Zdaniem Anji Wehler-Schoeck z berlińskiego dziennika "Der Tagesspiegel", w ostatnich miesiącach obie największe gospodarki Unii Europejskiej, razem ze swoimi mniejszościowymi rządami, były "niemal niezdolne do działania".
Niemcy i Francja na zakręcie. Zawirowania w największych gospodarkach UE
We Francji po trzech miesiącach upadł właśnie rząd Michela Barniera, który był najkrócej urzędującym premierem w historii tego kraju. Do tego został nim wybrany po wielu tygodniach negocjacji, po tym jak w czerwcu prezydent Emmanuel Macron niespodziewanie rozwiązał parlament, doprowadzając tym samym do największego kryzysu politycznego we Francji od lat. Reklama
Polityczny zamęt we Francji pogłębia już i tak trudną sytuację finansową. W ostatnich latach państwo to znalazło się w czołówce najbardziej zadłużonych państw Unii Europejskiej, a potencjalny kryzys zadłużenia mógłby mieć poważne skutki dla stabilności strefy euro.
Z kolei w Niemczech szykują się do przedterminowych wyborców, które odbędą się na początku przyszłego roku. U naszego zachodniego sąsiada nie przetrwała trójkolorowa koalicja złożona z SPD, Zielonych i FDP. Kanclerz Scholz miał dość niesfornych koalicjantów i braku możliwości dogadania się w kluczowych dla kraju kwestiach.
Punktem zwrotnym okazało się odwołanie ministra finansów Christiana Lindnera. Jak podawało "Politico", liberałowie Lindnera wysuwali żądania reform gospodarczych, które były trudne do zaakceptowania przez innych członków koalicji. W centrum sporu znalazła się kwestia załatania wielomiliardowej dziury w budżecie na 2025 r.
W ocenie berlińskiego "Der Tagesspiegel", Niemcy choćby po wyborach, które planowane są na 23 lutego, jeszcze przez wiele miesięcy będą zajęte tworzeniem nowego rządu, a sklejanie koalicji może okazać się problematyczne. Tymczasem, jak dodaje autorka komentarza, gospodarka Niemiec "tkwi w koniunkturalnym dołku", co według aktualnych prognoz nie zmieni się również w przyszłym roku.
"Gdy spojrzymy na Francję, niemieckie problemy wydają się niemal nieszkodliwe. Przez pośpieszne ogłoszenie w czerwcu nowych wyborów, prezydent Macron stał się pionkiem populistów. W środę obozy lewicowe i prawicowe wspólnie obaliły w drodze wotum nieufności rząd powołany przez Macrona. To doskonały przykład rosnącego wpływu politycznych skrajności" - stwierdziła komentatorka. W jej ocenie przyszłość Francji pozostało bardziej niepewna niż niemieckiego rządu.
Kraje Scholza i Macrona pogrążone w kryzysie. Przed UE mnóstwo wyzwań
Wszystko to ma miejsce w sytuacji dużych wyzwań, przed jakimi stoi UE. To m.in. wojna w Ukrainie czy protesty w Gruzji. "Europie grozi rozpad" - ostrzega dziennikarka na łamach gazety.
W jej ocenie w obliczu tych wydarzeń Unia Europejska tym bardziej powinna "emanować siłą" i zdecydowanie bronić przyświecających jej twórcom wartości. "Ale akurat w tym momencie dwa państwa, które miały być siłą napędową, zawodzą. I nie tylko to. Wysyłają też sygnały, które nie budzą zaufania co do politycznych i gospodarczych możliwości Europy. Wręcz przeciwnie" - dodała, podkreślając problemy gospodarcze i polityczne Niemiec i Francji.
"Der Tagesspiegel": Polska światełkiem nadziei
W ocenie redaktorki "Der Tagesspiegel", trudno zachować optymizm w obliczu takiego rozwoju wydarzeń. "Gdy Donald Trump rozpocznie 20 stycznia swoją nową kadencję, będzie bezlitośnie próbował wykorzystywać słabości i podziały w UE, aby przeforsować swoje interesy" - napisała.
Niemiecka gazeta zauważa, iż częściowym rozwiązaniem problemów może być postawa wschodniej flanki UE. "To właśnie tam polski premier Donald Tusk przygotowuje się do objęcia wiodącej roli w Europie" - napisała.
Komentatorka przyznała, iż Polska nie będzie w stanie samodzielnie wypełnić francusko-niemieckiej próżni. "Może jednak odegrać decydującą rolę, zwłaszcza w obliczu rosnącego zagrożenia ze strony Rosji. I działać jako europejskie światło nadziei w ponurych czasach" - podsumowała.