W ostatnich miesiącach temat wprowadzenia elektrycznych busów na trasę do Morskiego Oka budzi szerokie zainteresowanie i nadzieje na ekologiczne zmiany w Tatrzańskim Parku Narodowym (TPN). Mimo iż przetarg na elektryczne busy do Morskiego Oka niedawno się zakończył, wpłynęła tylko jedna oferta, co stawia przyszłość tego projektu w nieco niepewnym świetle.
Elektryczne busy jeszcze nie jeżdżą do Morskiego Oka
Decyzja o zakupie elektrycznych busów dla osób z trudnościami w poruszaniu się to rezultat majowego spotkania między Tatrzańskim Parkiem Narodowym, Ministerstwem Klimatu i Środowiska oraz różnymi zainteresowanymi stronami, w tym aktywistami prozwierzęcymi i przewoźnikami konnymi. Wspólnie wypracowano porozumienie, które uwzględniało zakup czterech pojazdów elektrycznych i wprowadzenie ich na trasę. Elektryczne busy do Morskiego Oka, mają być alternatywą dla konnych zaprzęgów.
Jak się jednak okazało, do końca terminu składania ofert, przypadającego na 12 listopada, zgłosiła się tylko jedna firma – warszawska MERCUS PSQ Sp. z o.o., która zaoferowała pojazdy w cenie 3,198 mln złotych. TPN analizuje teraz tę ofertę, która mieści się w prognozowanych kosztach. Elektryczne busy zaprojektowane na trasę do Morskiego Oka muszą bowiem spełniać surowe wymagania techniczne:
- Rampa i miejsce dla wózków inwalidzkich – busy mają być wyposażone w rampy ułatwiające dostęp osobom na wózkach.
- Klimatyzacja i izolacja akustyczna – wymogiem przetargu jest także klimatyzacja oraz wygodna tapicerka z izolacją termiczną i dźwiękową, by podróż była komfortowa.
- Panele słoneczne – busy mają być wyposażone w panele solarne wspierające ładowanie baterii, co zwiększy ich wydajność i obniży emisję.
- Nowoczesność – pojazdy mają być wyprodukowane nie wcześniej niż w tym roku, by wykorzystać najnowsze technologie w zakresie pojazdów elektrycznych.
Busy do Morskiego Oka nie zastąpią koni
Pomysł wprowadzenia elektrycznych busów na trasę do Morskiego Oka jest częściowo odpowiedzią na żądania aktywistów prozwierzęcych, którzy od lat domagają się wycofania konnych zaprzęgów. Według nich, konie są nadmiernie obciążane podczas wciągania wozów pod górę, co naraża je na dyskomfort i kontuzje. w tej chwili jednak zaplanowano, iż elektryczne busy do Morskiego Oka funkcjonować będą równolegle z transportem konnym, umożliwiając przede wszystkim transport osób mających trudności z chodzeniem.
Temat wykorzystywania koni przez górali wrócił na tapet na początku maja, gdy w sieci pojawiło się nagranie, jak góral uderza w pysk leżącego z przemęczenia konia, by ten wstał i dalej zarabiał dutki dla swojego właściciela. Nagranie zbulwersowało Internautów, szczególnie iż nie jest to pierwszy materiał prezentujący zwierzę leżące z przemęczenia na jezdni.Aby zapewnić odpowiednie warunki pracy koniom, TPN wprowadził regulacje dotyczące ich wykorzystania na tej popularnej trasie turystycznej.
Zakup czterech elektrycznych busów jest finansowany przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska, które dostrzega potrzebę ekologicznych rozwiązań w jednym z najpiękniejszych obszarów Polski. Wprowadzenie takich pojazdów pozwoli także na ograniczenie emisji i zadba o środowisko naturalne, a jednocześnie umożliwi turystom komfortowy i przyjazny dla środowiska transport.
Jeżeli nie będzie koni, to co będzie?
Litewka: Meleksy
– Konie to nasza tradycja
Litewka: Waszą tradycją są piękne stroje, góry, a nie męczenie koni pic.twitter.com/lCePdD8Yg2
— gromota (@gromotapl) May 17, 2024
Gehenna koni nad Morskim Okiem
Miłośnicy zwierząt i organizacje prozwierzęce od lat apelują o całkowitą likwidację transportu konnego na trasie do Morskiego Oka, argumentując, iż konie cierpią z powodu nadmiernego obciążenia.
W wyniku wieloletniego śledztwa zgromadziliśmy wstrząsające dane, dotyczące pracy koni na trasie do Morskiego Oka. Kiedy po raz pierwszy je podsumowałam, trzy razy sprawdzałam, czy nie ma w nich przekłamań. Bo nie mieściło mi się w głowie, iż aż tak wiele koni z Morskiego Oka trafiło na rzeźniczy hak. Tym bardziej, iż fiakrzy od lat powtarzają, iż konie traktują wręcz lepiej niż swoje żony. Niestety, jakbym nie liczyła, do rzeźni trafiło 61 proc. koni, wycofanych z pracy na trasie. 433 zwierzęta w 10 lat! – alarmuje Anna Plaszczyk z Fundacji Viva!
Opiszę wam naszą polską tradycję.
Taką, która torturuje i niszczy.
Taką, w której zabija się dla pieniędzy.
Taką, której cywilizowany świat się wstydzi.
Bo Tatrzański Park Narodowy, to chyba jedyny park na świecie w którym zwierzęta są zamęczane na śmierć.
I przedstawię… pic.twitter.com/X0Ck1vSMhU
— 𝐏𝐀𝐏𝐀𝐖𝐄𝐑𝐘𝐍𝐀 (@angelika_tudor) May 25, 2024
Dr Marek Tischner, specjalista chorób koni z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, argumentuje jednak, iż likwidacja transportu konnego mogłaby prowadzić do tragicznych konsekwencji dla zwierząt. Uważa, iż 300 koni mogłoby trafić na rzeź, ponieważ fundacje prozwierzęce nie byłyby w stanie zapewnić im odpowiedniej opieki.
Aktywiści odbijają piłeczkę, iż to przecież nie ich wina, iż właściciele koni po sezonie sprzedają je na ubój, zamiast przekazać je odpłatnie organizacjom prozwierzęcym. Według Vivy w ciągu 10 lat górale sprzedali do rzeźni 61 proc. zwierząt pracujących na szlaku, czyli sumie 433 konie. Fundacje prozwierzęce dały radę wykupić tylko 17 koni.
Pracę zaprzęgową koni na trasie do Morskiego Oka oceniam jednoznacznie negatywnie. Argumentacja neuronaukowa nie pozostawia wątpliwości: konie ciągnące tzw. fasiągi są stale zestresowane i przebodźcowane otaczającym je ruchem, krzykiem, hałasem, choćby zapachami, z uwagi na duży ruch turystyczny – wskazuje prof. Marcin Urbaniak z Katedry Etyki Ogólnej Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.
Według Fundacji Viva! aż 68% Polek i Polaków jest za likwidacją transportu konnego do Morskiego Oka. Organizacja przygotowała w tej sprawie petycję, którą można podpisać tu.
Dojazd w Tatry skróci się o kwadrans. Są postępy w realizacji autostrady