Niemieccy rolnicy: 80% nie wyklucza zakupu azjatyckich maszyn rolniczych. Lojalność przegrywa z ceną

5 godzin temu

Jeszcze kilka lat temu azjatycka maszyna rolnicza była dla wielu rolników tematem do żartów, a nie do poważnych rozmów przy stole. Ot, sprzęt „na próbę”, „na chwilę” albo „jak już naprawdę nie ma wyjścia”. Dziś jednak sytuacja wygląda zupełnie inaczej – i nie jest to opinia zasłyszana na placu skupu, ale wnioski z konkretnego badania przeprowadzonego po targach Agritechnica 2025.

W ankiecie online, w której wzięło udział 500 niemieckich rolników, aż 80% respondentów zadeklarowało, iż nie wyklucza zakupu maszyn produkowanych w Azji.

Co więcej, ponad 82% planuje inwestycje w nowy sprzęt w ciągu najbliższych 3–5 lat. To jasny sygnał, iż rynek żyje – ale żyje ostrożnie. Niska koniunktura sprawia, iż każda decyzja zakupowa jest dziś, jak każde euro, oglądana z każdej strony, najlepiej pod światło.

Lojalność do marki kontra ceny maszyn

Badanie bezlitośnie obnaża coś jeszcze: lojalność wobec europejskich marek wyraźnie słabnie. Rolnik coraz rzadziej kupuje „bo zawsze tak było”, a coraz częściej – „bo się opłaca”.

Zoomlion wykupił i postawił na nogi legendarna niemiecką firmę Rabe, fot. Adam Ładowski

Już 10–19% różnicy w cenie wystarczy, by co czwarty rolnik rozważył zmianę producenta. Przy 20–29% oszczędności gotowość do zmiany deklaruje blisko 60% ankietowanych. To nie rewolucja, to ekonomia.

Sąsiad najlepszym marketingiem

Oczywiście, nie ma róży bez kolców. Rolnicy wciąż obawiają się trwałości sprzętu, dostępności serwisu i części zamiennych. Te wątpliwości pojawiają się regularnie i są zrozumiałe. Ale pojawił się nowy, bardzo silny czynnik: praktyka sąsiada.

Ponad połowa badanych niemieckich rolników zna kogoś, kto już pracuje na maszynach azjatyckich – i co istotne, nie zbankrutował przez to, ani nie spędza nocy pod ciągnikiem czy maszyną. To był świadomy wybór.

I tu dochodzimy do sedna sprawy. Maszyny z Azji coraz częściej konkurują z europejskimi nie tylko ceną, ale także jakością wykonania i rozwiązaniami technicznymi.

Lepsze wyposażenie w standardzie, prostsze konstrukcje, mniej zbędnej elektroniki, a więcej funkcjonalności – dokładnie to, czego rolnik oczekuje w czasach, gdy każdy przestój i każda faktura boli podwójnie.

Oferta chińskiej firmy Lovol skierowana jest do europejskiego rolnika, fot. Adam Ładowski

Rolnicy zaczynają patrzeć na maszynę przez kieszeń

Badanie pokazuje też, iż rolnicy widzą przyszłość jasno: w ciągu najbliższych 10 lat azjatyccy producenci mogą stać się głównymi konkurentami europejskich marek. Dla tych ostatnich to ostatni moment na reakcję – niższe ceny, lepszy serwis i szybsza dostępność części przestają być dodatkiem, a stają się warunkiem przetrwania.

Rynek maszyn rolniczych nie znosi próżni. jeżeli jedni producenci liczą na dawną renomę, a drudzy oferują rozsądną cenę i coraz lepszą technikę, rolnik – jak zawsze – wybierze to, co pozwoli mu spokojnie pracować i jeszcze coś na tym zarobić.

I nie ma tu znaczenia, czy tabliczka znamionowa jest po niemiecku, czy po chińsku. Liczy się, czy maszyna robi robotę.

Idź do oryginalnego materiału