Nowe ciągniki nie do użycia. Problem tysięcy rolników w Polsce

7 godzin temu

Polscy rolnicy, którzy za setki tysięcy zł kupili białoruskie ciągniki muszą przestać ich używać. Takie nakazy rozsyłają Samorządowe Kolegia Odwoławcze. Wszystko przez brak homologacji UE. Ciągniki sprowadzali dilerzy, ale rejestrując je wcześniej na Białorusi, gdzie homologacja nie jest potrzebna. Następnie, jako używane, sprowadzali do Polski i tu przerejestrowywali. Materiał "Interwencji".

Agresją zareagował na widok dziennikarza Polsatu jeden z dilerów handlujący białoruskimi traktorami „Belarus”. Ciągniki, nie spełniające norm Unii Europejskiej, kupiło ponad 7 tysięcy rolników w Polsce. I teraz mają kłopoty. Bo Samorządowe Kolegia Odwoławcze żądają ich wyrejestrowania i zezłomowania.

Traktory niezgodne z normami UE. Jest nakaz wyrejestrowania

- Te ciągniki nie spełniają norm spalin, one nie powinny być w Polsce rejestrowane. Dilerzy zastosowali taki chwyt, iż rejestrowali je na siebie na Białorusi i przywozili do Polski jako używane. Starostwu przekazywano, iż są to ciągniki używane, z przebiegiem niewielkim, a rolnikowi, iż są to nówki. I rolnicy brali. Skala jest duża. Do każdego z rolników, który kupił przychodzi teraz wyrok SKO z nakazem wyrejestrowania ciągników – tłumaczy Gustaw Jędrejek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej.

- One przyjeżdżały z rejestracją białoruską. Były tutaj przerejestrowane na polskie numery, na dilera tego. I wtedy sprzedawane z polską rejestracją. Na Białorusi nikt nie sprawdzał homologacji, bo to unijne zasady. To chodzi o normy emisji spalin. Tam nie ma czegoś takiego, iż traktor musi mieć katalizator, filtr cząstek stałych – mówi Jan Ogił, rolnik.

- Diler tłumaczył to tak, iż jest to ciągnik spoza UE i iż my nie możemy być pierwszym właścicielem, iż oni jako dilerzy sprowadzają i od razu rejestrują, bo taki jest wymóg – dodaje Magdalena Kieryluk, właścicielka białoruskiego traktora.

ZOBACZ: Morderstwo Mai Kowalskiej. Podejrzany 17-latek wyjechał do Grecji

Homologacja potrzebna jest tylko podczas pierwszej rejestracji pojazdu, przy przerejestrowaniu nikt jej już nie wymaga. Nieuczciwości w działaniach dilerów sprzedających traktory z Białousi dopatrzyło się Samorządowe Kolegium Odwoławcze.

Ponad tysiąc orzeczeń. Rejestracje niezgodne z prawem

- Decyzje stwierdzające nieważność, które SKO wydaje, zostały zainicjowane wnioskami prokuratorskimi, które wpływają do Kolegium od zeszłego roku. Do tej pory wydaliśmy ponad 1200 decyzji stwierdzających nieważność. Prokuratura stwierdziła, iż decyzje rejestracji zostały wydane z rażącym naruszeniem prawa – informuje Wiesław Podhorodecki, prezes SKO w Białystoku.

Pan Rafał spod Lublina jest właścicielem takiego ciągnika. Kupił go kilka lat temu za 150 tysięcy zł. Trzy tygodnie temu otrzymał pismo nakazujące wyrejestrowanie pojazdu.

- Kupiłem ciągnik i okazuje się, iż ma on wadę prawną. Diler nas nie poinformował. Dostaliśmy ciągnik zarejestrowany. Skoro urzędy to wszystko przyklepały, to nikt się nie spodziewał takich problemów. Zaczyna się cofanie decyzji o rejestracje i nie wiemy co z tym zrobić – mówi Rafał Komsta, właściciel ciągnika.

Rolnicy winią nieuczciwych dilerów. Urzędnicy przeoczyli nieprawidłowości

- W tym wyroku jest napisane, iż ciągnik należy wyrejestrować i zezłomować. Rolników nie stać na taki gest. Winę ponoszą dilerzy dlatego, iż działali świadomie i z premedytacją. Urzędnicy starostwa też powinni to wychwycić, bo jak się rejestruje ciągniki, to ma on zapisany przebieg, który powinien dać do myślenia – komentuje Gustaw Jędrejek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej.

- Gdyby ktoś mnie poinformował, to bym nie kupił, ale o ile jest coś dostępne na rynku, to skąd mogłem wiedzieć? Kupiłem legalnie u dilera. Ciągnik był zarejestrowany, przebieg 10-15 motogodzin, jak z fabryki – mówi Rafał Komsta.

ZOBACZ: Zawadzkie. Biegał z siekierą między posesjami. Policjanci użyli broni

Wydziały komunikacji bronią się iż skoro ciągnik był już zarejestrowany na Białorusi, to one go tylko przerejestrowywały na numery polskie. Dla nich formalnie był to pojazd używany. Bez względu na stan licznika, który w takim sprzęcie liczy się w motogodzinach. Co ciekawe, teraz niektórzy dilerzy od starostw żądają odszkodowań, iż te rejestrowały ciągniki, mimo iż nie powinny.

"Stracone pieniądze, nerwy, rozczarowanie"

Ciągników bez unijnej homologacji w Polsce nie można rejestrować od 2016 roku. Jednak proceder sprzedaży nowych białoruskich traktorów kwitł bez przeszkód przez ostatnie lata. Pani Magdalena spod Radzynia Podlaskiego z mężem kupiła taki pojazd w 2020 roku.

- Dostaliśmy pismo, iż pierwsza rejestracja tego ciągnika w kraju była nielegalna. Nie będziemy mogli go zarejestrować ponownie. Będziemy musieli go pewnie zezłomować. Czujemy złość. Diler chciał zarobić, ale skoro nie można go było wwieźć do kraju, to od razu powinna być blokada na granicy. Dopuszczono do tego, zarejestrowano i co my mamy robić? Stracone pieniądze, nerwy, rozczarowanie – komentuje Magdalena Kieryluk.

Oszukany czuję się też wójt gminy Michów koło Lublina. Traktor za około 120 tysięcy złotych kupiła gmina i wykorzystuje do prac komunalnych.

- To, co się w tej chwili zdarzyło, to zaskoczenie. Myślę, iż samorządy będę miały ten sam problem, co rolnicy indywidualni. Kupowaliśmy w dobrej wierze. Ciągnik został zarejestrowany, przechodził przeglądy i nikt tego nie kwestionował do teraz - Roman Adamczyk, wójt gminy Michów.

ZOBACZ: Patrole obywatelskie nad morzem. Ludzie musieli zareagować

Dilerzy wypierają się odpowiedzialności. 7 tysięcy poszkodowanych

Kilka firm sprzedających białoruskie ciągniki zlikwidowało już swój biznes. Odwiedziliśmy z kamerami dilerów na Podlasiu i Lubelszczyźnie, którzy jeszcze funkcjonują.

- Sprzedawaliście traktory, a teraz rolnicy mają problemy.

- A jaka to nasza wina? Niech się państwo zajmie tym co trzeba, to nie będzie problemów, wszyscy sprzedawali. To jaka to wina? Sprzedaż była tyle lat, urzędy rejestrowały, było odgórne zezwolenie państwa. Szuka pan dziury w całym, one są zarejestrowane niech pan idzie do wydziałów komunikacji, które je zarejestrowały. Panie weź pan tę kamerę, wszedłeś na mój teren (popychanie) wyp… stąd. Dzwoń do komendanta, pajace.

Plac, na którym pojawiły się nasze kamery był ogólnodostępny, znajduje się tam kilka firm, sklepów oraz stacja paliw. A także kilkanaście modeli białoruskich ciągników, które czekają na nieświadomych zagrożenia rolników.

- Na koniec lutego, jak był dostęp do informacji publicznej białostockiego SKO, było już 10 spraw prawomocnych, bo ktoś przegapił odwołanie i z mocy one są wyrejestrowane. Gdyby ta sprawa wyszła w 2016 czy 2017 roku, to sprawa dotyczyłaby kilkuset rolników, a nie 7 tysięcy – komentuje rolnik, Jan Ogił.

WIDEO: Pogoda zaskoczyła turystów. Musieli uciekać z plaży
Idź do oryginalnego materiału