Nie wszyscy powinni handlować za wagę w skrzyni
Wszyscy sadownicy chcą handlować za wagę w skrzyni, ale nie wszyscy jeszcze potrafią. Taka jest okrutna prawda, której dowodów w ostatnim czasie nadzwyczaj dużo. Dlaczego dużo? Dlatego, iż w Polsce już tak jest, iż gdy koniunktura rynkowa przechyla się na korzyść sadowników to zdecydowanie przybywa transakcji za wagę w skrzyni. Tak było w ostatnich tygodniach.
Ponadto, przedsiębiorcy z którymi rozmawiamy dodają, iż nie obawiają się kupowania za wagę od swoich stałych, pewnych dostawców. Ryzyko rośnie, gdy jabłek na rynku brakuje i trzeba je kupować poprzez ogłoszenia. Większość transakcji i tutaj przebiega pomyślnie, ale zdarzają się niechlubne wyjątki… Oto główne z nich:
- Po uzgodnieniu na przykład 2,20 zł/kg i dotarciu auta ciężarowego do gospodarstwa, sadownik oznajmia, iż albo będzie 2,25 zł/kg, albo nie ładujemy.
- Przy dużym popycie i uzgodnieniu ceny X, sadownik sprzedaje owoce innemu przedsiębiorcy niż ten, z którym dobił targu. Dlatego, iż drugi w międzyczasie zaoferował 5 lub 10 groszy więcej.
- Nadal bardzo częste jest „strojenie” skrzyń. Nie brakuje przypadków, iż do około 3/4 wysokości skrzyniopalety zrywane są jabłka średniej jakości. Przysłowiowa „górna deska” to z kolei najlepiej wybawione owoce z wierzchołków drzew.
- Załadowanie jabłek innej jakości niż ta, o której mówiono z kupującym i liczenie, iż nikt nie zorientuje się. To właśnie na tym ostatnim przypadku chcemy się dziś skupić i to takiego działania dotyczą załączone zdjęcia.
Uzgodnił jedno, załadował drugie
Sprawa wyglądała następująco. Sadownik wysyłał potencjalnemu kupcowi zdjęcia wysokiej jakości Red Jonaprinca. Dogadano cenę i wysłano kierowcę. Problem polegał na tym, iż kierowca nie znał się na jabłkach, ponieważ do ich przewozu wynajęto firmę transportową. Dopiero gdy owoce rozładowano w siedzibie firmy, kupującego czekała „niespodzianka”, którą widzimy na zdjęciach, czyli słabo wybarwiona partia bardzo niskiej jakości.