Co czeka bloki z wielkiej płyty? Dariusz Blocher, Unibep: To nie jest technologia, która przetrwa 30 lat jeszcze

3 godzin temu
Zdjęcie: INTERIA.PL


Wielka płyta wciąż zdobi krajobraz polskich miast. - jeżeli dobrze pamiętam to jest około 2 mln mieszkań – mówi Interii Biznes Dariusz Blocher, prezes Unibepu. I chociaż cykl życia tych bloków jest wydłużany, to jednak zbliża się czas, gdy trzeba będzie odpowiedzieć sobie na pytanie: co z tym zrobić? - To nie jest technologia, która przetrwa 30 lat jeszcze. Myślę iż to jest perspektywa 10, może 20 lat, gdzie będziemy musieli powoli rozbierać budynki z wielkiej płyty i budować na ich miejsce coś nowego – dodaje. W rozmowie z Interią wskazuje także na wyzwania przed jakimi staje polska gospodarka i branża budowlana, w tym m.in. ze względu na realizację wielkich projektów infrastrukturalnych. - Plany są oczywiście duże - podkreśla.


Budownictwo to jest branża, która ma 220 tys. podmiotów, 1,3 mln osób pracujących i 11 proc. PKB. - Jest grupa firm, która zarabia i grupa firm, która nie zarabia. Trend jest taki, iż im większa firma, tym mniej zarabia i ta rentowność rzeczywiście branży jest niska. Generalnie jest to branża nisko rentowna i potrzebuje dużych przychodów, żeby generować masę pieniądza i inwestować w coś innego. Dzisiaj bardziej się borykamy z brakiem pracy, bo produkcja budowlano-montażowa dosyć istotnie spadła za 7 miesięcy - mówi Interii Dariusz Blocher, prezes Unibepu podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu (3-5 września). Reklama
Czy duże projekty infrastrukturalne to jednak szansa dla firm budowalnych? - Krótkoterminowo to oczywiście mamy problem, 7-procentowy spadek produkcji budowalno-montażowej, czyli obniżymy PKB Polski o 0,4, może 0,5 proc. Natomiast plany są oczywiście duże: musimy dokończyć cykl budowy dróg, musimy budować kolej od nowa tak naprawdę, mamy dużo do zrobienia z wodą, cała transformacja energetyczna, atom, offshore. Gdyby to policzyć, to jest to te 1500 mld zł, które musimy zainwestować w 10-15 lat. Więc perspektywa jest dobra - tłumaczy.


Jednocześnie przyznaje, iż "z reguły w branży budowalnej było tak, iż jak jest dużo pracy, to firmy mniej zarabiają". Dlaczego? Jak wyjaśnia rozmówca Interii: "wtedy właśnie nie patrzy się na ryzyka, nie bilansuje się odpowiedzialności, otwiera się rynek bardzo szeroko, firmy konkurują w nieodpowiedzialny sposób i następuje przede wszystkim eskalacja kosztów pracy i kosztów materiałów, czego wszyscy chcielibyśmy uniknąć". - I o to bardzo apelujemy, żeby robić taką nieprzemyślaną politykę inwestycyjną - dodaje.
Przyznaje też, iż zbyt duże nagromadzenie projektów w krótkim czasie potrafi być "destrukcyjne". - My się tego boimy bo tak było zawsze; ta kumulacja następowała albo przez cykle unijne, albo przez wybory, albo przez coś innego. My wiemy, iż to jest destrukcyjne dla rynku i dla konsumentów i nie zawsze to umiemy naprawić. Jest lepiej niż było, ale koordynacja między różnymi typami inwestycji i zamawiających by się naprawdę przydała. Uniknęlibyśmy wpadek, bankructw i przede wszystkim gwałtownego wzrostu cen - wskazuje Dariusz Blocher.

Czy grozi nam kolejny nagły wzrost cen materiałów budowalnych?


- Ceny będą rosły. o ile chodzi o koszyk produktów dzisiaj według GUS to jest około 0,4 proc. miesięcznie. Jedna trzecia w koszcie materiałów to jest koszt pracy. Praca będzie droższa w Polsce i dobrze. Musimy się przygotować na to, iż koszty i ceny będą rosły, tylko byleby nie rosły tak jak do tej pory - spekulacyjnie i skowo. To wtedy sobie wszyscy poradzimy - mówi rozmówca Interii.
- My musimy widzieć perspektywę, iż w roku nie tylko 2025, ale 2026, 2027-2029 będą takie a nie inne przetargi, w takich a nie innych kwartałach i ja wtedy jestem w stanie zainwestować w maszyny, które amortyzuję przez 20 lat, pracowników, mogę ich wyszkolić. Jak będziemy tak czekali do ostatnich chwili, a później - hura, coś zbudujemy, to oczywiście zrobimy to w jakiejś części ale będzie to okupione dużymi stratami - ocenia. Podczas rozmowy na Forum Ekonomicznym w Karpaczu przyznaje także, iż "Unibep to 3 mld zł przychodów" i wskazuje, iż spółka celuje "w kontrakty rzędu 500 mln zł".
- Będziemy się koncentrowali głównie na infrastrukturze, czyli drogi i po to już mamy prawie 42 proc. w portfelu tych dróg. Wyjdziemy poza te nasze cztery województwa, w których dzisiaj pracujemy, czyli północno-wschodnie, pojawimy się szerzej. Chcemy wspólnie z partnerem kolejowym uczestniczyć w kontraktach kolejowych, ale nie nawierzchnia, tylko wspierać go, jeżeli chodzi o budowanie przepustów czy dojazdów. Hydrotechnika - to nas interesuje i przede wszystkim taka mała energetyka. Dzisiaj jesteśmy dosyć aktywni, mamy 0,5 mld zł przychodu w drobnej energetyce, czyli kotły biomasowe, ciepłownie miejskie, gminne, kotły gazowe, kontrakty do 300-400 mln zł. Nie zapominamy o naszych tradycyjnych inwestorach, czyli w kubaturze, budynki różnego rodzaju też chcemy stawiać - wyjaśnia.
Prezes Unibepu wskazuje także, iż spółka w tej chwili stoi na trzech nogach. To działalność budowlana, działalność deweloperska i domy modułowe.
- Weryfikujemy oczywiście nasz rozwój w każdym tym obszarze. Mieliśmy bardzo trudny rok 2023, straciliśmy mnóstwo pieniędzy, to zostawiło oczywiście jakiś ślad i tak gwałtownie nie mogę zrealizować tej strategii, którą mieliśmy, ale generalnie ona jest nakreślona, wiemy w którą stronę idziemy. Ten rok jest już dużo lepszy, myślę iż takie realne odbicie będzie w przyszłym roku. Ale żeby to robić szybciej to powinniśmy do niektórych biznesów pozyskać partnerów finansowych, którzy by nam pozwolili pozyskać kapitał, pozyskać grunty albo szybciej sprzedawać nasze domy modułowe za granicą - mówi Interii Blocher.

Rynek jest trudny. Branża ma pięć kluczowych postulatów


Rozmówca Interii przypomina inicjatywę: "Budownictwo dla Polski". - Chcemy budować w sposób zrównoważony. Mamy pięć takich kluczowych postulatów: skuteczna ochrona rynku polskiego, żeby dawać tym firmom, które są patriotycznie odpowiedzialne, wykonują zadania, płacą podatki; wzmocnienie administracji w zakresie uzyskiwania różnego rodzaju pozwoleń - bo to jest naprawdę droga przez mękę i to się musi zmienić; zrównoważone ryzyka w kontraktach, bo te kontrakty nie są waloryzowane uczciwie w ani jedną, ani w drugą stronę, ponosimy zbyt dużo ryzyk związanych z karami; samooczyszczenie branży - powinniśmy opracować kodeks dobry praktyk postępowania i nie brać tych ryzykownych kontraktów i jest cała sfera pracownicza, edukacji, równouprawnienia płci - mamy bardzo mało kobiet w branży, to jest 12 proc. - wylicza Blocher.
- Jest dużo do zrobienia. Nie możemy tylko apelować do polityków, inwestorów, tylko zróbmy coś sami jako branża, bo inaczej za 10 lat nie będziemy mieli kim wykonywać i czego wykonywać w Polsce - ostrzega.
Pytany o to czy to się już dzieje, przyznaje, iż jeżeli chodzi o regulację branży to jest ona na początku drogi.
- Apelujemy także o zrównoważoną politykę migracyjną, żebyśmy mieli dostęp do siły roboczej, bo demografia jest jaka jest. I przede wszystkim wyzwania technologiczne - to jest coś z czym się branża musi zmierzyć, bo to jedna z najmniej innowacyjnych branż. O ile w cyfryzacji dużo się dzieje, to sama technologia budowy jest taka sama jak 20 lat temu albo 200 lat temu. Tutaj musimy zrobić duży postęp, bo inaczej naprawdę nie będziemy mieli czego budować. A bez budowania Polska się nie będzie rozwijała (...) Jak w to nie uwierzymy to zatrzymamy się w rozwoju, a jesteśmy 10 lat za krajami UE, tej zachodniej - przestrzega.
Podczas rozmowy z Interią, prezes Unibepu odniósł się także do technologii modułowej domów.
- To jest nowa technologia, mamy już doświadczenia na rynku polskim i skandynawskim. Jest to trudno sprzedawalny produkt, ale na pewno bardzo ekologiczny i szybki. W ciągu 2-3 miesięcy jesteśmy w stanie postawić blok na 60-70 mieszkań. To jest jakaś przyszłość, w ogóle prefabrykacje i moduły - to budownictwo będzie się w tym kierunku rozwijało. Tylko my o tym mówimy już od 10 lat i tak na duża skalę się jeszcze nie zmieniło. Ale wierzę, iż za chwilę to będzie ten przełom i czy w technologii drewnianej, betonowej czy stalowej moduły i prefabrykacja będą przyszłością - ocenia.
Pytany z kolei skąd ten brak przekonania do tego typu technologii, prezes Unibepu zwraca uwagę, iż to domena Polski. - W Skandynawii tego problemu nie ma, w USA budują tylko w drewnie. Polak ma tę mentalność, iż to musi być cegła, ma to być trwałe (...) oczywiście te legendy o wielkiej płycie też zostawiły pewien ślad w mentalności. Oczywiście to się zmienia (...) Liczę na to, iż ta świadomość będzie większa, ale myślę iż to proces na kilkanaście lat, nie kilkanaście miesięcy - zauważa.

Co zrobić z wielką płytą? Ten problem sam nie zniknie


- jeżeli dobrze pamiętam, to jest około 2 mln mieszkań w wielkiej płycie. Ona miała swój cykl życia, czy ma, on jest wydłużany po badaniach technicznych. Tam są remonty, docieplenia, to nie jest tak, iż tam się nic nie dzieje. Ale to nie jest technologia, która przetrwa, ta którą mamy, 30 lat jeszcze. Myślę iż to jest perspektywa 10, może 20 lat, gdzie będziemy musieli powoli rozbierać budynki z wielkiej płyty i budować na ich miejsce albo gdzie indziej coś nowego - mówi Interii Dariusz Blocher.
- Ale jak to zrobić to przyznam szczerze - nie wiem. Taki blok to kilkudziesięciu czy kilkuset mieszkańców i oni by to musieli zrobić z własnych pieniędzy. Ja tego nie widzę... Ale żeby zaproponować rozwiązanie oprócz tego - niech to Skarb Państwa lub gminy wezmą w jakimś stopniu na siebie - to chyba się nie uda. To będzie prawdopodobnie jakiś miks prywatnych inwestycji, trochę środków unijnych czy innych. To nas czeka, tylko na razie to odsuwamy w czasie. Wiemy jaki to byłby koszt, bo 2 mln mieszkań to jest dużo pieniędzy, chyba więcej niż PKB Polski - zauważa.
Do tego pozostało wielki projekt termomodernizacji i zmniejszania emisyjności budynków w UE. Pieniędzy na wszystko może nie wystarczyć. Rozmówca Interii wskazuje, iż "gminy mają bardzo duże potrzeby, począwszy od ulic po źródła ciepła - bardzo aktywnie pracujemy w gminach, budujemy biomasowe ciepłownie czy oparte na silnikach gazowych. Tych pieniędzy nie będzie tyle, ile byśmy chcieli. Można intensyfikować niektóre źródła, np. pieniądze prywatne. Ważne żeby to zaplanować i rozkładać na dłuższy czas, bo to się po prostu musi wydarzyć. Nie ma innego wyjścia. Polska musi też dokonać transformacji energetycznej, żeby 75 proc. było odnawialne a nie z węgla - dodaje.

Czy branża potrzebuje kredytu 0 proc.?


- Branża jako cała nie, dlatego iż budownictwo mieszkaniowe to jest 10-12 proc. całej branży budowlanej. Deweloperzy prędzej. Natomiast myślę, iż bardziej potrzebujemy decyzji, bo dzisiaj dramatycznie spada sprzedaż nowych mieszkań u deweloperów, w miesiącach lipiec-sierpień to jest kilkudziesięcioprocentowy spadek ze względu na niepewność. Różnego rodzaju, jedną z nich jest to czy będzie ten kredyt czy nie. Dla nas ważniejsza jest decyzja - mówi Interii Dariusz Blocher.
Jak podkreśla, brak około miliona mieszkań w dużych miastach, wymagałby pewnej strategii: jakie mieszkania chcemy budować, jakie powinny być prywatne, jakie na wynajem długoterminowy, jakie socjalne. - Mamy 4 proc. zasobów gminnych mieszkań i socjalnych, a mieliśmy 17 proc. Takich mieszkań też potrzebujemy. I wtedy dopiero zdecydować, czy wspierać w danym momencie taką akurat inwestycją czy inną, i w taki czy w inny sposób. Tego bym się nie bał - dodaje.
W rozmowie wskazuje także, iż jest duża grupa klientów, których dzisiaj nie stać na kredyt, a tak - w przypadku uruchomienia niskooprocentowanego kredytu - mogliby go wziąć.
- Więc oczywiście to jest pozytywny efekt, natomiast wszyscy się boją wzrostu niekontrolowanego cen mieszkań. Ja bym się tego nie bał, bo to co było dwa lata temu, nie było związane z kredytem 2-procentowym. To było związane z nagłym, niekontrolowanym wzrostem kosztów energii elektrycznej, produkcji, materiałów i robocizny. Dlatego nam podrożały mieszkania, bo koszty wzrosły, a nie dlatego, iż na dużą skalę ktoś spekulował na cenach. To oczywiście mogło mieć jakieś miejsce, ale na pewno nie w takiej skali jak to dzisiaj na rynku jest pokazywane - wyjaśnia.
Proponuje także inne rozwiązania, które mogłyby ustabilizować sytuację na rynku tak mieszkaniowym, jak i kredytowym. - Być może warto w systemie bankowym wprowadzić system kredytów ze stałą ale niską stopą procentową. My tego nie mamy w Polsce, a wszędzie na świecie to jest. A druga rzecz, żeby zobowiązania kredytowe nie szły za człowiekiem na całe życie, tylko zostały przypisane do danej nieruchomości jak jest w większości krajów. To by już uspokoiło sytuację - podsumowuje.
Rozmawiał Bartosz Bednarz
Idź do oryginalnego materiału