Pszenica w siewie pasowym. Czy było warto?

3 godzin temu

Żniwa mają się już ku końcowi, więc pora na pewne podsumowania. Tym razem czas na wnioski z siewu pszenicy agregatem Czajkowski STK do siewu pasowego. Czy zmiana na technologię uproszczoną przyniosła dobre efekty? Sprawdziłem to na własnej skórze.

Przejście na system uprawy uproszczonej i siew pasowy podyktowane było chęcią oszczędzenia czasu i jednocześnie sprawdzenia, jak zachwalany przez niektórych siew pasowy sprawdzi się w praktyce. Na początek kilka słów o stanowisku i przygotowaniu gleby.

Odmiana, stanowisko, przygotowanie gleby

Pszenica odmiany Landrich została wysiana na nieco ponad 5 hektarach, których kategoria agronomiczna wynosi od 3a do 4a. Ziemia jest utrzymana w dobrej kulturze i posiada średnie pH około 6 i wysokie zasobności makroskładników, co pozwala na stosowanie średnich dawek nawozów fosforowo-potasowych.

Siew był wykonany agregatem Czajkowski STK, fot. KW

Warto tu jednak dodać, iż bezpośrednio po zbiorze przedplonu, którym był jęczmień jary, został zastosowany glifosat na ściernisko (na początku sierpnia), a kilka dni przed siewem został jeszcze rozrzucony obornik w dawce 20 ton/ha (wymieszany od razu broną talerzową). Pszenica była z tzw. pierwszego odsiewu, ale profesjonalnie wyczyszczona i zaprawiona. Siew w ilości 180 kg/ha wraz z jednoczesnym podaniem nawozu (Polifoska 5) w dawce około 290 kg/ha odbył się 8 października ubiegłego roku.

Jeden przejazd, trzy zabiegi

W jednym przejeździe agregatem Czajkowski STK były wykonane 3 zabiegi, czyli spulchnianie pasa siewnego na głębokość 20 cm, podanie nawozu i wysiew pszenicy. Wszystko z pomocą systemu GPS, za pomocą którego wyznaczone ścieżki technologiczne były idealnie proste.

Pszenica 20 dni po siewie, fot. KW

Dalej wszystko odbywało się już w standardowym trybie, czyli jesienny oprysk na chwasty, wiosenne nawożenie azotem w dwóch dawkach i dwa zabiegi fungicydowe, co pozwoliło pszenicy na dobre wzrosty i dotrwanie do żniw w bardzo dobrej kondycji.

Plonowanie

I wreszcie po długich tygodniach oczekiwania na przychodzi 9 sierpnia, czyli moment zbioru, kiedy to pszenica ma odpowiednią wilgotność i można ją kosić. Wynik – blisko 8 ton z hektara. Niestety ze względu na duże opady deszczu poprzedzające zbiór pszenica nie załapała się na tzw. konsumpcję, ale i tak wynik uznaję za bardzo przyzwoity. Należy jednak zaznaczyć, iż sezon sezonowi nie równy; w tym sezonie trudno mówić chociażby o deficycie wody. A wy co sądzicie o takim siewie i takich wynikach?

Idź do oryginalnego materiału