Cztery miesiące protestów to tylko początek – rolników czeka walka przez lata (wywiad)

1 tydzień temu

Nie na przejściach granicznych, autostradach i miastach, ale protest rolników będzie trwał. Młodzi nie zamierzają odpuszczać – wiedzą, iż teraz jest czas, gdy waży się ich los, ich przyszłość. Mają świadomość, iż podjęli walkę z gigantem i iż ta walka będzie trwać przez lata. O kontynuacji protestów rolniczych i głównych celach działań rozmawiamy z Damianem Murawcem.

Sebastian FitFarmer Staniewski przekazał w mediach społecznościowych, iż rolnicy z 6 województw i 14 powiatów podjęli decyzję o kontynuacji protestów. Mają one polegać na tym, iż w co drugą i co czwartą sobotę miesiąca w godzinach 8-9 rolnicy będą wyjeżdżać z gospodarstwa traktorami oflagowanymi flagami Polski. Ciągniki nie mają blokować dróg ani utrudniać ruch drogowy, mają się tylko pokazać, żeby było wiadomo, iż rolnicy wciąż protestują.

Jak wiadomo, protesty rolnicze wygasły, albo samoistnie, z powodu konieczności rozpoczęcia prac polowych, albo na mocy decyzji urzędowych (jak blokada granicy w Dorohusku). Jednocześnie Komisja Europejska zgodziła się na zmianę budzących największe kontrowersje zapisów w WPR, a polskie Ministerstwo Rolnictwa ogłosiło dopłaty do zbóż. Po upływie co najmniej 4 miesięcy protestów rolniczych nie wydaje się, aby w tej chwili rolnicy mogli zyskać coś więcej.

Czemu więc ma służyć omówiona wyżej oddolna akcja protestacyjna? Zapytaliśmy o to Damiana Murawca, członka Ruchu Młodych Farmerów, jednego z koordynatorów Oddolnego Ogólnopolskiego Protestu Rolników.

– Każda inicjatywa jednocząca rolników w walce o wspólną sprawę jest dobra. Wspólną sprawą, nie tylko rolników, ale całego społeczeństwa, jest zmienić szalone pomysły nazwane Zielonym Ładem w rozsądne projekty. Wiemy, iż nie załatwimy tego kilkoma, choćby największymi protestami: czeka nas walka przez lata – mówi Damian Murawiec.

Prócz niszczącego „Zielonego Ładu” problemem rolników polskich jest też import surowców rolnych z Ukrainy. Decyzja o przedłużeniu bezcłowego eksportu z Ukrainy do UE zapadła bez możliwości odwołania. Parlamentarzyści europejscy i urzędnicy KE uważają, iż zawarte w tej decyzji pewne ograniczenia dla handlu ochronią europejskich rolników. A co sądzą o tym sami rolnicy?

– Jesteśmy całkowicie niezadowoleni z tego nowego porozumienia. Czujemy się oszukani przez pana premiera i panów ministrów rolnictwa, bo słyszeliśmy zapewnienia, iż rząd zrobi wszystko, żeby ochronić nas przed importem z Ukrainy. Wydawało się, iż w pełni się rozumiemy, a teraz widzimy, iż rząd kilka zrobił w naszej sprawie. Muszę jednak przyznać, iż jesteśmy osamotnieni w naszych oczekiwaniach, bo gdy uczestniczyłem w spotkaniu w Wilnie przedstawicieli rolnictwa z Litwy, Polski i Ukrainy zorientowałem się, iż jest w UE wiele krajów, którym nie przeszkadza jednostronny bezcłowy import z Ukrainy – mówi członek Ruchu Młodych Farmerów.

Komisja Europejska zapewnia, iż okres 06.2024 – 06.2025 to ostatni rok obowiązywania specjalnego porozumienia o bezcłowym handlu UE-Ukraina. Nie ma powodu nie wierzyć w to – wszak Ukraina już rozpoczęła negocjacje o akcesji, spodziewa się przyjęcia najpóźniej do 2030 r., prawdopodobnie więc za rok po prostu będzie już miała normalne prawa członka UE w zakresie obrotu towarami.

Co w tej sytuacji zamierzają zrobić młodzi polscy rolnicy? Czy zdają sobie sprawę z tego, iż importu z Ukrainy już nie zatrzymają, iż to mleko nie tylko już się wylało, ale choćby zdążyło trochę zaschnąć? Jaki plan na swoje gospodarstwa mają, czując na plecach oddech ukraińskich rolników, którzy gospodarstwa o pow. 1,5 tys. ha uważają za „takie sobie duże”, a gleby mają tak żyzne, iż mogą rzucić ziarno i pójść do domu a za rok przyjść i zebrać wspaniały plon?

– Ukraina w Unii Europejskiej to ogromne zagrożenie dla naszych gospodarstw, które przecież chcemy rozwijać. Podczas spotkania w Wilnie rozmawiałem z Ukraińcami i oni jasno nam komunikowali, iż musimy zacząć transformację naszego rolnictwa, bo oni za kilka lat będą w UE i przejmą nasze miejsce w tych branżach, w których my teraz jesteśmy mocni: owocach jagodowych, jabłkach, pieczarek, zbożach i rzepaku. Jednocześnie widzimy, iż jest to kraj skorumpowany na najwyższych szczeblach decyzyjnych, co będzie wpływać na przestrzeganie zasad w UE – mówi Damian Murawiec.

– Zdajemy sobie sprawę z ogromnej dysproporcji w jakości gleb w Polsce i na Ukrainie, ale wierzymy, iż utrzymamy nasze gospodarstwa dzięki jakości naszej produkcji. Wiemy, iż rolnictwo na Ukrainie nie spełnia standardów europejskich, dlatego będziemy walczyć o jak najdłuższy okres przejściowy dla Ukrainy. Mamy jednak świadomość, iż niezależnie od czasu trwania tego okresu, kiedyś się on skończy, dlatego uważamy, iż Polska już teraz powinna budować infrastrukturę, która umożliwi nam przetwarzanie i eksportowanie produktów żywnościowych wytworzonych z ukraińskich surowców. Będziemy na to naciskać w rozmowach z rządem, ponieważ bez transformacji polskiego rolnictwa rzeczywiście przegramy.

Idź do oryginalnego materiału