Podczas gdy europejski rynek maszyn rolniczych ociera się o dno i od miesięcy pokazuje jedynie kolejne słupki w odcieniach czerwieni, w Ameryce Południowej dzieje się coś zupełnie odwrotnego. Brazylia – członek bloku handlowego Mercosur – notuje sprzedaż maszyn w tempie, które przyprawia o zawrót głowy.
Czołowi producenci z całego świata, którzy jeszcze niedawno koncentrowali swoje siły na Europie i Ameryce Północnej, dziś coraz śmielej przenoszą punkt ciężkości właśnie w stronę południowej półkuli. I nic w tym dziwnego.
Rekordy za rekordami
Maj 2025 roku był w Brazylii miesiącem historycznym – sprzedaż maszyn i urządzeń rolniczych sięgnęła 6,5 miliarda reali (1,1 miliarda Euro), co oznacza wzrost o ponad 30% względem maja 2024 i o 22% względem kwietnia tego roku.
Najbardziej spektakularny wynik? Ciągniki – +64,9%, kombajny – +111% w skali roku. W pierwszych pięciu miesiącach 2025 r. łączna sprzedaż wyniosła 4 25 miliarda Euro, a to wynik, którego nie przewidzieli choćby najwięksi optymiści z brazylijskiej branży.
W sztukach wygląda to równie imponująco: od stycznia do maja sprzedano 22 027 ciągników i kombajnów, o prawie 18% więcej niż rok wcześniej. I co interesujące – mimo takiego boomu krajowego, eksport tych maszyn z Brazylii… spadł o 11%. Wszystko dlatego, iż miejscowy rynek wchłania praktycznie każdą maszynę, jaka zjedzie z linii produkcyjnej.

Dlaczego akurat Brazylia?
Powodów jest kilka.
- Po pierwsze – tempo rozwoju rolnictwa. Brazylijskie gospodarstwa, od rodzinnych po wielkoobszarowe, modernizują się w błyskawicznym tempie i potrzebują wszystkiego: od ciągników sadowniczych po gigantyczne kombajny zbożowe.
- Po drugie – normy emisji spalin. W odróżnieniu od restrykcyjnej Europy, w Brazylii są one znacznie łagodniejsze, co pozwala oferować maszyny prostsze technicznie, a przez to tańsze.
To szczególnie przyciąga producentów, którzy w Europie muszą dopłacać do skomplikowanych układów oczyszczania spalin, by tylko spełnić wymogi homologacyjne.
- I wreszcie po trzecie – państwowe wsparcie. Plan Safra na lata 2025–2026 przewiduje prawie 594 miliardy reali na finansowanie rolnictwa. Z tego 78 miliardów trafi do gospodarstw rodzinnych, reszta – do średnich i dużych.
Nawet podniesione stopy procentowe kredytów preferencyjnych są tu wciąż atrakcyjne w porównaniu do komercyjnych pożyczek.
Brazylia to rynek bez dna
Brazylia jest dziś dla producentów maszyn rolniczych tym, czym Bliski Wschód był dla koncernów naftowych w latach 70. – praktycznie niewyczerpanym źródłem dochodu. Kraj jest ogromny, rolnictwo dynamiczne, a infrastruktura maszynowa wciąż daleka od nasycenia.
Dotacje i finansowanie z konsorcjów (które w pierwszych dwóch miesiącach roku zwiększyły wolumen kredytów na sprzęt o 40%) dodatkowo podsycają koniunkturę.
Dla europejskich producentów, zmęczonych stagnacją i regulacyjnymi kagankami na własnym podwórku, brazylijski rynek jawi się jak wymarzona ucieczka – tu można sprzedać więcej, szybciej i bez konieczności pakowania pod maskę półtora tony elektroniki i filtrów.
Nic więc dziwnego, iż oczy branży producentów maszyn rolniczych są dziś skierowane na São Paulo, a nie na Hanower, Rzym czy Paryż.