Jak Fendt został powerbankiem

2 godzin temu

W świecie nowoczesnej techniki rolniczej widzieliśmy już sporo dziwnych rzeczy. Ale oto Holendrzy postanowili pójść o krok dalej i zrobić… traktor-powerbank. Tak, dobrze czytacie — Fendt, który może naładować wam nie tylko elektryczne auto, ale choćby zasilić dom.

BAM Infra Nederland, firma budowlana z kraju tulipanów i rowerów, zapragnęła mieć maszynę na miarę swoich ambicji. Wzięli więc starszego Fendta Vario z serii 800 lub 900 (czyli solidnego, sprawdzonego konia roboczego) i zrobili mu kurację odmładzającą w wersji „eko”. Efekt?

Powstał nowy fendtopodobny ciągnik elektryczny z przodem tak długim, jak nos charta. Jednak ta wydłużona maska to nie kaprys stylisty. Pod nią, tuż przed przednimi kołami, kryje się potężny akumulator.

Inżynierowie z BAM tłumaczą, iż po prostu nie było na rynku porządnej, gotowej alternatywy. A skoro do 2030 roku chcą na każdej budowie pracować bez emisji spalin, to… trzeba było wziąć sprawy (i śruby) w swoje ręce.

Dwukierunkowy Fendt, czyli „i dam i wezmę”

Oficjalnie BAM nazywa swój pojazd „dwukierunkowym”. W praktyce oznacza to, iż maszyna działa jak gigantyczny powerbank: potrafi nie tylko czerpać energię z sieci, ale i oddawać ją innym maszynom elektrycznym.

Potrzebujesz zasilić betoniarkę, wciągarkę, czy podładować drona filmującego plac budowy albo choćby ładowarkę elektryczną? Podpinasz się do Fendta i gotowe.

Co więcej, BAM podkreśla, iż zarówno hardware (czyli akumulatory i napęd), jak i software (czyli mózg tej operacji) to ich własna produkcja. Czyli nie tylko skręcają śrubki, montują baterie ale i piszą kod.

Ciągnik wykonuje prace na na lotnisku, ale zasila także inne maszyny budowlane, fot. BAM Infra Nederland

Fabryka w Nieuwleusen i… cisza w eterze

Maszynę zbudowano w zakładzie BAM Infra w Nieuwleusen. Na razie jednak inżynierowie nie zdradzają wszystkich szczegółów technicznych – bo akurat mają przerwę w pracy. I to nie przerwę technologiczną, tylko… po prostu urlop.

Jedno wiadomo na pewno: elektryczny Fendt od BAM (nazwijmy go BAM-Fendt) to nie tylko środek transportu, ale i mobilna stacja ładowania.

W razie potrzeby może napędzać prądem inne pojazdy i sprzęty, co czyni go czymś w rodzaju szwajcarskiego scyzoryka wśród traktorów. Tylko w zielono-pomarańczowej wersji holenderskiej.

Fendt – symbol transformacji energetycznej?

Cały projekt to spory popis inżynierskiej kreatywności. Stary mechaniczny król pola dostał drugie życie w erze elektromobilności. BAM chwali się, iż w ten sposób potwierdza swoją pozycję innowacyjnego i niezawodnego partnera w transformacji energetycznej.

A my możemy tylko dodać: jeżeli kiedyś w polskim gospodarstwie zobaczycie Fendta podłączonego do przedłużacza, to wcale nie musi znaczyć, iż gospodarz oszczędza na ropie. Może po prostu ładuje… swój telefon.

Albo odkurza stodołę.

Idź do oryginalnego materiału