Kolejna z ładowarek Hornet, jakie mieliśmy okazję sprawdzić w ramach szybkiego testu, to model interesujący bo teleskopowy. Maszyna o bardzo kompaktowych rozmiarach i niezłych parametrach w cenie poniżej 100 tys. zł.
Kolejną maszyną marki Hornet z jaką mieliśmy okazję zapoznać się bliżej, była ładowarka przegubowa z wysięgnikiem teleskopowym HMA 808 TT. Model ten jest kilka cięższy i większy od najmniejszego modelu HMA 806, który jest klasycznym przegubem, oferuje jednak znacznie więcej, bo aż 3227 mm wysokości podnoszenia, czyli tyle co większa HMA 816, ale przy zaledwie 2800 kg masy własnej. Ponadto, w odróżnieniu od mniejszego i prostszego modelu, jest napędzany czterocylindrowym silnikiem o pojemności 2 litrów i mocy 25 KM przy 2400 obr/min. Udźwig wynosi 1200kg na złożonym wysięgniku i 800 kg na wysuniętym. W odróżnieniu od modelu HMA 806, maszyna oferuje nie tylko jeden cylinder więcej, ale także dwie prędkości jazdy, dłuższy rozstaw osi – 2173 mm oraz całkiem akceptowalną szerokość 1520 mm. Do najciaśniejszych miejsc nie dojedziemy, ale i tak maszyna jest bardzo zwrotna.
Wrażenia z obcowania z maszyną
Tak jak w przypadku poprzedniej ładowarki, tak i tutaj nie ma co ukrywać, iż jest to propozycja mocno budżetowa i zestawianie jej z modelami producentów zachodnich będzie raczej kiepskim pomysłem. Jednak maszyna ta pod względem ceny prawdopodobnie zdeklasuje wszystkie maszyny, jakie mogą przyjść do głowy w podobnej koncepcji. A jest ich przecież na rynku dość dużo i cieszą się coraz większym zainteresowaniem. W końcu nie od dziś wiadomo, iż kto choć raz spróbował pracy ładowarką, ten niechętnie wraca do ciągnika z ładowaczem. Czy równie niechętnie oddalilibyśmy się od kabiny Horneta w wersji TT? Cóż, kabina jest z zewnątrz całkiem nieźle zrobiona. Tu warto zauważyć, iż w tym segmencie stworzenie zamkniętej kabiny poprzez wklejenie szyb do wariantu orurowanego jest częstą praktyką, tutaj widać, iż od początku była to konstrukcja pomyślana jako zamknięta wersja.
Kabina. Czy jest komfortowo?
Czy kabina dobrze chroni przed warunkami atmosferycznymi? Tak, ma szczelne drzwi i ogrzewanie. Pokrycie części na której znajduje się siedzisko materiałem z czerwonymi przeszyciami to miły akcent, przywodzi na myśl ciągniki Ursusa ze schyłku produkcji, zwłaszcza C-350. Na pewno jest dużo lepiej niż w ładowarkach, gdzie pozostawiono gołą blachę. Niestety w kwestii akustyki jest gorzej. Choć silnik nie jest specjalnie duży, to słychać go wyraźnie. Jest lepiej niż na starszym ciągniku z kabiną bez podłogi czy też ładowarce bez kabiny, niemniej nie ma co liczyć na cud. Praca na pełnych obrotach da się we znaki, dorywcze pyrkanie raczej nie będzie kłopotem.
Dobra widoczność i wydajna hydraulika
Plusem maszyny jest za to widoczność zarówno dookoła kabiny, jak i do przodu na wysięgnik i widły. Podebranie palety, choćby całkiem pustej, nie stanowi problemu, bo widać jej końce oraz to, co się dzieje za ramką wideł. Bez problemu można również składać dwa ruchy podczas jazdy; pompa ma 84 l/min wydatku i daję radę. Ogólnie z punktu widzenia hydrauliki i sterowania to jest nieźle, maszyna słucha się bardzo grzecznie, nie szarpie i nie ma tendencji do przycinania się. Dżojstik jest całkiem wygodny, choć mógłby być umieszczony wyżej lub na jakieś podwyższonej konsoli zintegrowanej z podłokietnikiem wysuniętej do przodu. prawdopodobnie producent chciał tutaj zachować możliwość wejścia do kabiny z prawej strony, co raczej w Europie nie ma większego sensu. Wygodne sterowanie i uchylana szyba stanowiłyby lepsze zagospodarowanie tej części maszyny.
Kwestie serwisowe
Atutem tego typu ładowarek jest też podatność na wykonywanie napraw, niemal wszystkie najważniejsze komponenty są zainstalowane w taki sposób, iż mamy do nich dobry dostęp. Chociażby silnik jest w 3/4 widoczny po otwarciu maski, a po podniesieniu kabiny można by pokusić się o remont bez wyciągania. Ten raczej nie powinien nastąpić szybko, bowiem niewysilony motor może być jednym z najtrwalszych komponentów w maszynie, a brak drogiego osprzętu tylko sprzyja potencjalnym oszczędnościom na serwisie. To w końcu dość mała maszyna, choć w gospodarstwie może okazać się praktyczniejsza od ciągnika z ładowaczem, przynajmniej w obrębie obejścia, bo nie szokuje prędkością maksymalną.
Na koniec cena. Ta również nie jest szokująca – 86900 zł netto, czyli 20 tys. więcej jak za HMA806 która nie ma teleskopa, jest nieco lżejsza i ma 3 cylindry, a 8 tys. mniej jak za większą HMA 816. Naszym zdaniem to maszyna w której jest kilka rzeczy do poprawy i trzeba zaakceptować pewien kompromis w kwestii komfortu, jednak o ile dla kogoś liczy się przede wszystkim niska cena, a poszukuje ładowarki maksymalnie prostej, to Hornet zdecydowanie jest wart rozważenia, a na pewno sprawdzenia na własnej skórze.