Lepiej być biednym na wsi, niż biednym w mieście.

oszczednymilioner.pl 17 godzin temu

Tytuł jest cytatem z odpowiedzi na posta o ucieczce ze wsi do miasta. Teraz zastanowimy się, ile prawdy zawiera.

„Lepiej” może mieć wiele znaczeń. Na wsi będzie łatwiej, taniej, przyjemniej. Żyje się tam bez świadomości własnej biedy. Szybciej się z niej wyrwiemy. Czy każde z nich opiera się na prawdzie?

Zacznijmy od „lepiej=łatwiej”. I tu zależy dla kogo. Dla osoby do wsi przyzwyczajonej i na niej urodzonej – na pewno. Ma sieć kontaktów. Ważne – bo w razie problemów, zawsze ktoś pomoże. Dla mieszczucha – pozornie trudniej. Dlaczego? Ponieważ faktycznie, pozbawiony siatki bezpieczeństwa w postaci rodziny, znajomych, może początkowo radzić sobie gorzej. Bo i obowiązki nowe (palenie w piecu, pamiętanie o szambie, jakieś zwierzęta, koszenie trawy itp.), i powierzchnia do ogarnięcia większa, i znikąd pomocy w razie katastrofy. Z tym ostatnim twierdzeniem należy jednak pomyśleć, w gminnej wsi istnieje ośrodek pomocy społecznej, z którego korzysta sporo osób. Docieramy do sedna, pójście do „opieki” na wsi nie stygmatyzuje w tym samym stopniu, co w mieście, ponieważ okazuje się powszechne. Przed 2015 r. korzystało z niej 30-40% mieszkańców wsi, w niektórych – prawie wszyscy. Począwszy od zasiłków, przez fundusz alimentacyjny, aż do usług opiekuńczych. Wizyta pracownika socjalnego nie wywołuje złośliwych uśmiechów, ponieważ dotyczy wielu. Teraz z uwagi na wzrost dochodów nominalnych wysokość kwot dochodu budzi uśmiech politowania: 823 zł równa się pensji minimalnej na rodzinę czteroosobową. Odrębną kwestią pozostaje trudniejszy dostęp do lekarza, kultury, szkoły ponadpodstawowej, basenu, domu kultury, biblioteki.

Teraz „lepiej=taniej”. Istota tego bloga – wartość pieniądza. W tym punkcie też nie obędzie się bez dyskusji. Bo wiejskie sklepy droższe, a market daleko. Bo reszta kosztuje wszędzie tyle samo. Prawda? Nieprawda. Zacznijmy od jedzenia. Skoro mieszkasz na wsi, z dużym prawdopodobieństwem masz kawałek ziemi. A to oznacza, iż możesz sobie sporo jedzenia wytworzyć. choćby 1000 m2 daje szansę na własne owoce, warzywa, jajka,a może i mleko (koza) czy mięso (króliki). Tego nie musisz już kupować, albo kupisz znacznie mniej. Market często leży daleko, ale tylko wtedy, gdy za oknem zima, a nie masz samochodu. W lecie da się podjechać rowerem. Jak już kiedyś pisałem – mam 4,5 km do marketu lokalnej sieci, a ok. 9 km do Biedronki. A ceny w tych ostatnich są równe miejskim. Dlatego tzw. życie na wsi cale nie jest droższe. Problem opłat omawiałem niedawno. I wyszło, iż w bloku jednak drożej.

„Łatwiej=przyjemnie”. Tutaj dyskusji nie spodziewam się. Kontakt z przyrodą, możliwość kształtowania własnego otoczenia, życie zgodne z rytmem pór roku. I to za darmo (w mieście, poza dostępem do parku – każda rozrywka kosztuje). Wszystkie argumenty przemawiają za wsią.

Łatwiej= Życie bez świadomości własnej biedy. o ile niedaleko nas mieszka spora liczba beneficjentów pomocy społecznej, sami nie odczuwamy tak problemów materialnych. Wielu ma trudno, więc nie czujemy się pariasami, wyrzuconymi poza nawias społeczeństwa. Poza tym, w mieście biedak oznacza człowieka bezdomnego lub na wynajmie, na wsi – na własnym kawałku ziemi, domku po dziadkach, bieda odczuwalna nie jest straszna.

„Łatwiej=szybsze wyrwanie z biedy”. Ta myśl wymaga rozwagi. Z jednej strony w mieście niewątpliwie łatwiej o stałą, legalną pracę, choćby za pensję minmalną. Z drugiej, w takiej Warszawie Krakowie, Wrocławiu czy Gdańsku, pensja minimalna oznacza biedę. Ledwo starczy na wynajęcie kawalerki. Czyli znajdujemy się w punkcie wyjścia – mamy dach nad głową. Singiel, jakoś sobie poradzi (nie potrzebuje mieszkania, wystarczy miejsce w pokoju), ale rodzina? Przykład mojego kumpla, dorabiającego „na szparagach”, pokazuje możliwości na wsi. Wcale nie trzeba pracować cały rok, wystarczy kwartał.

Zwycięstwo wsi w większości dyscyplin powoduje, iż jednak faktycznie lepiej być biednym na wsi.

Idź do oryginalnego materiału