Wycofywanie kolejnych substancji czynnych środków ochrony roślin (ś.o.r.) w Polsce i UE trwa już od wielu lat, co w znaczący sposób redukuje ich asortyment i utrudnia racjonalną ochronę upraw. Wydawało się, iż ten trend ulegnie osłabieniu, ale tymczasem czeka nas „Europejski Zielony Ład”, który przewiduje redukcję zużycia ś.o.r. o 50% do 2030 r. Obawiam się, iż jeżeli choćby powszechne protesty rolników w całej UE nie pozostaną bez echa, to jedynym ich efektem będzie tylko odsunięcie w czasie tej bolesnej operacji i mało już kto wierzy, w możliwość całkowitego wycofania się z tych regulacji. W takiej sytuacji nie pozostaje nam nic innego jak tylko przygotowanie się do tego, aby choć częściowo ograniczyć uciążliwe tego skutki.
Istotne efekty może przynieść poprawa stanu technicznego lub choćby modernizacja opryskiwaczy, w tym zwłaszcza zadbanie o precyzję dozowania ś.o.r., ale nie da się tego osiągnąć przy użyciu standardowych mechanicznych zaworów sterujących. Współczesne konstrukcje zapewniają wprawdzie utrzymanie żądanego ciśnienia cieczy kierowanej do rozpylaczy, ale tylko w stabilnych warunkach – w przypadku sadów założonych na płaskich terenach opryskiwanych przy stałej prędkości roboczej. Należy przy tym pamiętać, iż każdorazowa zmiana prędkości roboczej i/lub odcięcie sekcji opryskowej skutkuje zmianą dawki cieczy i wymaga korekty ciśnienia.
Wady tej pozbawiony jest „komputer” lub poprawniej – sterownik mikroprocesorowy do regulacji ciśnienia cieczy roboczej, który dołączono do zaworu sterowanego elektrycznie. Dostosowuje on wydatek rozpylaczy do stale zmieniającej się prędkości roboczej w trakcie zabiegu. Należy bowiem pamiętać, iż choćby w optymalnych warunkach ciągnik wraz z opryskiwaczem porusza się ze zmienną prędkością, z powodu poślizgu uzależnionego od zróżnicowanej wilgotności podłoża, nachylenia terenu i obciążenia stale ubywającej cieczy użytkowej znajdującej się w zbiorniku. Wielkość poślizgu, która w optymalnych warunkach jest niezauważalna dla traktorzysty, ponieważ wynosi zwykle do 10–15%, wzrasta znacząco w pofałdowanym terenie choćby do 20%. W opisanych powyżej warunkach występują miejsca wyraźnego przedawkowania ś.o.r., a w takim samym stopniu następuje obniżenie dawki, gdy ciągnik zjeżdża ze wzniesienia.
Zmiana prędkości roboczej powinna więc pociągać za sobą korektę wydatku rozpylaczy, aby wyeliminować ten niekorzystny efekt. W tym celu „komputer” współpracuje z czujnikiem prędkości, zamontowanym przy kole opryskiwacza zaczepianego lub przednim kole ciągnika, w przypadku maszyn zawieszanych. Jak łatwo zauważyć nie są to koła napędzane i dlatego toczą się one bez lub przy niewielkim tylko poślizgu. Gdy tylko sterownik otrzyma informację z czujnika o choćby chwilowej zmianie prędkości roboczej, to samoczynnie koryguje założone podczas kalibracji ciśnienie tak, aby dawka cieczy przypadająca na jednostkę powierzchni była jednakowa. Ciśnienie cieczy kierowane do rozpylaczy jest redukowane, gdy prędkość robocza zmalała, i odwrotnie, ciśnienie jest podnoszone wraz ze wzrostem prędkości roboczej. Do przeprowadzenia korekty natężenia wypływu cieczy sam „komputer” nie wystarczy. Potrzebny pozostało zawór z elektrycznymi zespołami wykonawczymi, które są niezbędne do przeprowadzenia korekty ciśnienia. Łatwo więc zauważyć, iż jest to tak samo ważny, a kto wie, czy nie najważniejszy składnik układu sterowania.
Jeśli już decydujemy się na zakup „komputera”, to pamiętajmy o wyborze wersji wyposażonej w elektroniczny przepływomierz, który mierząc rzeczywisty przepływ, weryfikuje prawidłowość korekty ciśnienia. Niektórzy producenci opryskiwaczy oferują prostsze wersje „komputera”, w których przepływomierz zastąpiono elektronicznym ciśnieniomierzem, przyjmując założenie, iż skoro znane jest ciśnienie cieczy, to znany jest także sumaryczny wypływ cieczy z rozpylaczy. Takie założenie jest słuszne tylko wtedy, gdy w opryskiwaczu zamontowane są nowe rozpylacze i nie nastąpi częściowe „przytkanie” lub całkowite zablokowanie rozpylacza. Gdy jednak takie zdarzenie wystąpi, to nie zostanie zauważone przez „komputer”, bo nie zmieni się ciśnienie cieczy. Taki przypadek „wykryje” natomiast zawór wyposażony w przepływomierz, gdyż będzie skutkował zmniejszonym przepływem.
Do opisanych powyżej zalet „komputera” należy doliczyć inne cenne informacje ułatwiające kalibrację opryskiwacza, w tym dokładną prędkość, aktualne natężenie wypływu cieczy z rozpylaczy, ilość zużytej cieczy, co niewątpliwie ułatwia także korygowanie parametrów roboczych podczas wykonywania zabiegów. jeżeli więc chcemy precyzyjnie wykonywać zabiegi, to nie ma się co zastanawiać nad nabyciem precyzyjnego zaworu sterującego. Na pewno się opłaci.
Prof. dr hab. Ryszard Hołownicki, IO–PIB Skierniewice