Dla producentów papryki 2025 rok okazał się najtrudniejszym sezonem od pół dekady. Jak ocenia Paweł Myziak, członek Zrzeszenia Producentów Papryki RP i właściciel firmy Euro-Papryka, ceny skupu warzyw nie pokrywają kosztów produkcji, co prowadzi do poważnych strat finansowych. Z tego powodu wielu rolników znalazło się w trudnej sytuacji, nie widząc szans na opłacalność swojej działalności, nie widząc szans na opłacalność swojej działalności.

Brak organizacji rynku i rosnący import
Zdaniem Myziaka, głównym źródłem problemów jest brak organizacji rynku warzyw. W rezultacie Europa traci konkurencyjność, a na unijny rynek trafia coraz więcej papryki z Maroka, Egiptu i Turcji, gdzie rolnictwo jest intensywnie dotowane. To sprawia, iż krajowa papryka przegrywa cenowo, choćby w szczycie sezonu.
Nadprodukcja i spadające ceny
W ostatnich latach ceny papryki były „przyzwoite”, co zachęciło rolników do zmiany profilu produkcji. Zamiast zbóż, które stały się nieopłacalne, zaczęli uprawiać paprykę. W efekcie nasadzenia papryki wzrosły trzykrotnie w porównaniu do 2022 roku, natomiast plony pozostały na podobnym poziomie. Jednak ceny drastycznie spadły – w 2024 roku papryka kosztowała 3 zł/kg, a w tej chwili zaledwie 60 gr/kg, co nie pokrywa choćby kosztów produkcji.
Przetwórnie zamykają się, skup zamiera
Dodatkowo, brakuje chętnych do skupu papryki, zwłaszcza tej przeznaczonej do przetwórstwa. W ostatnim czasie kilka zakładów przetwórczych zostało zamkniętych, ponieważ koszty produkcji mrożonej papryki w Polsce są zbyt wysokie. To pogłębia kryzys i pozbawia rolników możliwości sprzedaży plonów.
Papryka sezonowa, ale dostępna cały rok
Choć w Polsce paprykę produkuje się przez 4–5 miesięcy w roku, w sklepach jest dostępna przez cały rok. W pozostałych miesiącach sprowadza się ją głównie z Holandii i Hiszpanii. Co więcej, według danych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa, import papryki do Polski wzrósł o 12% w porównaniu do roku poprzedniego – z 55,5 tys. ton do 62,1 tys. ton. Zwykle import kończył się w lipcu, gdy pojawiała się krajowa papryka, jednak w tym roku sprowadzana papryka była tańsza niż krajowa, co dodatkowo zakłóciło rynek.
Zmiana nawyków żywieniowych Polaków
Jak zauważa Myziak, zmieniła się dieta Polaków. Zimą nie jemy już wyłącznie kapusty i ziemniaków, ale również paprykę, bataty i inne ciepłolubne warzywa. To sprawia, iż import staje się nieunikniony, choć jednocześnie utrudnia sprzedaż krajowej produkcji.
Rozpad grup producenckich i brak strategii
Kolejnym problemem jest rozpad grup producentów owoców i warzyw. W 2015 roku działało ich 312, a dziś pozostało niespełna 100. Oznacza to, iż rynek warzyw jest zorganizowany w zaledwie 6%. Z jednej strony mamy ogromne firmy skupujące i przetwórcze, z drugiej – małe gospodarstwa rolne, które nie mają szans na uczciwą współpracę. Myziak obwinia za ten stan polityków, którzy przez lata przekonywali, iż małe gospodarstwa rodzinne są podstawą polskiego rolnictwa. Tymczasem o wynikach ekonomicznych decyduje skala produkcji i koncentracja kapitału.
Potrzebna interwencja i monitoring importu
Jak podkreśla producent, gdyby istniała możliwość interwencji na rynku, nadwyżki można by zagospodarować. Jednak zgodnie z prawem unijnym, wycofanie części produkcji z rynku może odbywać się tylko przez organizacje producenckie, których w Polsce praktycznie nie ma. Dlatego konieczne jest stworzenie systemu monitorowania importowanej żywności, który pozwoliłby polskim producentom lepiej planować produkcję i reagować na zmiany.
Europa traci pozycję lidera
Na zakończenie Myziak zaznacza, iż geografia produkcji rolnej ulega zmianie, a Europa staje się coraz mniej konkurencyjna. Coraz więcej warzyw trafia na unijny rynek z krajów, gdzie rolnictwo jest dotowane, takich jak Turcja, Egipt czy Maroko. Rozwiązaniem może być lepsza organizacja producentów i system zagospodarowania nadwyżek po cenach minimalnych, co pozwoliłoby ustabilizować rynek i zapewnić rolnikom godziwe warunki pracy.