Rynek jaj w Polsce znalazł się w punkcie, który zaskakuje zarówno hodowców, jak i konsumentów. Choć przedświąteczny wzrost popytu jest zjawiskiem dobrze znanym, to tegoroczna sytuacja odsłania znacznie głębsze napięcia. Eksperci mówią wprost: problemem nie są już tylko ceny, ale strukturalne paradoksy rynku.
Paradoks rynku jaj w Polsce. Wysokie ceny to dopiero początek problemówŚwiąteczny popyt znów podbił ceny jaj
Okres przed Bożym Narodzeniem tradycyjnie oznacza roczny szczyt zapotrzebowania na jaja kurze. W tym roku efekt ten nałożył się na już wcześniej wysokie ceny.
Na rynku hurtowym za jajo klasy M płaci się w tej chwili około 71 groszy, natomiast jajo klasy L jest droższe o kolejne 10 groszy. Z danych gromadzonych przez Krajową Izbę Producentów Drobiu i Pasz wynika, iż średnie ceny jaj – uwzględniające wszystkie klasy wagowe i systemy chowu – są o ponad 22% wyższe niż rok temu.
Pierwszy paradoks: jaj nie brakuje, ale nie takich, jakich chce rynek
Zdaniem branżowych analityków najważniejszy problem ma dziś zupełnie inny charakter. – Rynek nie radzi sobie z tym, iż przy wystarczającej podaży jaj ogółem, zaczyna brakować konkretnych ich rodzajów – podkreśla Katarzyna Gawrońska, prezeska Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.
Największe zainteresowanie sieci handlowych dotyczy w tej chwili jaj ściółkowych, których ceny rosną znacznie szybciej niż jaj klatkowych. Jednocześnie duże sieci sklepów w szybkim tempie odchodzą od sprzedaży jaj z chowu klatkowego.
– W tych dniach dokupienie jaj ściółkowych od hodowców jest już po prostu niemożliwe – wskazuje Gawrońska. To właśnie ten rozdźwięk między strukturą podaży a oczekiwaniami rynku eksperci określają jako pierwszy rynkowy paradoks.
Choroby drobiu ograniczają produkcję
Na sytuację rynkową silnie wpływają także czynniki biologiczne. Polskie drobiarstwo – podobnie jak produkcja na całym świecie – od lat walczy z chorobami zakaźnymi, takimi jak grypa ptaków czy rzekomy pomór drobiu. Ogniska obu tych chorób występują w tej chwili również w Polsce.
Konsekwencją są urzędowe decyzje o likwidacji stad kur nieśnych, które bezpośrednio ograniczają dostępność jaj na rynku.
Drugi paradoks: rekordowe wstawienia, a jaj wciąż za mało
Branża podejmuje intensywne próby odbudowy potencjału produkcyjnego. Jak wskazują analitycy KIPDiP, od stycznia do października tego roku do kurników trafiło niemal 31,5 mln młodych kur, czyli o 17% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.
Mimo to rynek przez cały czas odczuwa niedobór jaj. – Pomimo bardzo dużych wstawień kur, ich liczba jest wciąż niewystarczająca, co przekłada się na wysokie ceny dla konsumentów – zaznacza Katarzyna Gawrońska. To zjawisko eksperci nazywają drugim kluczowym paradoksem rynku jaj.
Czy po świętach ceny spadną?
Zdaniem analityków Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz, po zakończeniu świątecznego szczytu popytu należy spodziewać się korekty cenowej. Nie będzie ona jednak głęboka.
Zbyt szybka transformacja w kierunku chowu ściółkowego oraz utrzymujące się choroby drobiu sprawiają, iż rynek nie ma warunków do szybkiego powrotu do równowagi.
Co to oznacza dla rolników i konsumentów
Dla producentów jaj oznacza to dalszą niepewność i konieczność podejmowania kosztownych decyzji inwestycyjnych. Dla konsumentów – utrzymujące się wysokie ceny i ograniczony wybór niektórych typów jaj.
Paradoks rynku jaj pokazuje jasno: choćby przy pełnych półkach problemy mogą kryć się znacznie głębiej, niż sugerują same metki z cenami.

2 godzin temu




![170 miejsc, setki ciągników. Rolnicy ruszyli z wielkim protestem [FOTO, WIDEO]](https://static.tygodnik-rolniczy.pl/images/2025/12/30/653669.webp)









