Nowe monety Narodowego Banku Polskiego zwykle przechodzą bez większego echa. Najczęściej trafiają do rąk kolekcjonerów, czasem zasilają zbiory pasjonatów historii, rzadziej stają się tematem rozmów w przestrzeni publicznej. Tym razem jest jednak inaczej. Wprowadzenie nowej, kolekcjonerskiej emisji to wydarzenie, które przykuwa uwagę nie tylko ze względu na upamiętnianą rocznicę, ale przede wszystkim z powodu nietypowego wyglądu monety. Jest nie tylko inna od tych, które znamy z codziennego obiegu, ale wręcz wyłamuje się ze schematów zarówno formą, jak i ceną. To coś, co trudno przeoczyć.Reklama
Nowa moneta trafi do obiegu. Kwadratowa niespodzianka z Mennicy
Najbardziej rzucającym się w oczy elementem nowej monety kolekcjonerskiej jest jej kształt. Zamiast klasycznego koła mamy tutaj idealny kwadrat o bokach długości 28 milimetrów. To rzadkość nie tylko w polskiej, ale i światowej numizmatyce, gdzie okrąg od wieków dominuje bezkonkurencyjnie.
Nowa moneta waży 14,14 grama i została wybita ze srebra najwyższej próby - 999, co samo w sobie podnosi jej wartość. Jednak to nie wszystko - zastosowano także technologię lustrzanego stempla z dodatkiem druku UV, która nadaje powierzchni połysk i głębię kolorystyczną, wyróżniając ją na tle innych emisji Narodowego Banku Polskiego.
Z pozoru 10 zł, w rzeczywistości znacznie więcej
Choć moneta posiada oficjalny nominał 10 złotych i spełnia wszystkie wymogi prawne środka płatniczego - z herbem, godłem i rokiem emisji - jej rzeczywista cena wynosi aż 280 złotych. Co to oznacza w praktyce? Teoretycznie można by nią zapłacić w sklepie, ale byłoby to ogromnie nieopłacalne. To tak, jakby próbować kupić bułki za banknot kolekcjonerski wart setki złotych - kasjer przyjmie, ale każdy kolekcjoner złapie się za głowę. Właśnie dlatego nowa emisja NBP nie jest przeznaczona do codziennego obiegu, ale do gablot, albumów i zbiorów - tam, gdzie jej wartość będzie w pełni doceniona.
Warto zaznaczyć jednak, iż moneta nie powstała jednak wyłącznie dla efektu wizualnego. Jak podkreśla NBP w specjalnej publikacji, jej temat ma silne, historyczne uzasadnienie. Została wydana z okazji 80. rocznicy powrotu Polski na Ziemie Zachodnie i Północne, czyli obszary, które po II wojnie światowej znalazły się w granicach Polski na mocy decyzji mocarstw podczas konferencji w Teheranie, Jałcie i Poczdamie. W wyniku dramatycznych zmian terytorialnych Polska utraciła niemal połowę ziem wschodnich na rzecz Związku Sowieckiego, otrzymując w zamian dawne tereny należące do Trzeciej Rzeszy - mniejsze powierzchniowo, ale niezwykle istotne dla historii państwa polskiego. To właśnie wtedy powróciły do kraju m.in. Gdańsk, Warmia, Pomorze Zachodnie, Śląsk czy Dolny Śląsk.
Symboliczne przedstawienie w nowoczesnej formie
Za projekt nowej monety odpowiada Grzegorz Pfeifer, który połączył klasyczną symbolikę z nowoczesną formą graficzną. Na rewersie znalazł się wizerunek orła Przemysła II - władcy, który w 1295 roku, po raz pierwszy od czasu rozbicia dzielnicowego, koronował się na króla Polski i przyjął herb, uznawany za pierwszy oficjalny symbol zjednoczonego państwa. Postać orła została umieszczona na tle stylizowanej mapy Polski, obwiedzionej wstęgą w narodowych barwach - bieli i czerwieni. Awers to z kolei tradycyjny wizerunek orła z godła Rzeczypospolitej Polskiej, nominał oraz rok emisji - 2025.
Narodowy Bank Polski przewidział nakład do 8000 sztuk, co czyni z monety przedmiot stosunkowo elitarny i trudny do zdobycia po wyczerpaniu oficjalnej sprzedaży. Trafi ona wyłącznie do oddziałów okręgowych NBP oraz do internetowego sklepu Kolekcjoner. Biorąc pod uwagę unikalny kształt, srebro najwyższej jakości i mocny przekaz historyczny, zainteresowanie kolekcjonerów będzie duże - zwłaszcza iż monety z limitowanych edycji często zyskują na wartości z biegiem czasu.
Nowa moneta to doskonały przykład na to, jak choćby w świecie pełnym cyfrowych płatności fizyczny pieniądz potrafi wciąż wzbudzać emocje - nie jako środek wymiany, ale jako nośnik pamięci, sztuki i symboliki narodowej. Choć nosi nominał 10 złotych, jej znaczenie i wartość są zdecydowanie większe. jeżeli więc ktoś przypadkiem weźmie ją do ręki, lepiej niech nie szuka automatu z kawą - być może właśnie trzyma coś, co za kilka lat będzie jeszcze cenniejsze.
Agata Jaroszewska