Analiza ISBiznes.pl: Następna może być ptasia grypa

2 miesięcy temu

Znamy kandydata do następnej epidemii bądź choćby pandemii – to wirus grypy H5N1 zwanej ptasią. Daje wysoką zakaźność i przebieg od średniego do ciężkiego. Na razie obserwowany jest u zwierząt, choć występują już przeskoki na ludzi. Problemem zarówno w Europie, jak i w USA jest bezwładność instytucji odpowiedzialnych za ochronę zdrowia zarówno ludzi, jak i zwierząt. Fiński Instytut Zdrowia i Opieki Społecznej uznaje zagrożenie za na tyle poważne, iż zaczyna szczepienie ludzi

Nie wiadomo kiedy TO, czyli masowy przeskok ze zwierząt na ludzi i pierwsza fala zachorowań nastąpią. Wirusolodzy mówią „w kategoriach genetycznych – niedługo”, choć nie bardzo można powiązać ten czas z czasem fizycznym.

Specjalista w dziedzinie ptasiej grypy prof. dr hab. Krzysztof Śmietanka, kierownik Zakładu Chorób Drobiu Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach, w swojej publikacji opisując wyniki badań z Polski zauważył, iż wirus jest już do tego gotowy.

„W wyniku przeprowadzonych badań wykazano, iż wszystkie izolaty wirusowe były wysoce zjadliwe, gdyż posiadały liczne aminokwasy zasadowe (argininę i lizynę) w miejscu cięcia hemaglutyniny (HA) […]. Wykryta we wszystkich badanych izolatach mutacja w pozycji 627 wirusowej polimerazy PB2, gdzie w miejsce występującego tam zwykle kwasu glutaminowego pojawiła się lizyna jest markerem zwiększonej adaptacji i patogenności dla ssaków. W białku NS1 wykazano obecność delecji 5 aminokwasów w pozycjach 80-84, których rola nie jest do końca poznana, ale hipotetycznie może również wskazywać na zwiększoną patogenność dla ssaków” – zauważył.

W Polsce mieliśmy już bowiem do czynienia dwoma niewielkimi epidemiami H5N1 wśród ptaków.

„…w okresie 5.03-7.05.2006 obecność wirusa potwierdzono u 64 ptaków dzikich, głównie łabędzi niemych, ale również u czapli siwej, tracza nurogęsia i jastrzębia. Nie odnotowano ognisk u drobiu. Z kolei na początku grudnia 2007 r. wirus H5N1 został wykryty na 2 fermach indyków w powiecie płockim. Pomiędzy 1 a 22 grudnia 2007 r. zarejestrowano ogółem 10 ognisk, w tym dziewięć u drobiu (oprócz indyków również u kur niosek towarowych i kur w chowie przyzagrodowym) i jedno u ptaków dzikich utrzymywanych w azylu (bocian biały i myszołów zwyczajny). Koszty zwalczania choroby, której obecność wykryto ostatecznie w kilku powiatach znajdujących się na terenie 2 województw: mazowieckiego i warmińsko-mazurskiego, wyniosły ok. 12 milionów złotych” – stwierdza prof. Śmietanko.

W wywiadzie z 2023 roku dla Polskiej Agencji Prasowej zauważa nieco uspokajająco, iż „na razie nie ma powodów do paniki, bo w Polsce nigdy nie stwierdziliśmy zakażenia ludzi wirusem grypy ptaków”, ale też natychmiast dodaje, iż „nie można problemu lekceważyć”. Istotnie, jak stwierdzają naukowcy, przez ostatni rok sporo się zmieniło i badacze zaczynają być zaniepokojeni, iż przez luki w nadzorze epidemiologicznym i weterynaryjnym możemy przeoczyć początek epidemii, która może przerodzić się w coś gorszego. Przeskoki na ludzi zaobserwowano już bowiem poza naszym krajem i wiadomo, iż H5N1 w przebiegu grypy daje zachorowania od średnich do ciężkich. Policzono też już w Komisji Europejskiej koszty dla gospodarki nowej masowej fali zachorowań, jeżeli zatrzymałaby się ona na etapie lokalnych kontynentalnych epidemii wówczas może straty dla światowej gospodarki zmieściłyby się w 0,5 bln dolarów. jeżeli jednak zachorowania rozwinęłyby się w pandemię wtedy koszty sięgnęłyby choćby „kilku bilionów dolarów”.

Czujność wirusologów, bezwładność władz

Aby tak się nie stało, naukowcy i agencje rządowe monitorują rozwój ptasiej grypy na świecie zarówno u zwierząt dzikich, jak i domowych, już od końca 2020 roku. Bardzo niedobrym sygnałem stało się w obecnym roku rozprzestrzenienie wirusa na 129 stad mlecznych w 12 stanach USA, co sugeruje, iż do transmisji wirusa ze zwierząt na ludzi i przenoszenia pomiędzy ludźmi jest już blisko. Zakażenia bowiem stwierdzono także u innych ssaków, od alpak po koty domowe.

„Wygląda to prawie jak pandemia rozwijająca się w zwolnionym tempie. W tej chwili zagrożenie jest dość niskie, ale może się to zmienić w mgnieniu oka” – powiedział Reuters Scott Hensley, profesor mikrobiologii na Uniwersytecie Pensylwanii.

„Wyłapanie” owego przeskoku ze zwierząt na ludzi jest tu kwestią decydującą, bo wtedy tym szybciej urzędnicy ds. zdrowia na całym świecie wprowadzą masowe testowanie, do szczepionek sezonowych zostanie wprowadzona nowa frakcja i wprowadzone środki doskonale znane z pandemii COVID-19, tym razem, miejmy nadzieję, bez lockdownów.

Tymczasem eksperci w dziedzinie zoonoz, czyli chorób odzwierzęcych, oraz specjaliści ds. epidemii i pandemii z Centers for Disease Control and Prevention (CDC) zwracają uwagę, iż w USA federalny nadzór weterynaryjny nad krowami mlecznymi ogranicza się w tej chwili do rutynowego badania stad przed przekroczeniem granic stanu.

Prace w dziedzinie testowania na schorzenia mogące przenosić się na człowieka są niespójne, natomiast badania osób narażonych na kontakt z chorym bydłem są „incydentalne i ograniczone”, jak stwierdzili urzędnicy agencji federalnych ds. zdrowia i eksperci z CDC ds. grypy pandemicznej. Doktor Jeanne Marrazzo, dyrektor Amerykańskiego Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych, stwierdziła, iż ​​nadzór nad ludźmi jest „bardzo, bardzo ograniczony”. Marrazzo opisała sieć nadzoru nad ludzką grypą prowadzoną przez amerykańskie CDC jako „w rzeczywistości pasywny mechanizm raportowania i pasywnej prezentacji”. Jak dodała, Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych jest bardziej proaktywny w testowaniu krów, ale nie podaje do wiadomości publicznej, których gospodarstw dotyczy problem.

„Musisz wiedzieć, które gospodarstwa uzyskały wynik pozytywny, ile krów uzyskało wynik pozytywny, jak gwałtownie wirus się rozprzestrzenia, jak długo te krowy pozostają zakaźne, a także jaka jest dokładna drogę przenoszenia” – powiedział Bloomberg holenderski wirusolog grypy Ron Fouchier z Centrum Medycznego Erasmus w Rotterdamie. Fouchier dodał, iż wielu ekspertów uważa, iż „różne działania i podejścia agencji zajmujących się dobrostanem i zdrowiem zwierząt oraz ochroną zdrowia ludzi utrudniają szybszą reakcję na zagrożenia”.

„Gdybyś projektował system od podstaw, miałbyś jedną agencję. To nie jedyny przykład, w którym mamy kłopoty ze środowiskiem lub zwierzętami, które z kolei powodują problemy u ludzi” – podsumowała dr med. Gigi Gronvall, ekspert ds. bezpieczeństwa biologicznego w Johns Hopkins Center for Health Security.

Oficjalnie oczywiście wszystko jest w porządku. Rzecznik Departamentu Rolnictwa (USDA) powiedział Reuters, iż Departament „przez całą dobę” współpracuje z innymi agencjami, jak CDC w ramach „reakcji całego rządu”. Zauważył też, iż trwające badania pokazują, iż „dostawy żywności w Ameryce pozostają bezpieczne, chore krowy na ogół wracają do zdrowia po kilku tygodniach, a ryzyko dla zdrowia ludzkiego pozostaje niskie”. Poparło to oficjalnie CDC zauważając, iż „USDA oraz stanowe i lokalne departamenty zdrowia w całym kraju przygotowywały się na pojawienie się nowego wirusa grypy przez prawie dwie dekady i stale monitorują pod kątem choćby najmniejszych zmian w wirusie”. Jednak, jak złośliwie zauważył prof. Hensley, jest to rola CDC a nie USDA, zaś samo USDA interesuje niemal wyłącznie „bezpieczeństwo żywnościowe, czyli póki krowy nie chorują, jest dobrze”. Tymczasem, jak dodał, niektóre epidemie „nie dostosowują się do urzędników i pojawiają bez ostrzeżenia”, jak to było z COVID-19. A podczas ostatniej pandemii grypy H1N1 z 2009 roku wirus swobodnie przez kilka lat rozprzestrzeniał się wśród zwierząt, ale władze odpowiedzialne za opiekę zdrowotną po prostu ten okres „przespały”.

Nie inaczej jest w Europie, choćby w Polsce. „Koncepcja One Health, promowana w Europie i na świecie powinna zaistnieć w świadomości lekarzy i agencji finansujących działania profilaktyczne i badawcze mające na celu rutynowe badania przepływu patogenów między środowiskiem, zwierzętami a człowiekiem. Ostatecznie, Polska wciąż jeszcze jest krajem rolniczym, a to właśnie otaczające nas środowisko jest źródłem zagrożeń nowymi pandemiami, podobnie my możemy być źródłem patogenów dla zwierząt towarzyszących i gospodarskich, które będą krążyć w środowisku i po pewnym czasie do nas wracać w zmienionej formie. Człowiek nie jest istotą nadrzędną, biologicznie jest zwierzęciem i przynależy do środowiska naturalnego, choćby jak tego nie przyjmuje się do wiadomości, co niestety jest częstym grzechem środowisk lekarskich” – powiedziała ISBiznes.pl prof. dr hab. Małgorzata Krzyżowska z Wojskowego Instytutu Higieny i Epidemiologii.

Nie tak prosto ze szczepionką, ale Finlandia już szczepi

USA, jak widać z wcześniejszych badań z 2007 roku zespołu brytyjsko-włoskiego, jest najważniejsze dla rozwoju epidemii i być może przyszłych pandemii. Zespół zbadał bowiem szybkość rozchodzenia się wirusa epidemicznego lub pandemicznego dla założenia, iż pojawi się on w środkowych lub południowo-zachodnich Chinach lub w USA. Docelowym miejscem, do którego wirus miał trafić ze względu na późniejszą szybkości transmisji był jeden z największych portów lotniczych na świecie – Heathrow. Jak się okazało, dla USA, jako ogniska epidemii, ten czas transmisji wynosi 48 godzin, podczas gdy w przypadku Chin jest to 56 do maksimum 72 godzin.

Tymczasem od końca marca trzy osoby w USA uzyskały pozytywny wynik testu na obecność ptasiej grypy H5N1 po kontakcie z krowami i wystąpiły u nich objawy: gorączka, dreszcze i kaszel, określone jednak jako „łagodne do umiarkowanych”. Jedna osoba w Meksyku została zakażona odrębnym szczepem H5, którego wcześniej nie obserwowano u ludzi i u którego nie stwierdzono kontaktu ze zwierzętami. Inne przypadki odnotowano w Indiach, Chinach i Australii spowodowane różnymi szczepami. Istotne są dwa przypadki w Wietnamie, gdzie przebieg grypy był ciężki i konieczna stała się hospitalizacja, przy czym zarówno kobieta, jak i mężczyzna byli osobami młodymi i w średnim wieku, bez żadnych schorzeń przewlekłych, co było dla klinicystów sygnałem alarmowym.

Na razie jednak Światowa Organizacja Zdrowia WHO twierdzi, iż „nie ma dowodów na przenoszenie wirusa przez człowieka” i oznacza ryzyko zakażenia H5N1 dla ludzi jako „niskie” stwierdzając, iż choćby jeżeli wzrośnie są leki przeciwwirusowe, jak Tamiflu, które dotąd w przypadkach grypy działały. Kierująca agencją ONZ ds. grypy Wenqing Zhang zauważyła przy tym, iż w razie rozwoju epidemii istnieją mechanizmy umożliwiające uruchomienie produkcji testów, terapii i szczepionek na większą skalę.

„Oczywiście, jest to możliwe. Ale na to potrzeba czasu, a w przypadku epidemii czy pandemii czas jest czynnikiem rozstrzygającym. Dlatego mechanizmy wczesnego ostrzegania są po prostu niezbędne i muszą działać cały czas” – zauważa prof. Krzyżowska.

Eksperci na ogół nie podzielają urzędowego optymizmu WHO i Wenqing Zhang uważając, iż istnieją wystarczające obawy, aby rozpocząć przygotowania na potencjalne rozprzestrzenianie się H5N1 u ludzi. Jak stwierdził w wypowiedzi dla Reuters Richard Hatchett, dyrektor naczelny Koalicji na rzecz innowacji w zakresie gotowości na epidemię (CEPI), trzeba postąpić jak w przypadku COVID-19. Jego organizacja wtedy podjęła wcześnie działania w zakresie finansowania rozwoju szczepionki na Covid-19, zaś w tej chwili prowadzi rozmowy z ewentualnymi partnerami badawczymi na temat wirusa H5N1. CEPI chce stworzyć bibliotekę prototypowych szczepionek przeciw patogenom o potencjale pandemicznym. Ułatwiłoby to producentom leków rozpoczęcie produkcji szczepionek na dużą skalę i ich dystrybucję okresie pierwszych 100 dni od wybuchu epidemii.

Jednak Wenqing Zhang wystąpiła z ostrzeżeniem, iż proces ten wcale nie jest taki prosty, bowiem zwiększanie dostępu do szczepionek jest „złożone”.

„Producenci potencjalnych szczepionek przeciwko grypie pandemicznej wytwarzają szczepionki przeciwko grypie sezonowej i nie mogą wyprodukować obu naraz” – stwierdziła na konferencji WHO. Zauważyła też, iż ponieważ większość szczepionek przeciw grypie wytwarzana jest z wirusa hodowanego w jajach wyprodukowanie szczepionek pandemicznych może zająć choćby sześć miesięcy.

Jednak już to dostrzeżono i Departament Zdrowia USA prowadzi rozmowy z firmą Moderna w sprawie wykorzystania technologii mRNA w konstrukcji nowego typu szczepień przeciwko grypie pandemicznej.

Eksperci przyznają oczywiście, iż chcą także zachować równowagę pomiędzy szybkością działania w celu uniknięcia zagrożenia a nadmierną reakcją.

„Chcemy zachować ostrożność. Nie chcemy mówić, iż świat niedługo się skończy” – powiedziała Wendy Barclay, wirusolog z University College London, która dla brytyjskiej Agencji Bezpieczeństwa Zdrowia prowadzi badania nad ptasią grypą.

Jest jednak kraj, który uznaje zagrożenie H5N1 za istotne – Finlandia. 2 lipca tamtejszy resort zdrowia poinformował media, iż Finlandia, jako pierwszy kraj na świecie, planuje zaoferować zapobiegawcze szczepienie przeciwko ptasiej grypie już od 10 lipca. Zakupiono 20 tys. dawek klasycznej szczepionki przeciw grypie z rozszerzonym działaniem na grypę ptasią dla 10 tys. osób. Jest to część wspólnego zamówienia Unii Europejskiej obejmującego 40 mln dawek dla 15 państw od producenta CSL Seqirus.

„Szczepionka będzie oferowana osobom w wieku 18 lat i starszym, u których występuje zwiększone ryzyko zarażenia ptasią grypą ze względu na pracę lub inne okoliczności” – stwierdził w oświadczeniu Fiński Instytut Zdrowia i Opieki Społecznej (THL). Jak dodano, w Finlandii nie wykryto wirusa H5N1 u ludzi, jednak „istnieje ryzyko transmisji” jaką stwarzają hodowle zwierząt futerkowych.

„Warunki w Finlandii są bardzo odmienne ponieważ mamy hodowle zwierząt futerkowych, w których zwierzęta mogą mieć kontakt z dziką przyrodą” – powiedziała agencji Reuters główna lekarz Hanna Nohynek z Fińskiego Instytutu Zdrowia i Opieki Społecznej.

Ptasie grypa wśród norek i lisów na fińskich fermach już doprowadziła do uboju około 485 000 zwierząt tylko w 2023 roku, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa zarówno wśród zwierząt, jak i ludzi.

Po tym oświadczeniu potężny argument przeciw hodowli zwierząt futerkowych zyskały organizacje ekologiczne i ochrony zwierząt nazywając fermy „bombą biologiczną” i stwierdzając, iż „każda epidemia zaczyna się tam od bezmyślnej rzezi zwierząt”. Od kilkunastu lat organizacje ekologiczne chcą zakazu hodowli zwierząt na futra, jednak wpływowym lobby przemysłu futrzarskiego udaje się z powodu „interesu gospodarczego Finlandii” zawsze nie dopuścić do uchwalenia takiej ustawy. w tej chwili przy ostrzeżeniach przez pandemią ptasiej grypy stanie się to jednak trudniejsze.

Idź do oryginalnego materiału