Będą zmiany w handlu emisjami. Koszty ogrzewania mogą wzrosnąć

2 dni temu
Zdjęcie: Polsat News


Już w 2027 roku w życie mogą wejść w życie nowe zasady handlu emisjami szkodliwych gazów - ETS2. Oznaczać to będzie początek prawdziwej rewolucji - ogrzewanie węglem czy gazem stanie się mniej opłacalne. W kolejnym kroku wprowadzony zostanie zakaz montowania instalacji na nieekologiczne źródła ciepła. Zanim to jednak nastąpi, trzeba przygotować się na wyższe rachunki.


Unijny system handlu emisjami (EU ETS - ang. Emissions Trading System) powstał już w roku 2005. Został wprowadzony po to, aby zmniejszać ilość emisji gazów cieplarnianych do atmosfery. Zgodnie z unijnymi regulacjami dla przedsiębiorstw z energochłonnych gałęzi gospodarki czy linii lotniczych określone zostały uprawnienia do emisji gazów, według ustalonego pułapu. Firmy, po otrzymaniu prawa do określonej emisji, sukcesywnie muszą zmniejszać produkowane przez siebie szkodliwe związki, bowiem celem jest zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych o minimum 40 proc. w stosunku do roku 1990. W efekcie też przedsiębiorstwa mają korzystać w coraz większym stopniu z ekologicznych źródeł energii. Proces ten jest również wymuszany prawami rynku - możliwość otrzymania uprawnień do emisji jest coraz mniejsza, ich cena rośnie, a więc jednocześnie spada liczba chętnych do zakupu. Reklama
W przypadku Polski jedną z gałęzi gospodarki generującą największe ilości dwutlenku węgla jest ciepłownictwo. Wytwarzanie ciepła w największej mierze zależy od węgla; na początku 2023 roku, jak informowali Interię przedstawiciele Veolii, było to 65 proc. Oznacza to więc, iż ceny ciepła zależą też od cen praw do emisji gazów. A te mogą się już niedługo zmienić.



Ile będzie kosztować ogrzewanie za kilka lat?


Na rok 2027 zaplanowano wejście w życie nowych zasad systemu handlu emisjami - ETS2. Istotną zmianą jest rozszerzenie katalogu przedsiębiorstw wykupujących prawa do emisji o te działające w transporcie czy budownictwie. Wprowadzona ma zostać opłata od emisji CO2 ze spalania paliw kopalnych, np. przez bloki mieszkalne. Początkowo ma wynieść ona maksymalnie 45 euro za tonę wyprodukowanego dwutlenku węgla. W praktyce oznacza to ryzyko podwyżki cen ciepła, co przełoży się w dalszej perspektywie na wyższe rachunki.
Zgodnie z raportem adw. Wandy Buk i Marcina Izdebskiego, prawniczki i ekonomisty specjalizujących się w sektorze energetycznym, skokowy wzrost cen będzie odczuwalny niedługo po wprowadzeniu nowych przepisów, a następnie po połączeniu się obu systemów do handlu emisjami.
"Komisja Europejska już w 2028 roku przewiduje wzrost cen powyżej pierwotnie zakładanego pułapu 45 euro za tonę do poziomu 50 euro. Po połączeniu systemów ceny uprawnień do emisji z ETS2 zrównają się z cenami ETS1 (średnia cena w 2023 roku to 83,85 euro), a gospodarstwa domowe oraz małe przedsiębiorstwa będą konkurować o zakup ograniczonej liczby uprawnień do emisji z elektrowniami, hutami czy cementowniami. o ile spadek emisji w przemyśle będzie niższy niż w tej chwili zakładany, gospodarstwa domowe poniosą dużo wyższy koszt niż w tej chwili przewidywany" - wskazano w raporcie z czerwca br.
Przedstawiono również prognozy dotyczące kosztów ogrzewania:


W praktyce, jak wskazują eksperci, średnio polska rodzina ogrzewająca dom gazem w latach 2027-30 może zapłacić więcej o około 6300 zł (dodatkowy koszt skumulowany), zaś węglem - o ponad 10 tys. zł. jeżeli weźmiemy pod uwagę lata 2027-35, skumulowane dodatkowe koszty rosną odpowiednio o ponad 24 tys. zł i ponad 39 tys. zł. Dlatego też, jak przekonują autorzy opracowania, "konieczne jest rozpoczęcie zabiegów dyplomatycznych oraz lobbingowych w Unii Europejskiej mających na celu utrzymanie odrębności systemów ETS1 i ETS2 po 2030 oraz wprowadzenia skutecznego mechanizmu ograniczającego poziom cen" w obu systemach.

"ETS2 uderzą w osoby najmniej zamożne"


W listopadzie br. minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz podkreślała, zresztą nie po raz pierwszy, iż jej zdaniem założenia ETS2 muszą zostać zrewidowane.



- Powinniśmy te standardy wprowadzać dalej u siebie, ale według zupełnie innej logiki. Logika transformacji energetycznej musi być przede wszystkim logiką opłacalności dla indywidualnych ludzi i przedsiębiorców. Musi być logiką zachęty i inspiracji do zmian ku czystej energetyce i musi być logiką ochrony tych, którzy są najbardziej narażeni na konsekwencje tej transformacji energetycznej - wskazała. Podkreśliła, iż w obecnym kształcie nowy system będzie oznaczał dodatkowe obciążenie dla gospodarstw domowych oraz firm.
- ETS2 będą karą nie zachętą, będą obciążeniem, a nie inspiracją, a co więcej - logika jest taka, iż uderzą przede wszystkim w osoby najmniej zamożne - oceniła minister.
Sam premier Donald Tusk, który przez pięć lat przewodniczył Radzie Europejskiej przyznał kilka dni wcześniej, iż "niektóre założenia dotyczące emisji CO2 rozbrajają europejską gospodarkę". Dodał, iż Polska chce "mieć tanią energię, naprawdę konkurencyjną gospodarkę", a jako rząd będzie starał się o bezpieczeństwo jeżeli chodzi o ceny energii, stąd polecił ministrowi finansów przedstawienie planu mrożenia cen energii na przyszły rok. Zgodnie z decyzją Sejmu ma ono dotyczyć okresu od stycznia do września 2025 roku dla gospodarstw domowych oraz od stycznia do marca dla jednostek samorządowych i podmiotów wrażliwych. jeżeli jednak miałoby dochodzić do podobnych decyzji po wejściu w życie ETS2, wsparcie z budżetu państwa byłoby dalece niewystarczające. Dlatego też Polska zamierza walczyć o zmianę założeń nowego systemu w nadchodzącej prezydencji naszego kraju w Radzie UE.

Szykuje się koniec pieców węglowych i kotłów gazowych


Rząd stara się jednak zabezpieczyć odpowiednie środki pieniężne na złagodzenie skutków ETS2 ze źródeł zewnętrznych. Nazwany przez wiceszefa MFiPR "KPO2" Społeczny Fundusz Klimatyczny (SFK) ma finansować działania osłonowe i inwestycyjne, łącznie w kwocie około 50 mld zł. Mają one objąć zarówno kwestie związane m.in. z ogrzewaniem jak i transportem. Pieniądze mają być wypłacone w formie dopłat do rachunków czy termomodernizacji budynków.
Jednak sam ETS2 to dopiero początek zmian. Kolejna rewolucja przyjdzie za kilkanaście lat, bowiem od 2040 roku, zgodnie założeniami UE, do ogrzewania budynków nie będzie można wykorzystywać paliw kopalnych. W praktyce oznaczać to będzie konieczność likwidacji pieców na węgiel czy gaz. Po obciążeniu dodatkową opłatą od 2027 roku za korzystanie z nieekologicznych źródeł energii, kolejna zmiana przyjdzie w roku 2030 (a w przypadku budynków użyteczności publicznej - w 2028 roku). Od tego momentu zakazane zostanie montowanie w nowych budynkach instalacji wykorzystującej właśnie gaz czy węgiel.
Jeśli na zmiany regulacyjne nałożymy dodatkowo założenia Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu do 2030 r., nieuniknione wydaje się być odchodzenie od tradycyjnych sposobów ogrzewania domów i mieszkań. Zgodnie ze scenariuszem WEM, opartym na bazowych założeniach, udział OZE w sektorze ciepłownictwa i chłodnictwa wzrośnie z 22,1 proc. w 2020 r. do 32,1 proc. w 2030 r. (scenariusz ambitny - WAM - mówi o 35,4 proc.). Dodając do tego plan zamykania kopalń węgla kamiennego nie będzie możliwości zarówno zasobowych, jak i prawnych na niewykorzystywanie innych metod ogrzewania, niż ekologiczne.
Idź do oryginalnego materiału