W miniony piątek rolnicy wyszli na ulice w 52 miejscach w całej Polsce. Były to krótkie, ostrzegawcze manifestacje — sygnał, iż sytuacja na wsi osiągnęła punkt krytyczny. Choć województwo kujawsko-pomorskie należało tym razem do najspokojniejszych, w tle wydarzeń pojawił się problem, który odbił się szerokim echem w środowisku rolniczym. Zdaniem Marcina Wrońskiego ze Związku Zawodowego Rolnictwa Samoobrona, w przeddzień protestów dochodziło do działań, które miały zniechęcić liderów rolniczych do udziału w manifestacjach.
Marcin Wroński: „Próbowano zastraszać i zniechęcić rolników do udziału w protestach”Niezapowiedziane wizyty policji przed protestami
Według relacji Wrońskiego, na dzień lub dwa przed zaplanowanymi protestami do gospodarstw w regionie zaczęli przyjeżdżać funkcjonariusze policji. — „Policjanci przyjeżdżali do gospodarstw moich kolegów, rolników i zadawali dziwne pytania, czy zamierzają brać udział w protestach i czy teraz też będą je organizować” — relacjonuje.
Co istotne, nie były to wizyty przypadkowe. — „Odwiedzani nie byli przypadkowi rolnicy. Były to osoby, które w 2024 roku rejestrowały na siebie protesty, których było w naszym województwie kilkadziesiąt” — podkreśla Wroński.
„To wyglądało na próbę zniechęcenia”
Zastępca wojewódzkiego przewodniczącego Samoobrony nie ma wątpliwości, iż działanie służb wykraczało poza standardowe procedury.
— „Każdy policjant wie, jak wygląda procedura rejestracji protestu. Oczywistym było, iż nikt z nich nie organizuje w tym dniu protestów, ponieważ takie zgłoszenie musiałoby zostać wysłane kilka dni wcześniej” — wskazuje.
— „Trudno nie odnieść wrażenia, iż te wizyty w gospodarstwach miały na celu zniechęcenie, a choćby zastraszenie liderów rolniczych protestów”.
Wroński zwraca uwagę, iż podobne działania mogły być prowadzone także w innych częściach kraju.
Podejrzenia wobec MSWiA
Ton jego wypowiedzi sugeruje, iż za policyjnymi działaniami mogło stać polityczne polecenie.
— „W moim przekonaniu, tego typu policyjne najazdy mogły mieć miejsce również w innych województwach, a zalecenia do ich przeprowadzenia mogły pochodzić nie z komendy głównej, a z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji” — ocenia.
Jeśli przypuszczenia Wrońskiego okażą się prawdziwe, sytuacja byłaby wyjątkowo poważna. — „Jeżeli moje przypuszczenia są słuszne, to mamy do czynienia z metodami rodem z PRL” — mówi otwarcie.
Jasne stanowisko: rolnicy nie dadzą się zastraszyć
Wroński podkreśla, iż środowiska rolnicze nie zamierzają cofnięć się z powodu presji. Z jego słów wynika, iż nastroje na wsi są napięte, a ostatnie działania tylko je pogłębiają.
— „Rolnicy mają dość lekceważenia i prób uciszania. o ile ktoś myśli, iż presją uda się wyłączyć inicjatorów protestów, to bardzo się myli” — słyszymy od działacza Samoobrony.
Sprawa będzie miała dalszy ciąg?
Kwestia nie zapowiada się na incydent, o którym zapomni się po kilku dniach. Wśród rolników coraz częściej pojawia się pytanie, czy aparat państwa został użyty do działań prewencyjno-politycznych, a nie porządkowych.
Jeżeli potwierdzi się, iż policja działała na polityczne polecenie, środowisko rolnicze zapowiada dalsze kroki — także prawne.
Na razie jedno jest pewne: protesty nie wygasną, a atmosfera wokół nich staje się coraz bardziej napięta. Rolnicy mówią wprost — próby zastraszenia tylko ich mobilizują.

2 godzin temu












