Horsch przebija sam siebie – nowy Avatar 66.10 sieje na 20 metrów. Tak, dobrze czytacie

2 dni temu

Horsch, jeden z liderów w segmencie zaawansowanych maszyn uprawowo-siewnych, po raz kolejny przesuwa granice technicznych możliwości. Najnowszy siewnik tej firmy obsiewa pas o szerokości 20 metrów. Tak, nie mylicie się: to siewnik, a nie… rozrzutnik.

Najnowszy siewnik bezpośredni Avatar 66.10 to prawdziwy kolos, który – przynajmniej na razie – trafi wyłącznie na rynek północnoamerykański. Ale jego rozwiązania techniczne i rozmach konstrukcyjny wzbudzają zainteresowanie także w Europie. I co by tu nie mówić, także podziw.

Z szerokością roboczą wynoszącą aż 20,11 metra, nowy Avatar dosłownie przebija sam siebie. Maszyna została wyposażona w 80 redlic talerzowych rozmieszczonych co 25,4 cm.

Każda z redlic odpowiada za precyzyjne podanie materiału siewnego i nawozu w trudnych warunkach, bez wcześniejszej uprawy gleby. Do przygotowania bruzdy służą przednie gwiazdy czyszczące – dzięki nim Avatar radzi sobie choćby z dużą ilością resztek pożniwnych.

30 tysięcy litrów na raz

Imponujące są też możliwości załadunkowe: cztery oddzielne zbiorniki mieszczą łącznie około 30 000 litrów nawozów i materiału siewnego. Taki zapas oznacza minimalizację przestojów w pracy i maksymalną wydajność – zwłaszcza na dużych areałach.

Wszystko rozdzielane jest precyzyjnie przez system redlic talerzowych, wspieranych przez nowoczesną listwę wysiewającą z czterema punktami przegubu. Dzięki temu siewnik jeszcze lepiej dopasowuje się do nierówności terenu, zapewniając równy siew w zmiennych warunkach glebowych.

W transporcie pomagają szerokie ogumienie i sterowany zestaw przedni, co ułatwia manewrowanie mimo ogromnych rozmiarów maszyny. Całość wspiera system telemetryczny HorschConnect, umożliwiający zdalne monitorowanie pracy siewnika i zarządzanie jego parametrami w czasie rzeczywistym.

Avatar 66.10 to typowy siewnik „dla dużych chłopców” – przeznaczony do pracy na wielkotowarowych gospodarstwach, gdzie liczy się wydajność, niezawodność i precyzja.

I choć na razie nie zobaczymy go na polach w Polsce, warto śledzić, w jakim kierunku zmierza światowa technika rolnicza – bo być może za kilka sezonów podobne rozwiązania zagoszczą także na naszym rynku.

Idź do oryginalnego materiału