Ruch turystyczny w Zakopanem dopisał w Boże Narodzenie i w ostatni dzień roku. "W sylwestra średnie obłożenie w mieście pod Giewontem osiągnęło zawrotne 97 proc." - powiedział "Gazecie Wyborczej" Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej. Górale z jednej strony się cieszą, bo na turystach zarabiają, a z drugiej - napływ tak licznej grupy ludzi, daje im się we znaki.
Górale z Zakopanego punktują turystów. "[...] Szkoda im 20 zł na parking"
"Nie możemy narzekać na to, iż turyści w Zakopanem są. Ale wszystkim żyłoby się lepiej, gdyby przestrzegali podstawowych zasad. Często parkują, gdzie popadnie, zastawiają bramy wjazdowe, a kilka metrów dalej mają parking. Oczywiście to kwestia oszczędności, bo szkoda im 20 zł na postój. Tylko iż więcej będzie ich kosztował mandat za złe parkowanie. Owszem, żyjemy z turystyki, ale są jakieś granice" - powiedział w rozmowie z podroze.onet.pl taksówkarz z Zakopanego.Reklama
Czytaj także: Wsparcie dla turystyki. Skorzysta jeden region, do podziału ponad 400 mln zł
Inna mieszkanka stolicy Podhala zwróciła uwagę na to, iż przez duży ruch turystyczny w okresie świątecznym miasto jest zakorkowane, a zrobienie zakupów jest wyzwaniem. "Na kilka dni przed sylwestrem na wszelki wypadek kupuję chleb i go mrożę. Zdarzało się, w piekarni już o godz. 9 półki świeciły pustkami" - mówiła.
Kelnerka z Podhala o turystach: "[...] Przyciągałyśmy uwagę obleśnych gości"
Suchej nitki na przyjezdnych nie zostawiła Basia, która pracowała przez kilka lat w pensjonacie na Podhalu jako kelnerka. W rozmowie z podroze.onet.pl wspominała o niechcianych "awansach" ze strony turystów. "Często przyciągałyśmy uwagę wręcz obleśnych gości, którzy chcieli stawiać nam drinki i z nami tańczyć" - relacjonowała, dodając, iż bywało, iż szef kazał im spełniać życzenia przyjezdnych.
Czytaj także: Nowa atrakcja w Beskidach. Czy futurystyczny wagonik przyciągnie turystów?
Trafiali się też goście, którzy nie przestrzegali zasad dotyczących godzin zameldowania i wydawania posiłków. "Nie raz trafili się tacy nowobogaccy z Warszawy, co im się wydawało, iż są nie wiadomo kim. Raz przyjechali spóźnieni, już był wieczór. Powiedzieli, iż chcą zjeść obiad, bo mają zapłacone, a było już dawno po obiedzie. No to powiedzieliśmy, iż możemy odgrzać im w mikrofalówce to, co zostało. To był pensjonat, a nie sądzę, żeby w hotelu ktokolwiek robił im kolację po czasie. Mimo iż byłyśmy już po pracy, podałyśmy im ten posiłek. Zamiast podziękowania usłyszałyśmy, iż to nie jest świeże. Byli okropnie roszczeniowi i bezczelni" - powiedziała kelnerka.
Na turystów narzekali jakiś czas temu także rozmówcy "Gazety Wyborczej". Mówili, iż przez wzmożony ruch turystyczny w mieście nie da się żyć. Brakuje żłobków, placów zabaw, a czynsze mieszkań są zawyżone. Z tego względu wiele osób wyprowadza się do sąsiednich miejscowości. Na wyludnianiu się Zakopanego traci samorząd. Mniejsza liczba mieszkańców oznacza, bowiem mniejsze wpływy z podatków.