Oto, co dzieci jedzą w przedszkolach. "Resztki wymieszane z wodą"

4 godzin temu
Zdjęcie: Polsat News


Edukatorka żywnościowa dr n. farm. Anna Makowska na swoim profilu na Instagramie zamieściła zdjęcia posiłków, które miały zostać podane najmłodszym w polskich przedszkolach i żłobkach. Jak się wyraziła - dzieciom serwuje się "odkostnione resztki wymieszane z wodą, barwnikiem, przyprawami". Wpis wywołał burzę.


Dr n. farm Anna Makowska jest edukatorką i założycielką fundacji Samo się nie zrobi. Dużo uwagi poświęca kwestii żywienia dzieci. Niedawno zamieściła na swoim Instagramie zdjęcia posiłków serwowanych najmłodszym w jednym z przedszkoli.


Posiłki w przedszkolach. Miseczka z paprykarzem i rozlana herbata


Widać na nich m.in. posmarowaną bułkę, miseczkę z paprykarzem szczecińskim, rozlaną herbatę, soczek, wafel ryżowy, słodzony jogurt i pierogi z serem. Jak wyjaśniła dr Makowska - zdjęcia otrzymała od osoby, które pracuje w przedszkolu. Reklama


Czytaj także: Gdy rodzice pokazują za dużo. Groźny trend zalewa internet
"Twoje dziecko dostaje nie tylko odkostnione resztki wymieszane z wodą, barwnikiem, przyprawami i konserwantem zwane pasztecikiem i/lub paróweczką. Również gotowce takie jak paprykarz szczeciński, konserwy mięsne, ciasta i ciastka o fatalnym składzie z dużych kartonów i paczek oraz pierogi o byle jakim składzie. Niezależnie od stawki i tego, czy jest kuchnia" - napisała Anna Makowska, dodając, że: "na śniadanie i podwieczorek wlatują słodycze, w tym desery udające nabiał".


Ekspertka bije na alarm: Polskie dzieci tyją najszybciej w Europie


"Normy dotyczące podaży cukru są codziennie przekraczane. 5 dni w tygodniu. 4 tygodnie w miesiącu. Przez kilka lat. Czy to właśnie dlatego polskie dzieci tyją najszybciej w Europie?" - pyta retorycznie dr Makowska. "Placówka ma kuchnię, jednak jakoś nie po drodze z gotowaniem, bo przecież łatwiej 2-3 latkom dać bułę i otworzyć puszkę z paprykarzem, konserwę tyrolską czy mielonkę lub co tam władzom wpadnie w ręce" - czytamy we wpisie edukatorki.


Post wywołał ogromne poruszenie wśród obserwatorów edukatorki. "U nas dodatkowo dzieci dostają żelki w ramach motywacji, i w ramach zachęty do jedzenia również - jak zjesz obiad dostaniesz żelka. (...) A ja jestem taka durna matka, co się czepia o głupie żelki, o zachęcanie dzieci do jedzenia obiadu na siłę, matka, co wymyśla, iż to droga do zaburzeń odżywiania i otyłości, a doskonale wiem, co mówię, borykając się z 50 kg nadwagi" - napisała jedna z komentatorek.


"Znacznie gorzej karmią dzieci w domu"


Inna oburzyła się na to, jak dania zostały podane. "Ja rozumiem, iż można ugotować pierogi. Kupić gotowe. Też czasem kupuję i trzymam na czarną godzinę. Można je ugotować i podać tak, żeby to jakoś wyglądało. Z szacunkiem do osób, które to będą jeść. Bo dziecko to osoba. Jak można nawalić na talerz takie dziurawe szmatławce, jak jakąś wykręconą ścierę?" - napisała.
Wiele komentujących przyznało, iż w przedszkolach ich dzieci żywienie wygląda podobnie. "Niestety, u nas jest ten sam dramat... myślałam, iż choć pierogi robią same przy 5 kucharkach, ale nie gotowce" - czytamy w kolejnym komentarzu.
Niektóre komentatorki zauważyły, iż w placówkach podaje się takie posiłki, bo w wielu przypadkach rodzice nie widzą w tym nic złego. "[...] Znacznie gorzej karmią dzieci w domu, więc nie widzą problemu" - napisała jedna z internautek. Podobnie uważa doktor Makowska. W następnym wpisie napisała, iż są placówki, gdzie "dyrekcja ciśnie z dobrym jakościowo jadłospisem", ale rodzice domagają się niezdrowej żywności, którą dzieciom serwuje się w domach, np. przesłodzonych jogurtów i płatków.
Nie we wszystkich placówkach posiłki wyglądają tak, jak te ze zdjęć dr Makowskiej - co potwierdza czytelniczka Interii, która podesłała nam przykładowy jadłospis z Akademii Małego Inżyniera z Rzeszowa. Przykładowo - w poniedziałek 13 stycznia dzieci miały na śniadanie owsiankę z ananasem, na obiad placki ziemniaczane ze śmietaną i zupę meksykańską, a na podwieczorek frytki warzywno-owocowe. Dzienny koszt wyżywienia wynosi 16 zł zł, a przedszkole ma też opcję wykupu cateringu przez rodziców.
"Nasze publiczne przedszkole korzysta z własnej kuchni. Menu jest zawsze kolorowe, pełne warzyw i owoców, a kiedy syn od czasu do czasu przynosi do domu przekąski, to w wypiekach czuć, iż rogaliki czy ciasta są jak domowe" - opisała czytelniczka.


Posiłki w przedszkolach i żłobkach powinny być bez konserwantów


Kwestię żywienia w przedszkolach, żłobkach i szkołach reguluje rozporządzenie MZ z dn. 26.07.2016. Stanowi ono m.in., iż do każdego posiłku powinny być dodawane owoce lub warzywa oraz by "zupy, sosy oraz potrawy sporządzane były z naturalnych składników, bez użycia koncentratów spożywczych, z wyłączeniem koncentratów z naturalnych składników". Nadzór nad spełnieniem wymagań dotyczących posiłków prowadzi Państwowa Inspekcja Sanitarna.
Idź do oryginalnego materiału