zmienność, którą obserwujemy w ostatnich dniach, związana z faworyzowaniem przez inwestorów coraz to innego powyborczego scenariusza, nie daje odpocząć różnym klasom aktywów. Po wyborach to się jednak zmieni - mówi Daniel Kostecki.
- Co by się nie wydarzyło, to na rynku pojawi się szansa na złapanie oddechu - będziemy świadkami tak zwanego rajdu ulgi. Najgorsze, co mogło zostać wycenione przez rynek, czyli pełna kontrola Białego Domu i Kongresu przez Republikanów, już zostało zdyskontowane, co będzie miało znaczenie choćby jeżeli scenariusz ten się nie spełni. Nadejdzie chwila wytchnienia: dolar się osłabi, oprocentowanie długu może spaść, giełdy - w tym w Polsce - złapią ten przysłowiowy oddech, ale tylko na okres 4-6 tygodni, do połowy grudnia.
- Tak czy inaczej potrzeby pożyczkowe USA mogą się zwiększać; nastąpi wtedy szacowanie, ile kapitału trzeba będzie ściągnąć z rynku, żeby kupić amerykańskie obligacje. Do 1 stycznia 2025 r. zawieszony jest limit zadłużenia rządu federalnego w USA; po 1 stycznia debata na temat wysokości tego zadłużenia wróci, znów powodując niepewność na rynkach i zamieszanie w świecie finansów.
Widmo powrotu wojen celnych
Globalna niepewność wzrośnie też, jeżeli Donald Trump zasiądzie w Białym Domu i rozpocznie kolejną rundę wojen celnych z Chinami. "Należy się (...) liczyć z tym, iż wygrana D. Trumpa, szczególnie w scenariuszu "republikańskiej fali", będzie wiązała się ze znacznym wzrostem ostrości amerykańskiej polityki celnej wobec Chin" - piszą ekonomiści Credit Agricole, przypominając, iż jedną z kluczowych obietnic wyborczych kandydata Republikanów stało się "wprowadzenie szerokiego 60-procentowego cła na wszystkie chińskie towary, w połączeniu z utrzymaniem już istniejących podwyższonych stawek na niektóre dobra (jak np. 100-procentowe cło na samochody elektryczne)".
Chiny będą chciały wówczas odpowiedzieć na zwiększony amerykański protekcjonizm. "Z jednej strony, prawdopodobne jest wprowadzenie ceł odwetowych na amerykańskie towary - jednak w odróżnieniu od ceł wprowadzonych przez stronę amerykańską, będą one najpewniej skoncentrowane na konkretnych kategoriach produktów, gdzie jest możliwość względnie prostego pozyskania ich od innego dostawcy" - uważają eksperci Credit Agricole, dodając, iż w przypadku wielu amerykańskich produktów Pekin nie będzie miał jednak takiej opcji. "Możliwą odpowiedzią jest również ograniczenie eksportu niektórych rzadkich minerałów".
Turbulencje na linii USA-Chiny będzie z niepokojem śledzić Europa. Prezes Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde wprost powiedziała, iż niepewność w handlu międzynarodowym będzie miała najważniejsze znaczenie dla europejskiej gospodarki i jej walki z inflacją.
Katarzyna Dybińska