Analityk: Część państw Unii uwierzyła, iż tani rosyjski gaz od Gazpromu będzie w Europie na zawsze

8 godzin temu

Tani rosyjski gaz pozwolił takim krajom jak Niemcy, Hiszpania, Austria, Dania i kilku innym uwierzyć, iż możliwe jest pozyskiwanie 100 procent energii ze źródeł odnawialnych, mimo ich niestabilności – mówi dla Biznes Alert Thomas O’Donnell, ekspert ds. energetyki i geopolityki z amerykańskiego think tanku Wilson Center.

Ekspert wskazuje, iż politycy z tych państw wychodzili z założenia, iż w bezwietrzne dni utrzymają poziom mocy w sieci dzięki „zapasowym” elektrowniom chodzącym na tani rosyjski gaz.

Koniec z eksportem gazu przez Ukrainę

„Wreszcie, po trzech latach wojny, paliwo z Gazpromu nie jest już przesyłane do Europy przez Ukrainę. Niemniej jednak, w UE nie brakuje głosów domagających się powrotu rosyjskiego gazu i twierdzących, iż Europa strzela sobie w stopę, a sankcje szkodzą Europie bardziej niż Rosji” – podkreśla O’Donnell, dziwiąc się jednocześnie, iż część Europejczyków nie chce widzieć, co w ostatnich latach robiła Rosja i „jak narkomanów ciągnie ich do dilera”.

Analityk przypomina, iż w latach 2019-21 Gazprom odpowiadał za 40-45 proc. importu gazu do UE.

Polska i większość państw Europy Środkowo-Wschodniej, kraje bałtyckie i USA sprzeciwiały się temu, argumentując, iż jest to gospodarczy koń trojański. Niemcy z kolei walczyły o budowę Nord Stream 2 we współpracy z Rosją, pogłębiając zależność” – zaznacza amerykański ekspert.

Marzenia prysły

Mrzonki i wiara niektórych państw związane z dostępnością rosyjskiego, taniego gazu, prysły na początku 2021 r., rok przed rosyjską inwazją na Ukrainę.

Gazprom zaczął wtedy odmawiać oferowania gazu na rynku spotowym, utrudniając w ten sposób zapełnienie europejskich magazynów przed zimą.

„Wytworzyło to atmosferę strachu przed ewentualną utratą zakontraktowanych przepływów rurociągowych. I rzeczywiście, w czerwcu 2022 r., cztery miesiące po inwazji na pełną skalę, Putin jednostronnie odciął ponad połowę przepływu przez Nord Stream 1, a następnie całość. Czy potrzebny jest bardziej przekonujący dowód, iż dostawy gazu były koniem trojańskim? Mimo poważnych trudności gospodarczych i napięć politycznych Europa jednak nie porzuciła Ukrainy” – mówi Thomas O’Donnell, dodając, iż również Ukraina, mimo inwazji, wiernie przesyłała rosyjski gaz do sąsiadów z Europy Środkowo-Wschodniej, dając im trzy lata na znalezienie nowych źródeł.

Znalezienie tańszych źródeł jest palącym wyzwaniem. Problem w tym, iż wielu polityków europejskich, zwł. w Niemczech, ale nie tylko wciąż zdaje się wierzyć w model, który w 2022 r. kompletnie zbankrutował. Tymczasem oni jakby nieprzytomnie powtarzają mantrę, iż Rosja jest wiarygodnym dostawcą gazu” – ubolewa analityk.

Strategia Zielonego Ładu do korekty

„Wysokie ceny energii mają kilka wspólnego z zakończeniem tranzytu przez Ukrainę. Natomiast mają one bardzo ścisły związek z postawieniem na tzw. odnawialne źródła energii w ramach Zielonego Ładu z wiarą, iż w każdej chwili będzie można skorzystać z taniego gazu z Rosji. Brak reformy Zielonego Ładu tylko zwiększy desperację w poszukiwaniu tego paliwa, aby uchronić przemysł przed wysokimi cenami. Zdesperowani ludzie wracają do starych nałogów, a kremlowski diler narkotyków znów wyczuwa słabość” – ostrzega O’Donnell.

Rozwiązaniem, według niego, jest pilna radykalna reforma Zielonego Ładu, skierowana na masową budowę nowych elektrowni jądrowych, tak jak dawno temu udało się to osiągnąć we francuskim „Planie Messmera” z lat 70 ubiegłego wieku. Francja w 15 lat postawiła 58 reaktorów jądrowych.

„Niestety, nowa Komisja Europejska z jeszcze większym fanatyzmem chce realizować nieudany model Zielonego Ładu. To niebezpieczna droga” – podsumowuje ekspert.

Thomas O’Donnell jest amerykańskim ekspertem ds. energetyki i geopolityki z waszyngtońskiego think tanku Wilson Center. Mieszka w stolicy Niemiec, wykłada na Wolnym Uniwersytecie Berlińskim.

Artur Ciechanowicz

Idź do oryginalnego materiału