Analiza ISBiznes.pl: Obrona Niemiec ofiarą przedterminowych wyborów

3 godzin temu

Pierwszymi ofiarami niemieckich przedterminowych wyborów parlamentarnych może być budżet obronny i tamtejsze firmy przemysłu zbrojeniowego. Może się okazać, iż nie ma za co dozbroić Bundeswehry i zawrzeć wieloletnich kontraktów z firmami przemysłu zbrojeniowego, co osłabi ich pozycję w europejskim wyścigu po kontrakty na modernizację unijnych armii.

Problem zaczął się od gorszych niż przewidywano wyników wyborczych koalicji CDU/CSU, fatalnych wyników SPD, nie najlepszych wyników Zielonych i wyraźnego skoku poparcia dla AfD i Die Linke. W dzień po wyborach okazało się, iż chrześcijańscy demokraci nie są tak silni, choćby ze wsparciem podzielonych w tej kwestii socjaldemokratów Zielonych, by przełamać szykującą się obstrukcję parlamentarną partii skrajnej prawicy i skrajnej lewicy. Chodzi o zmianę tzw. hamulca zadłużenia, który jest zapisany w konstytucji.

Jak stwierdził Holger Schmieding, główny ekonomista Berenberg, w tej chwili co prawda najważniejsze jest zwiększenie wydatków na wojsko i pomoc Ukrainie oraz złagodzenie obciążeń podatkowych dla pracowników i firm, ale parlamentarna większość „może mieć trudności ze znalezieniem przestrzeni fiskalnej, aby to zrobić”.

„Niepowodzenie w zwiększeniu wydatków na wojsko może wpędzić Niemcy w poważne kłopoty z partnerami z NATO. Rozwścieczając prezydenta USA Donalda Trumpa, może również zwiększyć ryzyko wojny handlowej między USA a UE” – stwierdził.

Co prawda, Friedrich Merz potencjalny kanclerz po wyborach powiedział, iż jego priorytetem jest cięcie wydatków i obniżenie podatków, ale ekonomiści z niemieckich banków uważają, iż nie stworzy to „przestrzeni fiskalnej niezbędnej do modernizacji starzejącej się infrastruktury Niemiec i zwiększenia wydatków na obronę”.

Skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec chce ściśle trzymać się pochodzących jeszcze z wczesnych lat 70. regulacji dotyczących zadłużenia kraju ograniczających deficyt budżetowy do 0,35% PKB, zaś liderka tej partii Alice Weidel, ostro przeciwstawiła się jakiemukolwiek poluzowaniu dyscypliny budżetowej.

„Merz złagodzi hamulec zadłużenia. To jest dokładnie przeciwieństwo tego, czego potrzebuje ten kraj” – powiedziała mediom w Berlinie. Dalej stwierdziła, iż pomysł zwiększenia deficytu pochodzi od lewego skrzydła SPD i Zielonych i „nie zgadzamy się jako AfD na żaden wzrost wydatków”. Co ciekawe, AfD stwierdza, iż trzeba jeszcze bardziej obniżyć wydatki na znajdującą się w kryzysie Bundeswehrę, podwyższyć a nie obniżyć podatki, ale tylko dla firm, oraz „zamknąć granice przed jakąkolwiek migracją”, także z państw Unii Europejskiej.

„Od samego początku byliśmy przeciwni wprowadzeniu hamulca zadłużenia. Cieszymy się, iż jest tu jakiś ruch. Rząd federalny również będzie musiał działać, Friedrich Merz będzie musiał przełknąć gorzką pigułkę. Będziemy głosować tylko pod pewnymi warunkami, tylko jeżeli zostaną dokonane inwestycje w infrastrukturę” – powiedziała mediom współliderka Die Linke Heidi Reichinnek. Podobnie jak AfD Die Linke jest za obniżeniem budżetu obronnego Niemiec i podatków, ale za zniesieniem hamulca zadłużenia pod warunkiem, iż wszystkie uzyskane w ten sposób fundusze pójdą na inwestycje w infrastrukturę.

Analitycy bankowi widzą jednak pole do kompromisu w parlamencie.

„Teoretycznie może zatem dojść do ponadpartyjnego konsensusu z lewicą w sprawie utworzenia pozabudżetowego funduszu infrastrukturalnego lub zwolnienia inwestycji infrastrukturalnych z hamulca zadłużenia, aby stworzyć więcej miejsca na wydatki na obronę w podstawowym budżecie. Prawdopodobnie przez cały czas ograniczyłoby to zakres dodatkowych wydatków na obronę w następnej kadencji, ale przynajmniej stworzyłoby pewne pole manewru” – powiedzieli ekonomiści Marion Muehlberger i Robin Winkler z Deutsche Bank.

To podoba się lewemu skrzydłu socjaldemokratów, które razem z Zielonymi prowadziło kampanię na rzecz złagodzenia reguł fiskalnych.

„Finansowanie przyszłych zadań – od infrastruktury po cyfryzację i bezpieczeństwo – będzie miało najważniejsze znaczenie. Reforma hamulca zadłużenia będzie nieunikniona. Znajdzie się na to większość demokratyczna. Z pewnością konieczne będą również rozmowy z Zielonymi i lewicą, którzy z pewnością również będą chcieli przedstawić swoje propozycje” – stwierdził poseł SPD ds. budżetu Andreas Schwarz.

Tymczasem Zieloni wręcz stwierdzili, iż warto byłoby zwołać „jak najszybciej” ustępujący parlament, by uchwalił zmianę hamulca zadłużenia zanim zbierze się nowy. Wicekanclerz Robert Habeck stwierdził przy tym, iż to już Merz będzie musiał podjąć taką decyzję, choć oficjalnie jest wciąż zwykłym posłem.

„Jeśli reforma hamulca zadłużenia nie będzie możliwa, nowy kanclerz mógłby ponownie poprosić parlament o tymczasowe zawieszenie przepisu, aby umożliwić wyższe wydatki. Kluczowym ryzykiem, na które należy zwrócić uwagę w takim scenariuszu, byłyby wszelkie pozwy przed Federalnym Trybunałem Konstytucyjnym kraju. Chociaż trudno przewidzieć, jak zareaguje sąd, bardziej prawdopodobne może być zezwolenie na zawieszenie awaryjne, szczególnie biorąc pod uwagę rosnące wyzwania geopolityczne” – zauważyli Antonio Barroso i Martin Ademmer z Bloomberg Economics.

W takim przypadku nowy gabinet Merza mógłby wystąpić o czasowe ponowne zawieszenie limitu zadłużenia w związku z sytuacją nadzwyczajną, czyli trwającą wojną na Ukrainie. Do przegłosowania wystarczyłaby wtedy zwykła większość parlamentarna. Takimi środkami posługiwały się gabinety SPD w czasie pandemii i kryzysu energetycznego. Umożliwiało to rządowi udzielanie pomocy firmom i gospodarstwom domowym. Z kolei lewica twierdzi, iż stosowanie tej zasady spowodowało, iż infrastruktura jest niedoinwestowana, m.in. technologie cyfrowe są „zapóźnione w stosunku do naszych sąsiadów z Francji i Polski”, zaś drogi – zniszczone. Z kolei według prawicy ta sama zasada miała przyczynić się do osłabienia niemieckiej gospodarki po pandemii i ostatecznie obecnego jej kryzysu.

Swoją propozycję reformy hamulca zadłużenia ma przedstawić Bundesbank jako instytucja politycznie niezależna oraz Rada Ekspertów Ekonomicznych. Prezes Bundesbanku Joachim Nagel twierdzi, iż „jest w tej sprawie pole manewru”. Jednak, jak przyznaje Bundesbank, bez większości konstytucyjnej następny rząd Niemiec będzie musiał znaleźć nowe źródła finansowania i będą to musiały być m.in. cięcia wydatków socjalnych.

Jak twierdzą eksperci problem pozostało jeden – bez stałych wieloletnich umów trudno zmodernizować armię, zakupić, wdrożyć i wyszkolić żołnierzy i oficerów w posługiwaniu się nim czy utrzymać gotowość operacyjną przemysłu zbrojeniowego. A bez usunięcia hamulca zadłużenia, takiego wieloletniego finansowania prawdopodobnie nie będzie.

Możliwe są inne sposoby finansowania wydatków wojskowych, tym razem na poziomie samej Unii Europejskiej, gdzie realizowane są rozmowy w sprawie wspólnego unijnego instrumentu pożyczkowego obejmującego właśnie kwestie obronne.

„Zwiększa to szansę, iż otrzymamy ogólnounijne podejście do zwiększania wydatków wojskowych, ponieważ nowy ogólnounijny dług najprawdopodobniej wypadłby z hamulca zadłużenia” – zauważył w wypowiedzi dla Bloomberg Television Jari Stehn, główny ekonomista Goldman Sachs ds. Europy.

Tymczasem Friedrich Merz, kandydat na kanclerza i prawdopodobnie przyszły kanclerz, przewidując problemy rozpoczął już rozmowy z socjaldemokratami w sprawie poparcia dla pakietu wydatków na obronę wynoszącego 200 mld euro. Socjaldemokraci „nie są przeciwni” propozycji chadeków, ale konieczne jest obejście hamulca zadłużenia lub takie usytuowanie programu pożyczkowego by nie został on nim objęty. Jednak po katastrofie funduszy pozabudżetowych wartości 890 mld euro zakwestionowanych przez niemiecki Sąd Najwyższy, wszyscy w niemieckiej polityce boją się funduszy pozabudżetowych. Wobec czego część SPD i CDU chciałaby przegłosowania tej pożyczki jeszcze w obecnym parlamencie, gdzie posłowie AfD i Die Linke nie mają tak wiele do powiedzenia. Oznaczałoby to głosowanie przed inauguracją nowego parlamentu 24 marca i już na wstępie awanturę o nowy fundusz. Jednak prawdopodobnie AfD i Die Linke nie udałoby się ustawy o tym funduszu powtórnie głosować już w nowym Bundestagu.

„Jest teraz blokująca mniejszość po skrajnej lewicy i skrajnej prawicy” – przyznał Merz mediom, zauważając, iż Bundestag jest w stanie podjąć decyzję „w każdej chwili”.

„Czy powinniśmy podjąć decyzję, czy musimy podjąć decyzję, to jest coś, o czym porozmawiam z partiami, które przez cały czas są w Bundestagu” – dodał.

Rynek już zdyskontował ten pomysł i to dość negatywnie. Kontrakty terminowe na niemieckie obligacje spadły do ​​najniższego poziomu sesji w związku z perspektywą większej emisji w celu sfinansowania wydatków. Rentowność „dziesięciolatek” w tym roku wzrosła o 11 punktów bazowych do około 2,48% na koniec sesji 24 lutego.

„Tak naprawdę to choćby jak ten pakiet zostałby przegłosowany to rzeczywistą jego wartość trzeba by było zmniejszyć o połowę. Boris Pistorius, były szef MON Niemiec, twierdził, iż potrzeba 100 miliardów euro by ogarnąć najpilniejsze potrzeby Bundeswehry, mówiąc krótko – by wyszła ze stanu zapaści. Tak więc z tych 200 miliardów na dozbrojenie i modernizację poszłoby najwyżej 100 i myślę, iż w CDU wiedzą o tym. Ale jeżeli nie uda się tego pakietu przegłosować to największe straty poza Bundeswehrą poniosą właśnie niemieckie firmy zbrojeniowe” – powiedział ISBiznes.pl analityk wojskowy związany z Siłami Zbrojnymi RP.

Istotnie Goldman Sachs wprost stwierdził, iż jednym z największych beneficjentów zmiany klimatu wokół europejskich zbrojeń może być niemiecka firma zbrojeniowa Rheinmetall. Analitycy z UBS Group przewidują wzrost jej akcji o 35% choćby po niedawnym rekordzie cenowym. Analitycy banku w prognozie na obecny rok podnieśli ocenę Rheinmetall z „trzymaj” do „kupuj”, ustalając docelową wartość akcji na 1208 euro. Już od czasu inwazji Rosji na Ukrainę trzy lata temu wartość akcji spółki wzrosła o 800%, a dodatkowy wzrost został spowodowany doniesieniami, iż Unia Europejska pracuje nad nowymi dużymi pakietami pomocy dla Ukrainy oraz zatwierdzeniem przez parlament zamówień na broń i sprzęt o wartości około 2,5 mld euro. Analitycy byli optymistami stwierdzając, iż „nowy rząd może przez cały czas mieć różne narzędzia do zwiększenia wydatków na obronę poprzez uruchomienie klauzuli wyjścia awaryjnego, realokacji budżetu lub podwyżek podatków”. Tymczasem może się okazać, iż pieniądze z Unii są, i to choćby dość duże, jeżeli zostanie wprowadzony unijny instrument pożyczkowy. Ale będą dzielone według wkładu, a ten dla Niemiec byłby mniejszy od zamierzonego. Co znowu oznaczałoby mniejsze kontrakty dla firm niemieckich. Dodatkowo w przypadku nieuporania się z wewnątrzniemiecką obstrukcją w kwestii wydatków na zbrojenia, nie uda się na adekwatnym poziomie utrzymać gotowości tych firm, co gwałtownie odbije się na ich kontraktach – nie tylko zresztą na rynek niemiecki.

Idź do oryginalnego materiału