Pod względem liczby chętnych na kredyty mieszkaniowe tak dobrego lutego nie mieliśmy od 4 lat – sugerują dane BIK. kilka brakuje tu do aktywności jaką mieliśmy w latach 2017-2019, a więc jeszcze przed covidem czy napaścią na Ukrainę. Dopiero czas pokaże czy jest to trwały powrót do normalności. Bez wątpienia poprawie sprzyjają: dobra sytuacja na rynku pracy, oczekiwane łagodzenie polityki monetarnej oraz większa konkurencja pomiędzy sprzedającymi mieszkania.
Najnowsze dane na temat popytu na kredyty mieszkaniowe pozytywnie zaskoczyły. W porównaniu do sytuacji sprzed roku popyt jest o ponad 37% wyższy – wynika z danych BIK. Jest to efekt rosnącej liczby osób składających wnioski kredytowe oraz faktu, iż przeciętnie chcemy pożyczać o ponad 5% więcej niż przed rokiem (449,1 tys. zł).
Najważniejszą informacją płynącą z najnowszej publikacji BIK jest to. ile wniosków kredytowych złożono w bankach. Okazuje się, iż w lutym o kredyt zawnioskowały ponad 33 tysiące osób – sugerują najnowsze dane BIK. Jest to wynik o prawie 1/4 wyższy niż przed rokiem i o 17% wyższy niż w styczniu 2025 roku. Mówiąc wprost – liczba składanych wniosków o kredyty mieszkaniowe jest niemal tak wysoka jak w latach 2017-2019, a więc w ostatnich normalnych latach, w których rynek mieszkaniowy nie był targany takimi kataklizmami jak epidemia czy wybuch wojny, albo stymulowany najhojniejszym programem mieszkaniowym w historii.

Więcej chętnych na kredyt niż wniosków kredytowych
Aż prosi się tu, aby wprost przemnożyć liczbę osób wnioskujących o kredyt i przeciętną wnioskowaną kwotę (449,1 tys. zł) i w ten sposób sprawdzić o jaką łączną kwotę zawnioskowali Polacy. Niestety z najnowszej publikacji BIK dowiadujemy się, iż byłoby to zbyt daleko idące uproszczenie. Z najnowszego komunikatu wynika bowiem, iż jeżeli o kredyt wnioskują dwie osoby, to BIK pytany jest niezależnie o wiarygodność dwóch osób. Odczyty publikowane przez BIK mogą więc być zaburzane, jeżeli np. o kredyty zawnioskuje wyraźnie więcej singli (zaniżałoby to odczyt indeksu) lub więcej par (zawyżanie odczytu).
Czy jaskółka poprawy zostanie z nami na dłużej?
Coraz więcej napływających w bieżącym roku danych sugeruje ożywienie w mieszkaniówce. Świadczą o tym już nie tylko deklaracje, według których choćby około 20% rodaków planuje lub przynajmniej nie wyklucza, iż w 2025 roku zakupu nieruchomości lub budowy domu. Coraz lepsze dane zaczynają też napływać z banków udzielających kredytów mieszkaniowych oraz od deweloperów, którzy raportują trochę lepsze wyniki sprzedaży. Zanim jednak odtrąbimy trwałą poprawę, trzeba będzie poczekać na kolejne pozytywne odczyty. Dziś wydaje się, iż trwała poprawa wymagać też będzie cięć stóp procentowych przez RPP, co spodziewane jest już na początku drugiego półrocza.
Niższe ceny zachęcają do zakupów
Póki co za wzrostem popytu na kredyty stać mogą: dobra sytuacja na rynku pracy (szybki wzrost wynagrodzeń i niskie bezrobocie), nadzieje na rychłe obniżki stóp procentowych (tańsze i łatwiej dostępne kredyty) oraz większa konkurencja pomiędzy sprzedającymi. Nie ulega bowiem wątpliwości, iż oferta mieszkań na sprzedaż jest dziś szeroka. To powoduje, iż nabywcy nie tylko mają spory wybór, ale też mogą skutecznie negocjować, a i sami sprzedający spuścili nieco z tonu. Szczególnie jest to widoczne na rynku wtórnym. Dane na temat cen ofertowych mieszkań sugerują bowiem, iż średnie stawki zapisywane w ogłoszeniach stopniały. W niektórych lokalizacjach mówić możemy już o korekcie oczekiwań sprzedających choćby o kilka procent. Dla rosnącej rzeszy kupujących może to być wystarczającą zachętą do podjęcia poszukiwań nowego lokum.
Źródło: HREIT / Bartosz Turek