Kiedy myślimy o niemieckiej firmie Deutz AG, przed oczami rolnika staje zwykle solidny, niemiecki silnik wysokoprężny – ten sam, który od dekad napędza traktory, kombajny i maszyny budowlane na całym świecie. Jednak firma z Kolonii najwyraźniej nie zamierza spoczywać na laurach i postanowiła rozwinąć skrzydła… dosłownie. Dronami.
Otóż Deutz AG właśnie kupiło firmę Sobek – specjalistę od elektroniki i napędów elektrycznych, które stosowane są w sportach motorowych, lotnictwie, medycynie, a choćby w bezzałogowych statkach powietrznych, czyli popularnych dronach.
Jak informuje „Handelsblatt”, transakcja opiewa na „niewielką, trzycyfrową kwotę” (choć dla zwykłego rolnika i tak będzie to suma astronomiczna). Po co Deutz AG taka transakcja?
Od diesla do drona
Prezes Deutz AG, Sebastian Schulte, już w lutym wspominał, iż firma rozważa wejście w sektor obronny. I najwyraźniej nie były to czcze słowa – bo w marcu akcje koncernu poszybowały o 80% w górę.
Analitycy twierdzą, iż to efekt dobrze skrojonej strategii: połączenia tradycyjnej, solidnej inżynierii z wejściem na nowe, bardziej dochodowe rynki.
Drony to nie tylko militarny gadżet – to także ogromne pole do popisu w rolnictwie. Bezzałogowce wyposażone w precyzyjną elektronikę mogą monitorować uprawy, rozpylać nawozy i środki ochrony roślin, a choćby transportować próbki gleby do laboratorium szybciej, niż zrobiłby to ciągnik z przyczepką. W czasach, gdy każdy hektar liczy się podwójnie, takie narzędzia mogą być prawdziwą rewolucją na polu.

Strategia „Dual+”, czyli od żeliwa i tłoka do krzemu i kodu IT.
Deutz AG nie ukrywa, iż przejęcie firmy Sobek to część szerszego planu o nazwie „Dual+”. Chodzi o to, by przekształcić się z producenta „gołych” silników w dostawcę kompletnych systemów napędowych – wraz z oprogramowaniem, elektroniką i inteligentnym sterowaniem. Innymi słowy: od żeliwa i tłoka do krzemu i kodu IT.
Owszem, wciąż będą budować sprawdzone diesle do traktorów i kombajnów, ale jednocześnie zdobywają technologie potrzebne do rozwoju robotyki, medycyny czy właśnie lotnictwa bezzałogowego.
W praktyce oznacza to, iż Deutz AG zaczyna grać w nowej lidze – obok silników, które rolnicy znają od lat, pojawią się produkty, które jeszcze niedawno kojarzyły się raczej z laboratorium niż gospodarstwem.
Co to oznacza dla rolnictwa?
Na razie Deutz AG skupia się na rynku obronnym, gdzie przychody mają w 2025 roku sięgnąć poziomu „dwucyfrowych milionów dolarów”. Ale kto wie – technologia dronowa, raz opracowana, prędzej czy później znajdzie drogę na pola i łąki.
No, a jeżeli do monitorowania rzepaku nad Lubelszczyzną przyczyni się ta sama firma, która od lat dostarcza silniki do ciągników i innych maszyn, to historia zatoczy całkiem interesujące koło.
Widać więc wyraźnie, iż Deutz AG stawia nie tylko na tradycję, ale także na przyszłość. I choć trudno wyobrazić sobie, by rolnik z Podlasia całkowicie porzucił swojego wysłużonego Zetora na rzecz floty dronów, to jedno jest pewne – niemiecka firma zaczyna grać na wielu frontach. Może i dosłownie na wielu.
A nam pozostaje obserwować, jak ten mariaż diesla z latającą elektroniką rozwinie się w praktyce.