Autor: FWG
Czy ludzie w systemach demokratycznych bywają nierozsądni? Niektórzy z pewnością tak, ale zdaniem autorów różnych teorii ekonomicznych i politycznych, wyborcy ujęci jako cała grupa są racjonalni. Z tym przekonaniem stara się polemizować Bryan Caplan w książce „Mit racjonalnego wyborcy„.
Autor książki rozprawia się przede wszystkim z koncepcją cudu agregacji, nadbudowaną na dość popularnej koncepcji racjonalnej ignorancji. Ta ostatnia głosi, iż istnieją sytuacje, w których koszt zdobycia wiedzy może przewyższać zyski z jej posiadania, toteż bardziej opłaca się pozostać w danej kwestii ignorantem. Wybory są tego typowym przykładem, ponieważ prawdopodobieństwo wpłynięcia na ich wynik konkretnego, pojedynczego głosu jest niezwykle niskie. Taki stan rzeczy rodzi poważne wątpliwości wobec systemu demokratycznego, który idee cudu agregacji stara się obronić w następujący sposób – skoro ludzie nie mają wiedzy w tematach politycznych, to ich głos będzie losowy. W skali milionów głosujących losowe głosy będą rozłożone na różne opcje mniej więcej po równo i ostateczne zwycięstwo danej partii czy polityka, zależeć będą od małej grupki dobrze wykształconych wyborców. Teoretycznie wystarczy 1% racjonalnych wyborców, by całe wybory były racjonalne. Cud.
Caplan zwraca uwagę na absurdalność tej koncepcji. Głosy mas nie są całkowicie losowe, a świadczą o występowaniu pewnych systematycznych błędów. Oznacza to, iż coś ogranicza losowość głosów, zwiększając prawdopodobieństwo wystąpienia konkretnego wyniku. Zamiast mieć rozkład głosów na kandydata A i kandydata B, zbliżający się do stosunku 50% do 50% głosów, to głosy się rozłożą np. 40% do 60%.
Zdaniem autora za tymi błędami systematycznymi w przypadku wyborów demokratycznych stoją cztery główne uprzedzenia:
1. Uprzedzenia antyrynkowe, czyli skłonność do niedoceniania ekonomicznych korzyści, płynących z funkcjonowania mechanizmów rynkowych.
2. Uprzedzenia ksenofobiczne, czyli niedocenianie korzyści płynących z interakcji z ludźmi innych państw i z międzynarodowego podziału pracy.
3. Kult pracy, czyli przekonanie, iż praca jest wartością samą w sobie, którą trzeba chronić za wszelką cenę, np. hamując rozwój technologiczny.
4. Uprzedzenia pesymistyczne, czyli stare jak świat przekonanie, iż kiedyś było lepiej i będzie tylko gorzej (zob. recenzja „Superobfitości”).
Oczywiście to nie jest tak, iż Caplan sobie usiadł przy klawiaturze i nazwał uprzedzeniami wszystkie poglądy, które mu się nie podobały. Uprzedzenia te są widoczne w wynikach badania, które przeprowadzano na ogóle populacji i na ekonomistach w postaci odchyleń przekonań ludzi, którzy się nie znają od tego, co sądzą ludzie mający jakiekolwiek pojęcie o gospodarce. Obliczono też na podstawie tych danych, jakie poglądy miałoby potencjalne „światłe społeczeństwo”, w którym każdy miałby doktorat z ekonomii. Wyniki najczęściej zbliżone były do wyników prawdziwych ekonomistów, choć, co ciekawie, nie zawsze.
Co autor proponuje zamiast racjonalnej ignorancji? Racjonalną nieracjonalność. Caplan pokazuje, iż ludzie są nieracjonalni, kiedy korzyści z nieracjonalności przewyższają korzyści z bycia racjonalnym. W wyborach objawia się to głosowaniem tak, by poprawić swoje samopoczucie – wyborca może się opowiedzieć za dowolnym programem, niezależnie od jego praktycznych konsekwencji, bo i tak nie wierzy do końca w sprawczość swojego głosu, a bardzo łatwo może poprawić sobie mniemanie o sobie samym, kreując się we własnej głowie na altruistycznego patriotę, wspierającego wybrane grupy ludzi, czy cały naród.
W innych sytuacjach, gdy koszty są wysokie, ludzie potrafią zawiesić swoją nieracjonalność. Jako przykład autor przywołuje odłam dżinizmu, który odrzuca tezę swojej religii o konieczności chodzenia nago, ponieważ mieszka w zimniejszych regionach, niż ortodoksi. Wspomina też nierówne traktowanie łysenkizmu i fizyki w Związku Sowieckim. Stalin pozwalał na skażenie biologii marksistowską ideologią, ponieważ ewentualny koszt w postaci głodujących ludzi był dla niego niski – przerabiał już za swojego panowania Hołodomor i wiedział, iż porażki łysenkizmu nie pozbawią go władzy. Za to jeżeli chodzi o fizykę, to od jej jakości zależało powodzenie programu jądrowego. Ten był dla Stalina tak ważny, iż trzymał fanatyków z dala od fizyki, a fizyków wynagradzał za efekty finansowo, co też nie było szczególnie socjalistyczne z jego strony.
Jak radzić sobie z racjonalną nieracjonalnością wyborców? Zdaniem Caplana częściowo jej skutki są łagodzone przez to, iż politycy oprócz spełniania populistycznych postulatów, muszą też zadbać o niedoprowadzenie państwa do całkowitej ruiny, jeżeli chcą być ponownie wybrani. W związku z tym stan gospodarki jest mimo wszystko lepszy, niż gdyby decydował o niej przeciętny wyborca. Zwłaszcza iż politycy i lobbyści mają dużą swobodę działania w obszarach, leżących poza sferą zainteresowań elektoratów.
Takie postawienie sprawy może się spotkać z atakami ze strony fundamentalistów demokratycznych, dla których jedynym lekiem na wady demokracji jest więcej demokracji, zaś jakiekolwiek próby jej kontroli traktują jako autorytaryzm. Domaganie się zwiększenia wpływu ludu na decyzyjność i atakowanie mechanizmów bezpieczeństwa państwa prawa z trójpodziałem władzy i rządami przedstawicielskimi, to niebezpieczny populizm, o którym wspominaliśmy przy okazji recenzji i raportu.
Caplan krytykuje ten rodzaj populizmu i jego praktyków oskarża o hipokryzję. Ciągle narzeka się na rzekomy fundamentalizm rynkowy ekonomistów, a fundamentalizm demokratyczny pozostaje najczęściej przemilczany. Tymczasem zdaniem autora główny nurt ekonomistów poświęca więcej uwagi mówieniu o niedoskonałościach rynku, niż o jego przydatności i skuteczności, mimo iż w tę skuteczność wierzą choćby takie lewicowe legendy, jak noblista Paul Krugman. Caplan oskarża ekonomistów o kiepskie umiejętności dydaktyczne i słabe zaangażowanie w sferę publiczną. Jego zdaniem gdyby w podręcznikach i na uniwersytetach więcej uwagi przykładano do mówienia o normalnym funkcjonowaniu rynku, a różne wyjątkowe przypadki jego rzekomych niepowodzeń zostawili na studia wyższego stopnia, to lwia część studentów, która i tak zapomina wszystkiego z wykładów w ciągu paru lat, przynajmniej miałaby poprawne intuicje w tak elementarnych kwestiach jak bezsensowność protekcjonizmu i korzyści z handlu międzynarodowego.
Kolejnym lekarstwem na racjonalną nieracjonalność jest zdaniem Caplana reforma systemu edukacji. Za Stevenem Pinkerem proponuje, by uczono ludzi przede wszystkim tego rodzaju myślenia, które nie przychodzi im naturalnie. Powinno się więc uczyć statystyki, rachunku prawdopodobieństwa, ekonomii i biologii ewolucyjnej.
Oprócz tego opowiada się za tym, by osoby lepiej wykształcone miały większą wagę głosów (przytacza choćby sytuacją z powojennej Wielkiej Brytanii, gdzie coś takiego funkcjonowało i nikt nie nazywał tego niedemokratycznym), i by nie zabiegano o zwiększanie frekwencji wyborczej, bo ludzie nieinteresujący się polityką mają jeszcze bardziej nieracjonalne poglądy, niż obecni wyborcy. Propozycje te mogą być kontrowersyjne, ale wydają się dobrze uzasadnione w książce, przynajmniej jeżeli chodzi o społeczeństwo amerykańskie. Caplan opiera się na bardzo wielu danych, więc na pewno warto zapoznać się z jego przemyśleniami. Tym bardziej iż sformułował życzliwą krytykę demokracji w duchu jej usprawniania, a nie całkowitego przekreślenia, jak bardziej radykalni autorzy. Mimo iż od publikacji angielskiego oryginału minęło 17 lat, Mit racjonalnego wyborcy jest wciąż bardzo aktualnym dziełem.
Autor tekstu: Adrian Łazarski, specjalista ds. biblioteki i projektów, Fundacja Wolności Gospodarczej.
ZOBACZ INNE AKTUALNOŚCI
- W Argentynie na razie sukces [Okiem Liberała]>>
- KONKURS! Wygraj zestaw książek od FWG
- Wzrost akcyzy to mniejszy popyt, ale też mniejsze wpływy z podatków. Raport IFP o rynku tytoniowym>>