Kolejowe poczytajki – a zaczęło się na dworcu…

23 godzin temu

Dziadkowie powstańcy (i po mieczu i po kądzieli – jak to się dawniej mówiło) – zobowiązują, dziś zatem „poczytajka” patriotyczna. Zbliża się kolejna – już 106 (jak ten czas leci!) – rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego i jakby na to nie patrzeć – na dworcu kolejowym (no bo jakim) wszystko się zaczęło.

Rzecz jasna przyjazd Ignacego Jana Paderewskiego do Poznania był tą iskrą, która bezpośrednio zapaliła Poznańczyków do działania, działania powiedzmy to sobie wyraźnie – nie spontanicznego, ale od dawna przygotowywanego. Jakoś przywykliśmy czcić mniej udane (choć nie mniej chwalebne) zrywy narodowościowe i powstańcze, a to nasze – zwycięskie – długo traktowane było po macoszemu. Ustanowiona wreszcie świętem państwowym – rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego, pozwala się cieszyć w pełni sukcesem naszych przodków.

Wróćmy jednak na dworzec, dodajmy Dworzec Cesarski (dziś tzw. Dworzec Letni) przy ulicy – nomen omen – Dworcowej. Jest grudzień 1918 roku. Paderewski podróżował pociągiem z Gdańska do Warszawy, jednak zaplanowano jego pobyt także i w stolicy Wielkopolski. W Poznaniu wiedziano o tym od jakiegoś czasu i miasto się do tego wydarzenia intensywnie szykowało – zarówno Polacy, jak i Niemcy, stanowiący wówczas sporą część mieszkańców wielkopolskiej stolicy. Różne były tu intencje – Polacy z entuzjazmem czekali na przyjazd mistrza, którego podróż miała charakter polityczny, prowadził wszak rozmowy dotyczące włączenia ziem zaboru pruskiego do RP. Niemcy, mimo szacunku, jakim się cieszył pianista, woleli (co dość zrozumiałe) neutralizować ten polski entuzjazm, starano się choćby o to, by Paderewski nie tylko nie wysiadł z pociągu, ale by nie zatrzymał się w ogóle w Poznaniu, ba nawet, by całkowicie zmienił trasę podróży i ominął Poznań. Sam mistrz propozycję taką, przedstawioną mu po drodze (w Rogoźnie na dworcu – no bo gdzie?) przez niemieckiego kapitana, po prostu odrzucił, choć nie był chyba w pełni świadom tego, co czekało go w Poznaniu, do którego już zjechały z podpoznańskich miejscowości m.in. oddziały Straży Ludowej i Sokoła dla ochrony mistrza. Tak na wszelki wypadek.

26 grudnia pociąg wjechał zatem na Dworzec Cesarski o godzinie 21.10. Miasto było zaciemnione, gdyż władze niemieckie w obawie przed manifestacjami od kilku nocy wygaszały światła uliczne. Ale nie z nami te numery – Polak potrafi. I tak oto w niezwykłej scenerii – przy płonących pochodniach witany był Ignacy Jan Paderewski w Poznaniu. Oficerów niemieckich, którzy jeszcze na dworcu starali się przeszkodzić w wizycie, Polacy po prostu zatrzymali. Oficjalne powitanie przybyłych (Paderewskiemu towarzyszyła oczywiście żona, ale i cały sztab zachodnich dyplomatów) odbyło się w budynku dworcowym, by później powozami przetransportować gości do hotelu Bazar. Legenda głosi (choć nie są to niestety potwierdzone opowieści), iż pradawnym zwyczajem, jako dowód szczególnej atencji, konie z powozu mistrza zostały wyprzęgnięte, a mieszkańcy Poznania sami ciągnęli powóz dostojnego gościa, stąd podróż trwała nieco dłużej niż zakładano. Z okna hotelowego apartamentu Paderewski wygłosił słynne przemówienie, nie wzywające jednak do walki, ale wyrażające euforia z odzyskanej niepodległości po 123 latach rozbiorów.

W mieście mimo to wrzało – odbywały się patriotyczne manifestacje i niemieckie kontrmanifestacje, po obu stronach narastało napięcie. Paderewski z uwagi na swoją misję dyplomatyczną od wieczora 26 grudnia trzymał się na uboczu, starając się zachować konieczną oficjalną neutralność, by nie narazić sprawy polskiej na konferencji pokojowej, której później stał się przecież sygnatariuszem.

27 grudnia agresywni aktywiści niemieccy, wspierani przez żołnierzy 6. pułku grenadierów szli przez Poznań (od ogrodu zoologicznego, przez ul. Szylinga i Bukowską) na dzisiejszy Plac Wolności, gdzie w gotowości pod Bazarem już czekały oddziały Służby Straży i Bezpieczeństwa oraz Straży Ludowej. W zamieszaniu padł pierwszy strzał. Początkowy chaos przekształcił się w formę zorganizowanej akcji. Trwało powstanie, które objęło większość Wielkopolski, przywracając ją Polakom.

Kilka dni później, tj. 31 grudnia Paderewski w asyście eskortujących go polskich żołnierzy ruszył do Warszawy, odwieziony został samochodem na dworzec, skąd pociągiem o 2.00 odjechał w kierunku Kalisza i Ostrowa Wielkopolskiego. 28 czerwca 1919 roku jako delegat Polski podczas obrad wersalskich w imieniu narodu polskiego złożył podpis na Traktacie Wersalskim, potwierdzając tym samym m. in. to, iż Wielkopolska jest polska.

Dokładnie rok po wybuchu Powstania Wielkopolskiego 27 grudnia 1919 roku – Paderewski witany był ponownie na poznańskim dworcu, do miasta przybył, by wziąć udział w obchodach pierwszej rocznicy wybuchu powstania, znów przemówił z okna Bazaru do rozentuzjazmowanych poznaniaków.

Rekonstrukcja grudniowych wydarzeń 1918 roku jest częścią obchodów rocznicowych i dziś. Od trzydziestu z górą lat na peron dawnego Dworca Cesarskiego 26 grudnia przybywa zabytkowym pociągiem Ignacy Jan Paderewski. Koleje Wielkopolskie są współorganizatorem tych obchodów.

Na parkanie otaczającym budowane w Poznaniu Muzeum Powstania Wielkopolskiego widnieje piękny napis: „Na co dzień praca, w chwilach próby – zwycięstwo.” Kiedy już zwiedzać będziemy to Nasze Muzeum – to pamiętajmy – a zaczęło się na dworcu…

Idź do oryginalnego materiału