Dlatego Open Eyes Economy Summit wraz Kulturą Liberalną postanowiły zapytać co dzieli, a co jednoczy Europejczyków wybitnych polskich i zagranicznych polityków i myślicieli. Jak Europa ma stawić czoła zagrożeniom, które przesądzą o jej "być albo nie być"? Czy powinniśmy do końca i za wszelką cenę bronić Ukrainy? To najważniejsze pytania na dziś, a może na najbliższe dekady. Efektem tych pytań jest zbiór wywiadów i esejów wydanych w książce "Dusza Europy" pod redakcją Jerzego Hausnera i Jarosława Kuisza.
"Wyzwanie polega nie tylko na tym, by ów projekt europejski rozszerzyć lub utrzymać, ale by wymyślić go na nowo w obliczu wielobiegunowego świata" - napisał w eseju "Wymyślając Europę na nowo: budowanie imperium w wielobiegunowym świecie" Emil Brix, austriacki dyplomata i historyk, kierujący w tej chwili Diplomatische Akademie Wien.
A tymczasem: "Europa wygląda jak oszołomiony bokser po serii ciosów. Nie bardzo jest zdolna do reakcji" - napisał Włodzimierz Cimoszewicz, były premier i minister spraw zagranicznych.Reklama
Jakie to ciosy? Opisują je redaktorzy "Duszy..." w przedmowie. Pierwszy to zagrożenie ze strony Rosji. Choć - przynajmniej póki Ukraina się broni - mało prawdopodobne jest, by Rosja zaatakowała któreś z państw Unii, ale prowadzi rozmaite wojny hybrydowe, propagandowe, cybernetyczne mające na celu destabilizację europejskich społeczeństw. To atak na europejską kulturę, mentalność, system polityczny, w ogóle na europejską demokrację.
Drugi cios to rosnąca przewaga technologiczna USA. Amerykańskie wielkie platformy cyfrowe, które stają się najsilniejszymi graczami na globalnym rynku, starają się podporządkować sobie rynek i kapitał europejski. Ustalają swoje zasady prowadzenia biznesu, opodatkowania, a także komunikacji i dostępu do danych Europejczyków. Europa z jednej strony polega na gwarancjach bezpieczeństwa USA, a równocześnie coraz bardziej jest uzależniona od gigantów technologicznych.
Trzecim ciosem jest narastająca penetracja gospodarki europejskiej przez Chiny - kapitałowa oraz technologiczna, połączone z chińską ekspansją eksportową, co widać na ulicach europejskich miast po których mkną chińskie auta. Europa staje się obszarem rywalizacji USA i Chin. Trochę tak jak Polska w XVIII wieku, tylko państwa były inne.
Czy Unia może przetrwać ciosy globalnych bokserów
Czwarty cios polega na tym, iż wraz z agresją Rosji na Ukrainę Europa utraciła dostęp do tanich rosyjskich surowców. Ale nie ma też surowców mających szczególne znaczenie dla rozwoju technologii, np. metali ziem rzadkich.
Piątym jest rosnąca frustracja społeczna w wielu krajach. Niebezpieczna skala rozczarowań dała o sobie znać choćby we Francji i w Niemczech. Rozczarowanie rodzi gniew. Europejskie społeczeństwa coraz bardziej boją się migrantów, co umacnia siły antyintegracyjne i antydemokratyczne. A presja migracyjna się nasila. To zresztą prowadzi do paradoksu, na który zwraca uwagę Ash Amin, emerytowany profesor University of Cambridge. Polega on na tym, iż Europa jednocześnie potrzebuje migracji, gdyż społeczeństwa się starzeją i ubywa rąk do pracy.
Redaktorzy książki pytają - czy Unia jest w stanie sobie z tym poradzić, zważywszy na niepospolicie skomplikowany mechanizm decyzyjny, zaprojektowany na czasy wiecznego pokoju i stabilności? Ten mechanizm trzeba dostosować do nowych okoliczności i zagrożeń, zwłaszcza, iż w wielu obszarach decyzyjnych obowiązuje zasadę jednomyślności państw członkowskich.
"To poszukiwanie sposobów zapobieżenia nowym konfliktom zbrojnym było w swej istocie głównym motywem, który skłonił Ojców Założycieli Unii do poszukiwania takiej formuły europejskiej integracji, która uniemożliwiłaby wybuch wojny między uczestnikami nowego unijnego porozumienia. Takie były początki" - napisał były minister spraw zagranicznych Adam Rotfeld.
Teraz kiedy wiadomo, iż Unia musi się zmienić, stać się - jak twierdzi niderlandzki historyk i filozof polityki Luuk van Middelaar - "samodzielnym podmiotem geopolitycznym" lub też - jak mówi minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski w wywiadzie udzielonym Jarosławowi Kuiszowi - "supermocarstwem" - powstaje pytanie, wokół czego można budować taką Unię. Czy są jakieś wartości, wokół których można jednoczyć Europę?
"Europejczycy są teraz boleśnie świadomi swojej kruchej pozycji w świecie, a UE musi zaproponować narrację, która uwzględni te obawy" - napisał Emil Brix.
Postkomunistyczna Europa bardziej czujna
Wieszając psy na Europie przyznajmy, iż w ciągu ostatnich lat doszło do kilku faktów, które budzą nadzieję. Po pierwsze, po pandemii Unia wzięła się w garść i postanowiła utworzyć fundusz Next Generation EU, który najmocniej zasilił państwa najbardziej dotknięte zarazą. Po drugie, całkowicie niespodziewanie, a jednak ramię w ramię, Unia stanęła po stronie Ukrainy wobec inwazji Rosji.
"W obu przypadkach Unia wzniosła się na taki poziom solidarności i umiejętności skutecznego przeciwdziałania, który był zaskoczeniem dla wielu krytycznych obserwatorów" - napisał Adam Rotfeld.
Teraz przychodzi czas kolejnego "sprawdzam", gdy stery rządów w USA obejmie Donald Trump.
- Nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości w związku z nieprzewidywalnością Donalda Trumpa, nie jesteśmy w stanie kreślić scenariuszy, to zupełnie inna sytuacja niż byliśmy dotąd przyzwyczajeni - mówił podczas debaty OEES nad książką Kiran Klaus Patel z Ludwig-Maximilians-Universität w Monachium.
Po trzecie - a nie bez znaczenia jest tu udział Polski - Europa weszła na trudną i kosztowną drogę budowy samowystarczalności obronnej, czy też militarnej. Oczywiście, iż każdy, kto w dzieciństwie nosił pacyfkę na czole przyjmuje to z bólem, a może choćby ze wstrętem. Trudno z pacyfisty przedzierzgnąć się w militarystę, to wymaga pracy i czasu. Ale nie chcemy już więcej podpisywać traktatu w Monachium, prawda? Państwa "nowej Unii", dzięki swoim doświadczeniom z ZSRR, znacznie lepiej identyfikowały zagrożenia niż "Zachód".
"Paradoksalnie, postkomunistyczna część Europy nigdy nie była bardziej gotowa do wzięcia na siebie odpowiedzialności za losy Unii" - napisali redaktorzy książki.
Czy europejski teraz front się kruszy? "Doskonale zdajemy sobie sprawę, iż opinia na temat zagrożenia ze strony Rosji nie jest powszechnie podzielana ani w Europie, ani w USA" - dodali.
Co tworzy wspólnotę?
Postrzeganie Rosji jako śmiertelnego zagrożenia, a w związku z tym wsparcie Ukrainy to nie jest tylko kwestia postaw polityków. Wynika ono z percepcji szachownicy geopolitycznej przez społeczeństwa. Niedawne badania analityków ING Groep pokazały np., iż jeżeli aż 63 proc. Polaków uważa wojnę w Ukrainie za najważniejsze zagrożenie geopolityczne, to sądzi tak zaledwie 23 proc. Hiszpanów. O ile blisko 60 proc. uczestników badania w Polsce opowiada się za wyższymi wydatkami na obronę, w Hiszpanii jest to mniej więcej połowa tego. Bernard Guetta, dziennikarz "Le Monde", w tej chwili poseł do francuskiego Zgromadzenia Narodowego w swoim eseju stwierdza, iż w Europie Zachodniej zrozumienie skali rosyjskiego zagrożenia jest wciąż niewystarczające. Potrzebna jest "intensywna praca nad zrozumieniem" - piszą redaktorzy.
Po czwarte wreszcie - Europa zaczęła myśleć o "autonomii strategicznej", a choćby tak koncepcja pojawiła się jako ważna narracja dla UE. "Autonomia strategiczna" oznacza zmniejszenie zależności od zewnętrznych potęg w obronności, energetyce i infrastrukturze. Wdrażanie "autonomii" będzie trudne, bo będzie wymagało nowej jakości dialogu z USA.
Jedno jest pewne - wspólny rynek zapewnił Europie pokój, ale nie wytworzy wspólnoty. Co w takim razie? Autorzy odpowiadają - prawo, wartości, kultura.
- Gdy zadano mi pytania o wyzwania związane z integracją i dezintegracją (Europy) to pierwszą rzeczą, która przyszła mi do głowy, jest kultura (...) Zapominamy o kulturze, ale nie zapominają o niej populiści, którzy chcą rządzić duszami, chcą mieć jedność wokół siebie. Populiści sięgają do wartości i niejednokrotnie nimi uwodzą - mówiła w czasie dyskusji nad książką Olga Wysocka, dyrektorka Instytutu Adama Mickiewicza, autorka jednego z esejów.
Dodajmy do tego pracę nad wzajemnym zrozumieniem (np. Hiszpanów i Polaków w sprawie wydatków na obronność) oraz potrzebę zupełnie innej komunikacji niż dostarczana przez media społecznościowe, będące - co nie bez znaczenia - własnością amerykańskich gigantów technologicznych.
"Muszą powstać instytucjonalne kanały rozmowy przywódców i całych elit politycznych z dziesiątkami milionów obywateli" - napisał Włodzimierz Cimoszewicz.
Jacek Ramotowski