Czy Indie podbiją Europę? TAFE zamierza bić się o rolnika, bo solidność i prostota przez cały czas w cenie

3 godzin temu

Rynek ciągników rolniczych w Europie to dziś prawdziwe pole bitwy. Kto się tu nie mierzy! Od gigantów z Niemiec, przez włoskie i amerykańskie legendy, aż po koreańskich i chińskich aspirantów. Wydawałoby się, iż miejsca już nie ma — iż tort został dawno podzielony i każdy zna swoje miejsce przy stole. A jednak…

Oto na horyzoncie europejskich przemian pojawia się nowy zawodnik z południowej Azji. Nazywa się TAFE i zamierza udowodnić, iż w czasach elektroniki i automatyki wciąż jest miejsce na prosty, solidny i tani traktor.

Z Indii do Włoch i Francji

TAFE, czyli Tractors and Farm Equipment Limited, to w Indiach marka znana tak, jak u nas Ursus w latach 80. Producent od dekad buduje ciągniki, które mają jedno zadanie: pracować, nie psując się po drodze.

Dziś TAFE to absolutna potęga i to jeden z największych producentów traktorów na świecie, współpracujący m.in. z Masseyem Fergusonem. Teraz jednak firma postanowiła ruszyć w stronę Europy, a dokładnie – na rynki Włoch i Francji.

Nie jest to ruch przypadkowy. Indie dostrzegły w południowej Europie niszę: gospodarstwa, które potrzebują prostych i niezawodnych maszyn do upraw specjalistycznych – sadów, winnic i warzywników.

Kompaktowy, prosty, niezawodny – TAFE-ryzacja Europy

Obecna oferta TAFE w Europie to ciągniki od 20 do 75 KM, w tym kompaktowe modele 20–25 KM z przekładnią mechaniczną lub hydrostatyczną oraz nowy model 7515 o mocy 75 KM. To właśnie ten ostatni może przyciągnąć uwagę rolników, którzy chcą czegoś prostego, ale przemyślanego – traktor o klasycznej konstrukcji, ale przygotowany pod systemy inteligentnego rolnictwa.

Prosta mechaniczna i udoskonalana przez lata technika ma swoich zwolenników, fot. Adam Ładowski

TAFE wprowadza bowiem coś, co nazywa „Terra” – zintegrowany, półautonomiczny system jazdy i zarządzania gospodarstwem. To interesujący kompromis: ciągnik, który przez cały czas można naprawić młotkiem i kluczem 17, ale z możliwością podpięcia technologii, jeżeli rolnik tego zechce.

Z Indii, ale po europejsku

Nie jest tajemnicą, iż wielu azjatyckich producentów próbowało już wejść do Europy, często kończąc niepowodzeniem. Ich błędem było przekonanie, iż wystarczy „dostosować” produkt. TAFE idzie inną drogą — projektuje europejskie wersje od podstaw.

Modele przeznaczone na nasz europejski rynek różnią się nie tylko silnikami spełniającymi normy emisji Stage 5, ale też ergonomią, kabiną, a choćby rozmiarami. Dodatkowo TAFE ma własną strukturę techniczną i sprzedażową w Europie, z personelem, który zna realia głównych rynków – włoskich i francuskich gospodarstw.

To nie jest więc kolejny „tani import” z Azji – to świadoma inwestycja w europejski rynek.

Prostota ma przyszłość

W świecie, gdzie nowoczesne ciągniki zaczynają przypominać laptopy z funkcją orki w menu pojawia się coraz więcej rolników, którzy mówią: „Dajcie mi coś prostego, co pojeździ dwadzieścia lat bez serwisu komputerowego”. I właśnie w tym miejscu TAFE może zyskać przewagę.

We Włoszech sprzedano już ponad 150 ciągników TAFE, a – jak zapewnia tamtejszy importer – żaden nie wrócił do serwisu. To wynik, który mówi sam za siebie. Sieć dealerów już liczy już 20 punktów, a plan zakłada sprzedaż 250–300 maszyn rocznie. Francja ma jeszcze większy potencjał.

Prostota czyni pięknym – twierdzi TAFE szykując się na europejski rynek, fot. Adam Ładowski

Co dalej? Sadowniczy as z rękawa

Nowością, którą TAFE zamierza pokazać na europejskich targach (m.in. Agritechnica i Agrilevante), będzie ciągnik sadowniczy o mocy około 60–65 KM. Ma być lekki (1,5 tony), z przekładnią mechaniczną lub hydrostatyczną, dostępny również w wersji z kabiną.

Ciekawostką jest także nowy ciągnik sadowniczy niskozawieszony, o szerokości około 1,6 metra, odziedziczony po modelu 75 KM, ale dostosowany do wąskich międzyrzędzi. Prosty, solidny, bez zbędnej elektroniki — czyli dokładnie taki, jakiego oczekują rolnicy w południowej Europie.

Czy TAFE znajdzie swoje miejsce w Europie?

Pytanie brzmi: czy pozostało miejsce na nową markę traktorów w Europie? Być może nie w segmencie ciężkich ciągników o mocy 200 KM, gdzie królują zachodni giganci, ale w niszach – tam, gdzie liczy się prostota, cena i niezawodność – TAFE ma spore szanse.

W końcu nie każdy potrzebuje „inteligentnego” ciągnika, który sam myśli, skręca i wysyła dane do chmury. W wielu gospodarstwach, zwłaszcza sadowniczych i warzywnych, wciąż króluje filozofia: „mniej elektroniki, więcej pracy”.

A jeżeli TAFE potrafi to zaoferować w dobrej cenie – być może już niedługo zobaczymy na polskich polach nie tylko zielone, czerwone i niebieskie maszyny, ale też… indyjskie ciągniki w kolorze nowej nadziei.

Kto wie. W rolnictwie nie raz wygrywał ten, kto potrafił słuchać rolników, a nie księgowych. jeżeli TAFE faktycznie to robi – Europa może być ich kolejnym wielkim polem do uprawy.

Idź do oryginalnego materiału