Według agencji Bloomberg wybrany jesienią ubiegłego roku prezydent Somalilandu Abdirahman Mohamed Abdullah, znany też jako Irro, lobbuje w Waszyngtonie za poparciem starań tego półautonomicznego regionu o uznanie go jako suwerennego państwa. W maju w rozmowie z brytyjskim "The Guardian" Irro przyznał, iż przekonuje do tego amerykańskich dyplomatów i polityków, a "uznanie jest na horyzoncie".
W zamian Somaliland oferuje Amerykanom dostęp do lotniska i portu Berbera, który zapewniłby Waszyngtonowi kontrolę nad ważnymi szlakami żeglugowymi u wejścia do Morza Czerwonego, gdzie wspierani przez Iran jemeńscy rebelianci Huti atakują statki powiązane z USA czy Izraelem.Reklama
Trump traci cierpliwość do Somalii
Poza strategicznym położeniem Somaliland kusi Stany Zjednoczone pokładami ropy naftowej i zasobami litu. Nie bez znaczenia w tych negocjacjach jest też otwartość Somalilandu na przyjęcie Palestyńczyków ze Strefy Gazy, na czym bardzo zależy prezydentowi USA.
Choć Waszyngton nie potwierdził gotowości do uznania Somalilandu i wciąż ściśle współpracuje z Somalią, wspierając ją w walce z islamskimi terrorystami, administracja Trumpa najwyraźniej traci cierpliwość do rządu w Mogadiszu, czego dowodem może być objęcie Somalii zakazem podróży do USA.
Somaliland to leżące nad Zatoką Adeńską terytorium w północnej Somalii. Po uzyskaniu w 1960 r. niepodległości od Wielkiej Brytanii połączyło się z Somalią, która wcześniej była administrowana przez Włochy. Somaliland zerwał z rządem Somalii w Mogadiszu w 1991 roku i od tego czasu zabiega o międzynarodowe uznanie niepodległości.
Obecnie to 6-mln terytorium doceniane jest za stabilną demokrację; ma nie tylko własnego, wyłonionego w wyborach prezydenta, ale też własną walutę i paszport. Przez dziesięciolecia przywódcy Somalilandu starali się wykorzystać ten sukces, aby zdobyć uznanie świata. Jednak dotychczas tylko sąsiednia, skonfliktowana z Somalią Etiopia uznała jego suwerenności.