Ceny jabłek przemysłowych spadają, bo przecież „zapowiedziano” obniżki – to chyba logiczne. Na tym skończymy złośliwe komentarze. Branża przetwórcza po raz kolejny realizuje ten sam, sprawdzony scenariusz. Sadownik ma odczuwać niepokój, iż jeżeli nie sprzeda dziś, to później sprzeda jeszcze taniej. Problem polega na tym, iż dostawy są jeszcze bardzo małe, a na podwórkach nie zmagazynowano po 30, 50 czy 100 ton surowca…
Również po raz kolejny chcemy podkreślić, iż z punktu widzenia przetwórstwa informowanie o nadchodzących obniżkach nie ma sensu. W interesie zakładów jest obniżanie cen z godziny na godzinę, bez informowania o tym całej branży. To, co widzimy w ostatnich dniach, to niestety dobrze działająca zagrywka psychologiczna.
Jedynym rynkowym powodem sytuacji, w której na tablicach przed punktami skupu widzimy 0,65 – 0,67 zł/kg, jest tańszy koncentrat jabłkowy. Produkt systematycznie taniał od szczytów z października ubiegłego roku. Dane mówią o spadku z 2,50 do 1,80 eur/kg na koniec lipca (10,60 do 7,60 zł/kg).
Matematyka nieco się nam „rozjeżdża”, gdy zestawimy te dane z cenami skupu. W październiku ubiegłego roku, zakłady kupowały jabłka przemysłowe powyżej 1,15 zł/kg. Zatem gdy produkt gotowy staniał o 28%, surowiec staniał o około 44%. Nie trzeba tłumaczyć, w czyjej kieszeni zostanie różnica…
Przyczyną obniżek nie jest rzecz jasna podaż i z tego chyba wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę. Nie zaczęły się jeszcze zbiory Gali, nie mówiąc o kolejnych popularnych odmianach. Na punkty skupu trafiają ostatnie partie z manualnej korekty i dostawy ze zbierania Paulareda, Delikatesa czy Antonówki. Podaż pozostało na tyle mała, iż zakłady nie pracują w trybie ciągłym, ale po dwa, trzy dni w tygodniu. Są także firmy, które specjalizując się w produkcji koncentratu jabłkowego, jeszcze nie rozpoczęły w tym sezonie przetwarzania jabłek…