Czy zmiany w etykietach miodu poprawią sytuację na rynku?

7 miesięcy temu

Od kwietnia br. szykują się duże zmiany w etykietach miodu. Jak wynika z wyliczeń Polskiej Izby Miodu obejmą one około 70% produktów dostępnych w sklepach. Bowiem tyle produktów wśród miodu sprzedawanego detalicznie stanowią mieszanki. Czy oznacza to, iż nareszcie skończy się podrabianie miodu? I czy poprawi to sytuację na rynku?

Zmiany w etykietach miodu wejdą w życie od kwietnia br. Konkretnie chodzi o oznaczenie produktów składających się z mieszanki miodów pochodzących z więcej niż jednego państwa. Według szacunków Polskiej Izby Miodu takie produkty stanowią w tej chwili około 70% w handlu detalicznym. Co dokładnie zmieni się w oznaczeniach i jaki to będzie miało wpływ na polski rynek miodu? Wyjaśniamy.

Zmiany w etykietach miodu od kwietnia

Od 18 kwietnia br. zaczną obowiązywać przepisy rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi zmieniające rozporządzenie w sprawie znakowania poszczególnych rodzajów środków spożywczych. Zgodnie z nimi nastąpią duże zmiany w etykietach miodu. Bowiem do oznaczania miodu nie można już będzie używać takich sformułowań, jak „mieszanka miodów pochodzących z UE i niepochodzących z UE”, „mieszanka miodów pochodzących z UE” czy „mieszanka miodów niepochodzących z UE”. W myśl nowych przepisów obowiązkowe będzie dokładne oznaczanie kraju bądź państw pochodzenia miodu.

Dlaczego większość produktów w sklepach to mieszanki miodu?

Jak podaje Polska Izba Miodu, zmiany na etykietach miodów obejmą około 70% produktów dostępnych w polskich sklepach. Tyle właśnie stanowią mieszanki w ogólnej puli miodu sprzedawanego detalicznie. Według PIM ten wysoki udział wynika m.in. z wymagań sieci handlowych, które oczekują dużych partii surowca o powtarzalnej jakości, określonym smaku i kolorze. Stąd, by sprostać tym wymaganiom, polscy producenci miodu posiłkują się miodem importowanym i tworzą w ten sposób mieszanki.

Produkcja miodu w Polsce mniejsza niż popyt

Jak się okazuje, na polskim rynku dynamicznie wzrasta popyt na miód. Według informacji PIM aktualnie spożycie miodu w Polsce wynosi około 1 kg/osobę/rok. Tymczasem średnia dla państw Europy Zachodniej wynosi 1,7 kg. A na przykład we Włoszech i Niemczech konsumpcja miodu wynosi ok. 2 kg, zaś w Grecji jest to aż 5 kg. Można więc zauważyć, iż polski rynek miodu ma jeszcze duży potencjał. Wzrastający popyt przekracza zdecydowanie podaż i możliwości produkcyjne krajowych pszczelarzy. Bowiem na przykład w 2022 r. spożycie miodu w Polsce wynosiło 38 tys. ton, a polscy pszczelarze zebrali łącznie 25 tys. ton tego surowca. Stąd właśnie na rynku miodu produkty importowane, które zapełniają tę lukę.

Ile miodu importujemy i skąd?

Polska jest w tej chwili trzecim największym graczem spośród państw UE na unijnym rynku miodu. Wyprzedzają nas tylko Niemcy i Belgia. Jesteśmy dużym importerem tego surowca, ale również znaczne ilości eksportujemy. Import miodu do Polski w okresie od stycznia do listopada 2023 r. wynosił 24,5 tys. ton, zaś w całym 2022 r. było to niemal 32 tys. ton. Z kolei eksport tego surowca (wyprodukowanego i sprowadzonego) w 2023 r. wynosił około 12,9 tys. ton (dane bez grudnia), a w całym 2022 r. było to 15 tys. ton.

Skąd sprowadzamy miód? Z danych Instytutu Ogrodnictwa wynika, iż za niemal 90% importu miodu do Polski odpowiadają Chiny i Ukraina. Sprowadzany z tych państw miód jest trzykrotnie tańszy od miodu pochodzącego z UE. Przodują oczywiście Chiny. Ukraina jest drugim pod względem wielkości dostawcą miodu na polski rynek. Jak podaje Kurpiowskie Bractwo Bartne na portalu społecznościowym, w 2021 r. do Polski trafiło rekordowe 38 tys. ton miodu spoza granic UE, w tym 10 tys. ton z samej Ukrainy. Te 10 tys. ton ukraińskiego miodu daje około 25 mln słoików 400-gramowych, które trafiły na polski rynek.

Bądź na bieżąco i śledź nasze informacje dzienne.

Wpływ importu na kondycję polskiego sektora pszczelarskiego

Tymczasem Kurpiowskie Bractwo Bartne alarmuje o trudnej sytuacji polskich gospodarstw pszczelarskich. Powodem jest właśnie masowy import miodu do Polski spoza Unii Europejskiej. Szczególnie dotyczy to miodu sprowadzanego z Ukrainy i Chin. Surowiec ten nie podlega tak dokładnym badaniom, jak unijne, często jest podrabiany i oferowany jest w dużo niższych cenach. Przykładowo, dobrej jakości polski miód kosztuje 60 zł/l. Tymczasem jego importowany odpowiednik jest oferowany za 15 zł/l. To z kolei znacznie pogarsza konkurencyjność polskich gospodarstw pasiecznych. Biorąc pod uwagę wzrost kosztów prowadzenia pasieki i produkcji miodu, staje się ona nieopłacalna. Jest to powodem likwidacji i upadku wielu rodzinnych gospodarstw pszczelarskich o długoletniej tradycji.

Czy zmiany w etykietach powstrzymają import miodu?

Problem ten zauważa Wielkopolska Izba Rolnicza, która zwróciła się do ministra rolnictwa z prośbą o podjęcie interwencji na rynku miodu. Zmiany w etykietach i oznakowaniu miodu to jedno. Ale drugą kwestią pozostaje przez cały czas masowy napływ tańszego miodu z państw pozaunijnych. Import ten psuje polski rynek i uniemożliwia sprzedaż rodzimej produkcji. W piśmie do ministra WIR wyjaśnia:

Obecny (2023 r.) i poprzedni rok jest tragiczny dla polskich pszczelarzy, którzy muszą borykać się ze znacznie tańszym importowanym miodem, m.in. z Ukrainy czy Chin. Jest to miód o znacznie obniżonych wartościach i jakości. Sprowadzany w ogromnych ilościach zalewa i psuje polski rynek, gdyż rodzimi pszczelarze nie mają z tego względu rynku zbytu dla wyprodukowanych przez siebie produktów.

Polski miód jest drogi i niesprzedawalny

Jak podkreśla WIR, wprawdzie miód ukraiński spełnia polskie normy, ale chiński pozostawia wiele do życzenia. Bowiem znacznie odbiega jakością od polskiego surowca. Ponadto miód pochodzący z importu jest bardzo konkurencyjny cenowo, a polscy producenci nie są w stanie oferować takiej ceny. Tym bardziej, iż drastycznie wzrosły koszty utrzymania pasiek, zaś przychody pszczelarzy mocno spadły.

Paradoksalnie, chociaż produkcja miodu w Polsce jest niższa niż popyt, pszczelarze, zwłaszcza ci z mniejszych rodzinnych gospodarstw, nie są w stanie sprzedać swoich wyrobów wyprodukowanych wysokim nakładem. Polscy pszczelarze mają jeszcze miód z roku poprzedniego i nie mają gdzie upłynnić swoich zapasów. Problem mają też pszczelarze z pasiek towarowych, którzy nie zajmują się sprzedażą detaliczną. A jednocześnie duże polskie firmy sprowadzają miody z Ukrainy i z Chin, obniżając w ten sposób koszty. Dodatkowo sprzedając później importowany miód w mieszankach pod swoim szyldem psują markę polskiego miodu.

Czy zmiany w etykietach miodu pozwolą wyeliminować podróbki?

Jak wynika z informacji Centrum Badawczego Komisji Europejskiej, niemal połowa miodu importowanego na unijny rynek spoza Unii Europejskiej to podróbki. W produktach tych można znaleźć dodatki m.in. z ryżu, pszenicy lub buraków cukrowych. Miód na unijnym rynku musi przejść szereg badań. Maja na celu sprawdzenie m.in., czy miód nie zawiera żadnych niedozwolonych substancji, takich jak pozostałości antybiotyków czy pestycydów. Tymczasem miód z nieznanego źródła niekoniecznie spełnia te same normy jakościowe. Na przykład na Ukrainie nie ma zakazu używania GMO i pestycydów zakazanych w UE.

Miód miodowi nierówny

Zdaniem Przemysława Rujny, sekretarza generalnego PIM, miód dostępny w sklepach, dopuszczony do sprzedaży jako produkt spożywczy jest dokładnie przebadany. Takie są wymagania unijne. Oznacza to, iż miód obecny na sklepowych półkach niezależnie od tego, czy pochodzi od polskiego producenta, z Ukrainy czy z innych krajów, nie różni się jakością. Zaś mieszanki miodów dostępne na sklepowych półkach nie ustępują w niczym rodzimej produkcji. Ale czy na pewno?

Być może miód dopuszczony do sprzedaży spełnia normy produktu spożywczego, ale czy przez cały czas jest to prawdziwy miód? Jak przypomina WIR, Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) podał w marcu 2023 r., iż UE mierzy się z oszustwem dokonywanym na masową skalę i wielu Europejczyków kupuje podrobiony miód. Na dodatek jest on oznaczony jako miód prawdziwy, pomimo tego, iż nie spełnia unijnej dyrektywy miodowej.

Jak rozpoznać prawdziwy miód?

Zdaniem WIR należałoby rozważyć wprowadzenie programów promujących rodzime produkty pszczelarskie i polski miód. Wielu konsumentów nie potrafi bowiem rozpoznać prawdziwego miodu wysokiej jakości i krąży na ten temat wiele mitów. Na przykład ten, który mówi, iż produkt skrystalizowany jest sfałszowany lub traci swoje adekwatności, podczas gdy w rzeczywistości jest to produkt najwyższej jakości.

Promocja polskiego miodu

Według ministerstwa rolnictwa jednym z rozwiązań systemowych, służących wspieraniu promocji polskich produktów pszczelarskich, jest Fundusz Promocji Roślin Oleistych. Głównym jego celem jest wspieranie marketingu, wzrostu spożycia i promocji roślin oleistych oraz produktów pszczelich. W strategii promocji w obszarze pszczelarskim na 2024 rok wskazano m.in. na zwiększenie wiedzy społeczeństwa o jakości i cechach produktów pszczelich (miodu, pyłku kwiatowego, pierzgi, propolisu, mleczka pszczelego, wosku) oraz upowszechnianie wiedzy na temat apiterapii (leczenia miodem).

Ma to się przełożyć na wzrost konsumpcji produktów pszczelich do poziomu średniej europejskiej, a także do wzrostu świadomości konsumentów na temat jakości miodu z rodzimych pasiek. Zmiany w etykietach miodu, nakazujące dokładne oznaczenie kraju pochodzenia, również powinny odegrać swoją rolę i umożliwić konsumentom wybór polskiego produktu.

Źródło: WIR, Bankier.pl, wp.pl, interia.pl

Czytaj również: To już oficjalne: ugorowanie w 2024 zawieszone! Jest jedno „ale”…

Idź do oryginalnego materiału