Na początku tego tygodnia zakończyły się testy pierwszego elektrycznego busa na trasie do Morskiego Oka. Nowy rodzaj transportu miałby zastąpić wozy zaprzęgnięte w konie, które od lat wożą gromady turystów, i co od lat budzi sprzeciw zwolenników zwierząt. Testy pojazdu można uznać za wyjątkowo udane, bowiem nowy elektryczny bus nad Morskie Oko zachwycił turystów, odciążył konie, a jednocześnie rozwścieczył górali.
Elektryczny bus zastąpi konie kursujące nad Morskie Oko?
Organizacje prozwierzęce i miłośnicy zwierząt od lat apelują o wprowadzenie zakazu transportu konnego nad Morskie Oko i zastąpienie zaprzęgów alternatywnymi i ekologicznymi, a przede wszystkim bardziej humanitarnymi rozwiązaniami. Również od lat sprzeciwiają się temu polscy górale, którzy twierdzą, iż zaprzęgi konne to regionalna kilkusetletnia tradycja, choć w rzeczywistości przed II wojną światową jeździły tam tylko lekkie dorożki, a fasiągi na kilkadziesiąt osób wprowadzono dopiero w PRL.
Temat wykorzystywania koni przez górali wrócił na tapet na początku maja, gdy w sieci pojawiło się nagranie, jak góral uderza w pysk leżącego z przemęczenia konia, by ten wstał i dalej zarabiał dutki dla swojego właściciela. Nagranie zbulwersowało Internautów, szczególnie iż nie jest to pierwszy materiał prezentujący zwierzę leżące z przemęczenia na jezdni.
Do sieci trafiło bulwersujące nagranie z trasy do Morskiego Oka, na którym widać konia przewożącego turystów leżącego na asfalcie.
Woźnica uderzył zwierzę w pysk, po chwili koń wstał i został ponownie zaprzęgnięty do wozu. Całą sytuację obserwował tłum turystów.
Internauci są… pic.twitter.com/N6iJKuiTMK
— ᴛʜᴇᴘᴏʟᴀɴᴅɴᴇᴡs (@thepolandnews_) May 4, 2024
W sprawę zaangażowali się posłowie nowej koalicji rządzącej, a w wyniku porozumienia między organizatorami transportu konnego a obrońcami praw zwierząt postanowiono przetestować nowy elektryczny bus, który przez dwa tygodnie woził turystów nad Morskie Oko.
Waszą tradycją są piękne, góralskie stroje, góry, a nie męczenie koni – przekonywał górali poseł Lewicy, Łukasz Litewka, który zaproponował woźnicom ufundowanie pojazdu elektrycznego i… został wyśmiany.
Jeżeli nie będzie koni, to co będzie?
Litewka: Meleksy
– Konie to nasza tradycja
Litewka: Waszą tradycją są piękne stroje, góry, a nie męczenie koni pic.twitter.com/lCePdD8Yg2
— gromota (@gromotapl) May 17, 2024
Prawdziwy chrzest bojowy nowy pojazd przeszedł w Boże Ciało, kiedy to fiakrzy – pomimo porozumienia – zdecydowali się na protest i zawiesili kursowanie wozów. Konie odpoczęły, a wielu turystów postanowiło skorzystać z nowego pojazdu, oczywiście stosując się do ograniczeń związanych z przewozem osób niepełnosprawnych.
W najbliższych miesiącach planowane są testy innych elektrycznych pojazdów. Na początku lipca na trasie pojawi się elektryczny bus pasażerski, a jeszcze w czerwcu testowany będzie elektryczny pojazd towarowy, który może zostać dostosowany do przewozów pasażerskich.
W następnym tygodniu na trasie do Morskiego Oka rozpoczynamy testy elektrycznego busa, zmniejszamy liczbę osób, które mogą być na wozie w trakcie jednego transportu, zwierzęta będą miały 60 minut postoju po każdym kursie.
To przykładowe ustalenia po dzisiejszy spotkaniu w… pic.twitter.com/vNxLvlxga6
— Paulina Hennig-Kloska (@hennigkloska) May 17, 2024
Wraz z początkiem czerwca wprowadzone zostały także nowe wytyczne dotyczące liczby pasażerów na fasiągach, mające na celu poprawę warunków pracy koni. Maksymalna liczba pasażerów została obniżona do 12 osób na trasie w górę i 15 osób na trasie w dół.
Bus jest… zbyt cichy
Z kolei elektryczny bus na trasie do Morskiego Oka może przewieźć 16 osób. Choć mimo głosów oburzenia ze strony pracujących na trasie górali testy wypadły pozytywnie, ujawniły pewne problemy. Stanisław Gąsienica-Kotelnicki, kierowca busa, w rozmowie z Gazetą Wyborczą zwrócił uwagę na bezgłośną pracę silnika, co stanowi wyzwanie dla bezpieczeństwa pieszych turystów, którzy po prostu nie słyszą nadjeżdżającego pojazdu. W przypadku kolejnych testów konieczne będzie więc zamontowanie jakiegoś urządzenia, być może takiego imitującego stukot końskich kopyt.
Z uwagi na teren parku narodowego nie używamy tu klaksonu. Czasami trzeba było przez otwarte okno krzyknąć, żeby turyści zeszli z drogi, zwłaszcza gdy padał deszcz. Kolejnym mankamentem jest tylko jedno miejsce na wózek inwalidzki – podkreślił w rozmowie z „Wyborczą„.
niech puszczają z głośników stękających górali to każdy usłyszy
— Maciej Akimow (@MaciejAkimow) June 3, 2024
Elektryczny bus wyposażony w silnik o mocy 78 kW mógł wykonać choćby sześć kursów nad Morskie Oko na jednym ładowaniu. To potwierdza jego efektywność w górskim terenie i obala argumenty górali, iż elektryk nie sprawdzi się w górach i skutecznie nie zastąpi żywego zwierzęcia. Problemem pozostaje jednak brak miejsca dla większej liczby wózków inwalidzkich, bowiem pojazd ma tylko jedno takie miejsce. Sęk w tym, iż to i tak dobra alternatywa, bowiem góralskie wozy de facto takich miejsc w ogóle nie mają.
Obecnie na trasie do Morskiego Oka działa 60 fiakrów, ale rosnące zainteresowanie elektrycznymi busami może zmienić krajobraz transportowy w tym regionie. Niestety przy dużym natężeniu ruchu, elektryczne busy mogą stanowić wyzwanie dla pieszych turystów i potencjalnie negatywnie wpłynąć na przyrodę. Tatrzański Park Narodowy analizuje teraz wyniki testów i pracuje nad zniwelowaniem wykrytych problemów.
Piękny jest ten bus, jak sk… Nie rozumiem tego, żeby kurdefiks auta jeździły, jak konie są. Koń to takie zwierzę, iż powinno pracować. Jak kobieta dawniej w pługu chodziła, to było dobrze? Nikt jej nie szanował, a teraz konia się szanuje. A co on robi? Kiedyś koń w polu robił, a teraz chodzi po asfalcie i tylko dziesięć osób wiezie. Tu mamy Tatrzański Park Narodowy. Albo konie, albo nic – miał się oburzać jeden z górali według relacji portalu SmogLab.
Gehenna koni nad Morskim Okiem
Miłośnicy zwierząt i organizacje prozwierzęce od lat apelują o całkowitą likwidację transportu konnego na trasie do Morskiego Oka, argumentując, iż konie cierpią z powodu nadmiernego obciążenia.
W wyniku wieloletniego śledztwa zgromadziliśmy wstrząsające dane, dotyczące pracy koni na trasie do Morskiego Oka. Kiedy po raz pierwszy je podsumowałam, trzy razy sprawdzałam, czy nie ma w nich przekłamań. Bo nie mieściło mi się w głowie, iż aż tak wiele koni z Morskiego Oka trafiło na rzeźniczy hak. Tym bardziej, iż fiakrzy od lat powtarzają, iż konie traktują wręcz lepiej niż swoje żony. Niestety, jakbym nie liczyła, do rzeźni trafiło 61 proc. koni, wycofanych z pracy na trasie. 433 zwierzęta w 10 lat! – alarmuje Anna Plaszczyk z Fundacji Viva!
Opiszę wam naszą polską tradycję.
Taką, która torturuje i niszczy.
Taką, w której zabija się dla pieniędzy.
Taką, której cywilizowany świat się wstydzi.
Bo Tatrzański Park Narodowy, to chyba jedyny park na świecie w którym zwierzęta są zamęczane na śmierć.
I przedstawię… pic.twitter.com/X0Ck1vSMhU
— 𝐏𝐀𝐏𝐀𝐖𝐄𝐑𝐘𝐍𝐀 (@angelika_tudor) May 25, 2024
Dr Marek Tischner, specjalista chorób koni z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, argumentuje jednak, iż likwidacja transportu konnego mogłaby prowadzić do tragicznych konsekwencji dla zwierząt. Uważa, iż 300 koni mogłoby trafić na rzeź, ponieważ fundacje prozwierzęce nie byłyby w stanie zapewnić im odpowiedniej opieki.
Aktywiści odbijają piłeczkę, iż to przecież nie ich wina, iż właściciele koni po sezonie sprzedają je na ubój, zamiast przekazać je odpłatnie organizacjom prozwierzęcym. Według Vivy w ciągu 10 lat górale sprzedali do rzeźni 61 proc. zwierząt pracujących na szlaku, czyli sumie 433 konie. Fundacje prozwierzęce dały radę wykupić tylko 17 koni.
Pracę zaprzęgową koni na trasie do Morskiego Oka oceniam jednoznacznie negatywnie. Argumentacja neuronaukowa nie pozostawia wątpliwości: konie ciągnące tzw. fasiągi są stale zestresowane i przebodźcowane otaczającym je ruchem, krzykiem, hałasem, choćby zapachami, z uwagi na duży ruch turystyczny – wskazuje prof. Marcin Urbaniak z Katedry Etyki Ogólnej Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.
Według Fundacji Viva! aż 68% Polek i Polaków jest za likwidacją transportu konnego do Morskiego Oka. Organizacja przygotowała w tej sprawie petycję, którą można podpisać tu.
Dojazd w Tatry skróci się o kwadrans. Są postępy w realizacji autostrady