PKP Polskie Linie Kolejowe przygotowują się do modernizacji małopolskiej linii od granic Limanowej do bocznicy w Klęczanach w gminie Chełmiec. Przebieg trasy w dużej mierze odbiega od istniejącego torowiska, co wymaga wywłaszczenia prywatnych gruntów i rozebrania kilkudziesięciu budynków. Okazuje się, iż procedura wywłaszczeniowa już się odbyła, tyle iż mieszkańcy Limanowej nie zostali o tym poinformowali.
Mieszkańcy Limanowej są zaskoczeni
W związku z budową nowej linii, w gminie Limanowa przewidziano rozbiórkę ponad 30 budynków, głównie w Męcinie. Jak ustalił portal Limanowa.in, wyburzanie budynków zacznie się w połowie czerwca i potrwa do września. W samej Męcinie do zburzenia przeznaczono ponad 20 domów, a w Mordarce 11. Według planu rozbiórki, co tydzień niszczony ma być jeden dom. Sęk w tym, iż państwo nie poinformowało mieszkańców Limanowej o wywłaszczeniu, a otrzymywane przez nich teraz wyceny są znacznie niższe niż realna wartość nieruchomości. Sami zainteresowani dowiedzieli się o odebraniu nieruchomości dopiero po otrzymaniu pisma z urzędu gminy informującego o zmianie w naliczaniu podatku od nieruchomości. W ewidencji gruntów widnieje już nowy właściciel.
Mieszkańcy Limanowej alarmują, iż niektóre wyceny są tak niskie, iż pieniędzy nie starczy choćby na budowę lub zakup nowego domu lub małego mieszkania. Nie mówiąc już o tym, iż znaczna część z nich nie będzie miała gdzie się zatrzymać w trakcie budowy nowego domu. Ewentualne koszty zakwaterowania będą musieli pokryć z własnej kieszeni. Jak podał portal, przedstawiciele wykonawcy mają się już kontaktować z zaskoczonymi mieszkańcami poszczególnych budynków w celu ustalenia terminów wyprowadzki. Sytuację niektórych osób dodatkowo komplikuje fakt, iż mają kredyty hipoteczne, zaciągnięte na budowę przeznaczonych do rozbiórki budynków.
Większość ludzi już jest na kartonach, niektórzy już się wyprowadzili. Ale pieniędzy przez cały czas nie otrzymali. Wyceny? Jednym słowem: tragedia. Osobiście nie dostałem jeszcze operatu, ale po tym, co usłyszałem od wywłaszczanych sąsiadów, nie spodziewam się, iż dostanę więcej niż 60-70% kosztów odtworzenia dotychczasowych warunków. O takim metrażu, wykończeniu czy choćby ogrodzie, jaki miałem, nie mam co marzyć. Pozostaje nam walka. Ale terminy są bardzo niekorzystne, mamy dosłownie parę dni na podjęcie decyzji, czy się odwołać. Nie zdążymy choćby wykonać własnego operatu na swój koszt – stwierdził w rozmowie z portalem Limanowa.in rozgoryczony mieszkaniec Męciny, który ma stracić dom i większość działki.
Mieszkańcy mają żal do gminy
Najbardziej frustrująca dla mieszkańców jest postawa władz gminy Limanowa, które, ich zdaniem, umywają ręce i unikają odpowiedzialności. Mieszkańcy twierdzą, iż zostali sami z problemem.
Jestem bardzo rozżalony z powodu postawy władz gminy. Włodarze dosłownie wypieli się na nas. Nie wiedzą nic, nie znają choćby terminów wyburzeń. Organizowane z nimi spotkania to pic na wodę. Nasi włodarze nic nie zrobili i nic nie zamierzają zrobić, to hańba – ocenia.
W sprawę modernizacji linii kolejowej zaangażowany jest miejscowy przedsiębiorca i były samorządowiec, Józef Oleksy. On również krytykuje postawę władz gminy Limanowa.
Problemem był i jest zupełny brak informacji ze strony samorządu na temat tego, co ludzi czeka. To samorząd powinien reprezentować mieszkańców w rozmowach z inwestorem, ale na linii urząd – mieszkaniec nie było adekwatnej komunikacji. Trudno, żeby ludzie, często już starsi, sami analizowali zapisy specustaw. Rolą samorządu było to, by tych ludzi na bieżąco o wszystkim informować, aby mogli się odpowiednio przygotować – twierdzi.
Przedsiębiorca zauważa, iż na wszystkich spotkaniach dotyczących inwestycji, apelował w imieniu sąsiadów, by budowa linii była realizowana „z ludzką twarzą”. Mieszkańcy Limanowej mieli zgłaszać wiele wątpliwości, zwłaszcza dotyczących procedury wywłaszczeniowej i wysokości odszkodowań. Zostali jednak sami.
Ja tracę tylko grunt, ale żal mi tych, którzy muszą opuszczać swoje domy i to w błyskawicznym tempie. Niektórzy – choć niewielu – liczyli iż otrzymają godziwe pieniądze, za które będą mogli rozpocząć od nowa. Teraz dostają operaty i zderzają się z rzeczywistością. Podam przykład z naszej miejscowości. Wywłaszczony ma być stary, pewnie stuletni budynek. Mieszka w nim 82-letni mężczyzna. Dom jest wyremontowany i ten człowiek w dobrych warunkach, na własnej ojcowiźnie, mógłby dożyć swoich dni. Ale ma się wyprowadzić. Dostanie za ten dom i działkę 280 tys. zł. Trzeba postawić tu pytanie: gdzie jest w stanie osiedlić się za takie pieniądze? Jaką zdolność kredytową ma ten człowiek? Jest też małżeństwo po 80-tce. Dawniej mieszkali w Kłodnem, ale stracili dom z powodu osuwiska. Teraz muszą wyprowadzić się z drugiego domu. A kupienie działki, otrzymanie pozwolenia, budowa – to wszystko trwa co najmniej półtora roku, nie mówiąc już o obecnych kosztach – opowiada. O tych ludzi nikt się nie troszczy, a to są ich tragedie. Oni przecież nie chcą sprzedać swoich domów. Oni są z nich wyrzucani, często z dziedzictwa wielopokoleniowego. Gdyby wcześniej dostali zaliczki, może jakieś bony na zasiedlenie, ta sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Teraz dowiadują się, iż ich domy już do nich nie należą. Nie mają mieszkania, nie mają pieniędzy i są lokatorami na łasce państwa. Po prostu władza ustawiła się przeciwko małej, bezsilnej części społeczeństwa – podsumowuje.
Wójt nie poczuwa się do winy
Co na to gmina, do której mieszkańcy skierowali konkretne zarzuty o brak wsparcia? Wójt stwierdził, iż inwestorem jest kolej i umywa ręce.
Podjęliśmy działania. Zadeklarowaliśmy przede wszystkim, iż wysiedlani będą traktowani priorytetowo przy wydawaniu warunków zabudowy. Wysłaliśmy też pisma do różnych instytucji, aby w procesie wydawania pozwoleń czy uzgodnień maksymalnie skróciły czas procedur. Na nasz wniosek kolej zobowiązała się też do stopniowej realizacji wyburzeń, więc nie będzie tak, iż wszystkie domy zostaną rozebrane w jednym czasie – mówi Jan Skrzekut.
Gmina, mimo iż wiedziała od kilku lat o koniecznych wywłaszczeniach, nie przygotowała pomocy dla swoich mieszkańców. Mieszkańcy Limanowej nie otrzymają od gminy mieszkań tymczasowych na czas znalezienia nowego miejsca zamieszkania, bo takich po prostu nie ma.
Nie dysponujemy mieszkaniami, a zresztą to nie gmina jest inwestorem, tylko kolej. To ze strony PKP powinna być wyciągnięta pomocna dłoń w kierunku tych osób. Jako gmina nie mamy możliwości przygotowania się na taką sytuację. Zresztą jeszcze pięć lat temu wszyscy mówili, iż inwestycji nie będzie; powtarzano, iż przedsięwzięcie można jedynie wyśmiać. Dopiero teraz każdy wie, iż to nie żarty – odpowiada. Z tego co słyszę, niektórzy się nie godzą z wyceną, ale to zagadnienie po stronie wykonawcy i inwestora. Wiem, iż są też mieszkańcy zadowoleni z prac komisji. Nie znam jednak kwot wycen, nikt nas nie informuje o tym, bo gmina nie jest stroną postępowania – podkreśla Jan Skrzekut.
Twarde prawo, ale prawo
PKP PLK podpisały umowę na modernizację odcinka z Limanowej do bocznicy w Klęczanach już w marcu. Ten fragment trasy ma długość około 13 km. Zaplanowano także budowę najdłuższego tunelu w Polsce, który powstanie między miejscowościami Mordarka oraz Męcina i będzie liczył blisko 3,8 km. Wykonanie prac zlecono konsorcjum firm: Budimex i Gülermak, a oferta została wyceniona na kwotę ponad 1,9 mld zł netto.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami, kolej jako inwestor nie jest zobowiązana do świadczenia dodatkowej pomocy, na przykład w postaci mieszkań tymczasowych lub środków na wynajęcie tymczasowych lokali. Co więcej, jeżeli wydanie nieruchomości nie nastąpi w ustalonym terminie, na przykład gdy lokatorzy będą protestować i nie opuszczą budynków na czas, inwestor ma prawo przeprowadzić egzekucję z tych nieruchomości.
Inwestor oraz wykonawca nie zamierzają też czekać na rozstrzygnięcie ewentualnych odwołań, ponieważ mogłoby to spowodować znaczne opóźnienia w realizacji inwestycji. Być może, gdyby mieszkańcy Limanowej zostali poinformowali o wywłaszczeniu wcześniej, problemów dałoby się uniknąć.
Rekordowa strata PKP! Śmierdzący zbuk po poprzedniej władzy?
Znajdziesz nas w Google News