Pawłowo to spora, licząca tysiąc mieszkańców wieś na Kaszubach. Znajduje się tu okazały klasycystyczny pałac, który po 1945 r. nie miał szczęścia do gospodarzy.
Blisko stąd do Chojnic i Krojant, gdzie 1 września 1939 r. miała miejsce pierwsza szarża kawalerii w drugiej wojnie światowej. Tu też znajduje się rodzinne gospodarstwo Marka Brunki. – W 1977 r. jeszcze studiowałem w Akademii Techniczno-Rolniczej (dziś Politechnika Bydgoska – przyp. autora), gdy kupiłem w Pawłowie niewielkie gospodarstwo – wspomina Marek Brunka. – Byłem bardzo młody, ale pełen zapału. gwałtownie założyłem rodzinę, a ponieważ żona chciała mieć dom wśród drzew, w 1993 r. założyłem sad. Dziś jest ich kilka tysięcy, głównie jabłoni i śliw. Przez lata nasze drzewa owocowe, tak jak zdecydowana większość sadowników, pryskaliśmy różnymi rodzajami preparatów chemicznych, które miały zabezpieczyć rośliny i owoce przed szkodnikami i chorobami. Z czasem zauważyłem, iż choćby zbieranie pryskanych chemią jabłek negatywnie wpływa zwłaszcza na samopoczucie moich dzieci. W 2007 r. zainteresowałem się probiotykami, którymi zastąpiłem pestycydy, i problemy zdrowotne ustąpiły jak ręką odjął. gwałtownie zwiększyły się zbiory i znacząco podniósł smak naszych owoców. Okazało się, iż w naszych jabłkach jest więcej naturalnych cukrów, amino kwasów, polifenoli, witamin. W niektórych przypadkach choćby o kilkaset procent, co zostało potwierdzone w badaniach naukowców Politechniki Gdańskiej. I to wszystko dzięki rezygnacji z tradycyjnych chemicznych oprysków i stosowaniu probiotyków.
Gospodarstwo od lat oferuje liczne przetwory z własnych owoców: mus, powidła i sok ze śliwek oraz sok i mus jabłkowy, kompoty z całych jabłek na miodzie oraz mus gruszkowy. – Sami nie mamy profesjonalnego sprzętu, więc zerwane owoce przekazujemy zaprzyjaźnionej firmie, która produkuje dla nas certyfikowane przetwory bez dodatku cukru.
Kilkanaście lat temu panu Markowi współpracę zaproponowała spółka ProBioticks Polska i tak powstała firma Brunka Natural, która na licencji amerykańskiej zamraża kompozycje różnych szczepów probiotycznych, stosowanych w szeroko pojętym rolnictwie: hodowli, sadownictwie, pszczelarstwie, hodowli ryb, uprawie zbóż.
Probiotyki do sprzątania
Bakterie probiotyczne, w zależności od przeznaczenia, można podawać w karmie, podczas oprysków, można też stosować tzw. zamgławianie. Probiotyki Brunka Natural nadają się do stosowania w oborze, stajni, chlewni, kurniku, kanalizacji, szambie, oborniku, a na większą skalę także w trakcjach ściekowych, zakładach przetwórstwa spożywczego, w ubojniach, a choćby oczyszczalniach ścieków. Jedną z wielu ich zalet jest likwidacja odoru.
Brunka Natural produkuje także wiele preparatów do mycia i czyszczenia pod hasłem: dom bez chemii. To między innymi mydło mikroorganiczne zrobione na bazie melasy z trzciny cukrowej i pudru bioceramicznego. Do cery wrażliwej opracowano mydło zielone, w którego skład wchodzą między innymi zioła i młody zielony jęczmień. W ofercie są także ekologiczny krem, mikroorganiczny szampon, odżywka, probiotyczny płyn do mycia naczyń, kolagen, probiotyczne koncentraty do mycia i odświeżania domu o zapachu lawendy lub cytryny. Jak zapewnia właściciel, jego koncentrat „ProBio Cleaner” można stosować do mycia naczyń, podłóg, sanitariatów, a choćby stosować do prania. Biodezynfekuje, wypiera chorobo twórczą mikroflorę, hamuje bądź uniemożliwia rozwój pleśni. Jest przyjazny środowisku i nie uczula.
– Ktoś mógłby zapytać, dlaczego tego nie oferują światowe korporacje? Bo nie chcą rezygnować z dotychczasowych produktów i zamiast jednego wolą sprzedać dziesięć: do toalet, podłóg, płytek ceramicznych, naczyń, do drewna, metalu, szkła, plastiku itd. – twierdzi Brunka.
Wyroby probiotyczne nie należą do tanich. Szampon kosztuje 51 zł, mydło organiczne w płynie 41 zł, maseczki 21, kolagen 161.
Małą łyżeczką też można się najeść
– Nasze wyroby opierają się tylko na naturalnych surowcach. Hydrolizowany kolagen pochodzenia wołowego zawiera kilkanaście witamin, nie ma żadnych konserwantów, tylko naturalne cukry, sok jabłkowo-cytrynowy (z koncentratu), a do tego jedna kapsułka zawiera aż 10 000 mg kolagenu. Szczególnie dumny jestem z naturalnego balsamu „PreBio Balm”, który ma bogate adekwatności antyoksydacyjne, wygładza i złuszcza naskórek, koi podrażnienia i odparzenia, a choćby przyspiesza gojenie ran. Wiąże się z nim zdarzenie, które nazwałbym metafizycznym. Kiedy jechałem samochodem, w ułamku sekundy pojawił mi się w głowie jego skład, między innymi: ProBio Puder, masło shea, kwas bursztynowy. Od razu też wiedziałem, jakie mają być ich proporcje.
Jakby tego było mało, pan Marek jest udziałowcem laboratorium w Turku. Jak zapewnia, to jedna z najlepszych i najnowocześniejszych takich placówek w Europie i na świecie, która mogła powstać między innymi dzięki grantom unijnym. Laboratorium robi badania mikrobiologiczne pasz, żywności i gleby.
– Zabiegi chemiczne, szczególnie herbicydy, utleniają próchnicę, która ma decydujące znaczenie dla jakości gleby. choćby doświadczeni rolnicy z dobrym wykształceniem nie zawsze zdają sobie sprawę, jak ważne są badania glebowe, które w przeciwieństwie do państw zachodnich u nas są jeszcze w powijakach. Badamy w glebie zawartość ponad 30 czynników. Z naszych doświadczeń wynika, iż dobra, zdrowa gleba, a co za tym idzie, zdrowe płody rolne są przede wszystkim w gospodarstwach rodzinnych, podczas gdy w gospodarstwach wielko obszarowych, które stawiają na chemię, żeby zintensyfikować produkcję, obserwujemy dramatyczną sytuację. Żeby zwiększyć zawartość próchnicy w glebie o 1 proc., potrzeba 100 lat pracy organicznej. Tymczasem stosując probiotyki przez 17 lat, udało mi się z niecałego procentu dojść do 2,5 – 3 proc. Można więc powiedzieć, iż nadrobiłem ponad 200 lat. Staram się dzielić swoją wiedzą. Od 11 lat praktycznie codziennie mam wykłady za pośrednictwem Izb Rolniczych, a także w ośrodkach wypoczynkowych, które stosują uznaną w świecie dietę dr Ewy Dąbrowskiej. Przez te lata miałem już kilkaset tysięcy słuchaczy.
Państwo Brunkowie mają siódemkę dzieci oraz 17 wnuków. Większość z nich już pracuje w rodzinnych firmach, a z czasem prawdopodobnie pozostali także pójdą w ich ślady.
– Jesteśmy prawdziwie rodzinną firmą i dzięki temu moje dzieci i wnuki nie muszą jechać do pracy do wielkich miast czy za granicę. Także te, które ukończyły studia, wykonują na miejscu prace odpowiadające ich kwalifikacjom. Kiedyś wydawało mi się, iż powinniśmy dążyć do maksymalnego zwiększenia rentowności naszej działalności i wtedy żona powiedziała mi coś, co pamiętam do dziś: Małą łyżeczką też można się najeść.