Po co nam zagraniczna Gala w sierpniu?
Od początku ubiegłego tygodnia docierały do nas informacje o imporcie Gali z Włoch. Mijały kolejne dni, a coraz więcej sadowników prosiło o wytłumaczenie tej sytuacji. Z przekazywanych informacji wynikało, iż grupa producentów owoców z zagłębia grójeckiego importowała i zdaniem naszego źródła, przez cały czas importuje Galę z Włoch (odpowiedź na pytanie, dlaczego Włosi sprzedają ją tak tanio, zostawimy na inną publikację). Jabłka po rozładunku częściowo były kierowane przez tę grupę za granicę, ale częściowo były też dystrybuowane do innych grup w zagłębiu. Z jednej strony to zrozumiałe w momencie, kiedy mamy deficyt krajowych owoców, z drugiej jednak zbiory niedługo ruszą, a sadownicy przekazują nam, iż import wciąż ma miejsce.
Co widzi sadownik?
Dla naszych rozmówców opisane działanie jest jednoznacznie negatywne. Grupy nie były tworzone po to, żeby handlować importowanymi jabłkami tuż przed rozpoczęciem zbiorów. Przeważają zdecydowane i jednoznaczne opinie. Mechanizm przypomina działanie marketów, które sprowadzając (przykładowo) czereśnie z południa, wstrzymują zakupy w kraju i tym samym doprowadzają do spadków cen. Niestety, tak samo wygląda to w tym przypadku, chociaż handlowcy twierdzą, iż nie taki był cel importu.
Jak to tłumaczy grupa?
Skontaktowaliśmy się opisywaną grupą i otrzymaliśmy obszerne wyjaśnienie całej sprawy. Z częścią argumentów można się zgodzić. Przede wszystkim nikt nie zaprzecza, iż taki import miał miejsce, ale nasz rozmówca chce podkreślić kilka kluczowych kwestii. Argumenty przytaczamy jako anonimowe na prośbę rozmówcy.
- Galę z Włoch sprowadzano w drugim i trzecim tygodniu sierpnia. Wówczas na rynku notowaliśmy widoczne niedobory jabłek. Zrealizowanie zamówień z polskich jabłek nie było wówczas możliwe.
- Import nie jest realizowany odkąd członkowie grupy i lokalni sadownicy zaczęli dostarczać najwcześniejsze sporty Gali.
- Importowano jedynie mniejsze owoce z przeznaczeniem zapakowania ich w torebki. To potwierdza atrakcyjną cenę, o której mówią nasi informatorzy.
- Owoce nie trafiły na rynek polski, tylko do marketów za granicą.
- Grupa absolutnie nie miała na celu „zbicia” cen w kraju.
Sprzeczności w sprawie
Zakupy w Italii argumentowane są przede wszystkim zamówieniami ze strony zagranicznych odbiorców, które chciano zrealizować. jeżeli grupa nie mogła kupić Gali w kraju, przez krótki czas musiała posiłkować się importem. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, iż w skali naszej produkcji są to znikome ilości. Handlowcy zasłaniają się kontraktami na dostawy i dostawcami z innych krajów. Jeśli nie dostarczyliby choćby importowanych jabłek, ktoś zrobiłby to za nich. Równocześnie, od ostatniej niedzieli dostarczają do krajowych marketów krajowe jabłka odmiany Gala. Wytłumaczenie jest jak najbardziej logiczne.
Z drugiej strony (jak odpowiadają sadownicy, którzy zgłosili ten proceder), skoro nikt temu nie zaprzecza i argumentacja dla kilku aut jest jak najbardziej prawdziwa, to czemu zajmowano się handlem? Ogłoszenia były widoczne od początku miesiąca i jabłka trafiały do innych podmiotów – temu też nikt nie zaprzecza. jeżeli konieczna była realizacja kilku zamówień w okresie około dwóch tygodni to dlaczego przez cały ten czas ogłaszano chęć sprzedaży omawianych jabłek? Oznacza to, iż kupiono znacznie więcej niż potrzebowano. Niezgodność dotyczy jeszcze jednej kwestii. Importujący twierdzą, iż już nie sprowadzają tytułowej Gali, a nasze źródło twierdzi, iż auta przyjeżdżały jeszcze wczoraj. Mamy zatem słowo przeciwko słowu.
Podsumowując, argumentacja firmy jest do zaakceptowania przez przeciętnego sadownika. Utrzymanie odbiorcy na kolejny rok kosztem kilku aut z jabłkami, które i tak pojadą za granicę. Równocześnie cała sprawa wygląda „z boku” jak zaplanowany biznes, który zrealizowano dzięki podmiotu, który przecież ma w założeniu działać w interesie polskich sadowników.