Co dalej z gospodarką? Produkcja wystrzeliła. Powstaje pytanie: dlaczego?

2 godzin temu
Zdjęcie: Polsat News


Bankowcy zwiesili nosy na kwintę. Popyt na kredyt wyparował i nie przywidują, żeby w ciągu pół roku się pojawił. Gospodarka - w ich oczach - radzi sobie coraz gorzej, a sytuacja przedsiębiorstw jest wciąż kiepska. A tu nagle dane o produkcji przemysłowej w październiku pokazują zupełnie inny obraz, jakbyśmy zmienili kanał, na którym leci mroczny dramat na komedię romantyczną. Co się naprawdę z gospodarką dzieje?


Powiedzmy uczciwie od razu - nie wiemy. Dlatego, iż kolejne napływające dane tworzą skrajnie inny wizerunek. We wrześniu - po głębokim i zupełnie nieoczekiwanym spadku sprzedaży detalicznej - pojawiły się głosy wieszczące załamanie konsumpcji, choć to miesiąc, kiedy wydatki konsumpcyjne naturalnie się zwiększają. Spokojnie, na razie to tylko jeden miesiąc, za wcześnie, żeby mówić o jakiejkolwiek zmianie trendu - mówią inni. W październiku konsumpcja wzrosła - wzrosła o 1,3 proc. w ujęciu rocznym, a miesiąc do miesiąca zwiększyła się o 7,8 proc. - podał Główny Urząd Statystyczny.Reklama



Teraz kolejne nadeszło zaskoczenie i to jakie. W październiku produkcja przemysłowa wystrzeliła w niebo jak rakieta ATACMS, aż o 4,7 proc., zaskakując prognostów. Co więcej - produkcja wzrosła przy utrzymującej się deflacji cen producentów (choć trochę obniżającej się w stosunku do poprzednich miesięcy), więc zaskoczenie pozostało silniejsze. Co więcej - produkcja wzrosła niemal we wszystkich sektorach, w tym aż o 5 proc. w przetwórstwie przemysłowym. Tak dobre dane ucieszyły premiera Donalda Tuska i ministra finansów Andrzeja Domańskiego.


"Wreszcie! W październiku według prognoz analityków produkcja miała wzrosnąć o 1,8 proc., a tymczasem mamy 4,7! I to mimo pogarszającej się wciąż sytuacji u naszych zachodnich sąsiadów" - skomentował premier dane GUS na platformie X.
"Produkcja przemysłowa w górę o 4,7 proc. r/r (wyraźnie powyżej oczekiwań analityków). Przetwórstwo przemysłowe rośnie aż o 5,0 proc. r/r. Odbija zdecydowana większość sektorów. Odsezonowany indeks produkcji najwyżej w historii! Przyspieszamy" - napisał minister finansów.

Dlaczego produkcja nagle wystrzeliła?



Gorzej, iż ani minister ani premier, ani też analitycy nie mają dobrego wytłumaczenia, dlaczego tak się stało. Wskaźnik PMI dla polskiego przemysłu w październiku lekko się poprawił, ale jeżeli we wrześniu faktycznie nastąpiło załamanie konsumpcji towarów - jak pokazały to dane o sprzedaży detalicznej - to po co więcej produkować? A najmocniej bo o 11,9 proc. wzrosła rok do roku produkcja dóbr konsumpcyjnych trwałych.
Popyt zagraniczny? Nic nie sugeruje, także wskaźniki PMI w Niemczech i w strefie euro, żeby nagle popyt zagraniczny się odbudował. Analitycy Credit Agricole Bank Polska maja hipotezę, iż zagraniczny popyt nagle obudził się gdyż producenci ze strefy euro chcą upchnąć jak najwięcej towarów w USA zanim Donald Trump wprowadzi cła. Dlatego więcej kupują u polskich poddostawców. To jest prawdopodobne, ale zapowiada tylko krótkoterminową zmianę w popycie zagranicznym, a zatem i w polskich danych o produkcji.
Analitycy ING Banku Śląskiego napisali, iż dane mogą sugerować, iż impuls inwestycyjny, związany ze środkami z UE, powoli się rozkręca. To bardzo prawdopodobne, jednak impuls inwestycyjny zaowocuje zwiększeniem produkcji dopiero za kilka miesięcy. "Szeroki" wzrost produkcji przemysłowej nie potwierdza hipotezy, iż "pociągnął" ją popyt na dobra inwestycyjne, choć na pewno w tym segmencie popyt rośnie. Produkcja dóbr inwestycyjnych wzrosła o 5,4 proc. rok do roku, dwa razy mniej niż dóbr konsumpcyjnych trwałych. Trzeba pamiętać także o tym, iż dobra inwestycyjne są głównie importowane z zagranicy.

Tak tworzy się historia


Dane o produkcji za październik zapiszą się mimo wszystko złotymi zgłoskami w historii.
"W historii danych, którymi dysponujemy tylko pięć razy odnotowano tak silny wzrost produkcji miesiąc do miesiąca i był on wówczas powiązany głównie ze znoszeniem obostrzeń w trakcie pandemii COVID-19. W rezultacie po trzech miesiącach spadków poziom odsezonowanej produkcji osiągnął w październiku najwyższy poziom w historii" - napisali analitycy CA BP.

Radość przedstawicieli rządu nie dziwi, bo po blisko roku u władzy opinia publiczna przypisuje właśnie jej odpowiedzialność za produkcję, stan środowiska, dziury na autostradach, a choćby dobrostan żurawi. Niesłusznie. Gospodarka nie działa tak, jak wajcha motorniczego, gdy ten przestawia zwrotnicę, choćby gdyby to była zwrotnica dziejów. Procesy gospodarcze są długotrwałe, nagle zmiany są wyjątkowo rzadkie. Pandemia, wojna, a zwłaszcza osiem lat rządów PiS wepchnęły polską gospodarkę w traumę, z której długo będzie się jeszcze leczyć, a słaba koniunktura w Europie nie będzie terapii sprzyjała.
Dlatego słowo "przyspieszamy" jest na wyrost, tym bardziej, iż nie wiemy skąd się to nagłe przyspieszenie wzięło. Tym bardziej, iż dane o wzroście gospodarczym za III kwartał (spowolnienie do 2,7 proc. licząc rok do roku wobec 3,2 proc. w II kwartale) świadczyło o tym, iż gospodarka, po entuzjastycznym odbiciu w I półroczu, może wracać do stagnacyjnego trendu z 2023 roku, czyli schyłkowych rządów PiS.

Czy wracamy do stagnacji?


Tak właśnie bankowcy postrzegają sytuację gospodarki - wynika z comiesięcznych badań koniunktury w bankach prowadzonych przez ośrodek Minds&Roses. W ich prognozach obraz sytuacji ekonomicznej kraju i przedsiębiorstw pogarsza się. Listopadowa prognoza sytuacji firm jest niższa o 18 pkt niż na początku roku. Ocena sytuacji gospodarczej kraju jest także niższa niż na początku roku - o 20 pkt.
- To prognozy, które nie napawają szczególnym optymizmem - mówił na konferencji Związku Banków Polskich Marcin Idzik prezentując wyniki ostatnich badań.


Powodem pesymizmu jest brak popytu na kredyt, a szczególnie na kredyt inwestycyjny ze strony przedsiębiorstw, bez czego polska gospodarka nie ruszy do przodu. Bankowcy mówią, iż przez cały czas utrzymuje się niska dynamika popytu taki kredyt a w perspektywie sześciu miesięcy oczekują dalszego pogorszenia popytu zamiast stopniowego wzrostu.
- Koniunktura na rynku kredytowym się pogarsza (...) Wyjątkiem jest rynek kredytów mieszkaniowych - powiedział Marcin Idzik.
W środę poznamy szczegółowe dane o PKB w III kwartale, na podstawie których będzie można snuć bardziej wiarygodne hipotezy, co gospodarce wciąż dolega, a co budzi nadzieję na zmiany. Z miesięcznych danych o produkcji przemysłowej, jakkolwiek nie byłyby dobre, trudno wróżyć.
Jacek Ramotowski
Idź do oryginalnego materiału