W epoce, która obiecywała koniec historii, coraz trudniej o logiczny początek. Świat, który miał ewoluować ku coraz doskonalszym formom liberalnej demokracji, pogrąża się w zamęcie tożsamości, lokalnych konfliktów i rewolucji bez imienia. Nie jest to jednak chaos absolutny. To strukturalna przemiana, która – jak każda wielka rewolucja w dziejach ludzkości, wypływa z głębokich przekształceń technologicznych, społecznych i ideowych. Fareed Zakaria, jeden z najbardziej przenikliwych analityków globalnych przemian, dostrzega w tych napięciach nie tylko powierzchniowe objawy, ale cywilizacyjne sekwencje. Jego książka Czas rewolucji to próba odczytania współczesności jako kolejnego rozdziału w długiej historii przełomów. Wielkich rewolucji, które ukształtowały świat kończący się na naszych oczach.
Zakaria od lat pozostaje jednym z nielicznych publicystów, którzy nie poprzestają na diagnozie politycznej bieżących wydarzeń. Szukają ich intelektualnych przyczyn i globalnych kontekstów. Podczas mojego pierwszego spotkania z Fareedem Zakarią w kafeterii na ostatnim piętrze dawnej siedziby „Newsweeka” przy 41 ulicy w Nowym Jorku – wtedy świeżo upieczony szef działu międzynarodowego, na moje słowa gratulacji z awansu, odpowiedział: „No cóż, kiedy jesteś na dole, masz nadzieję, iż ktoś tam na górze rozumie, o co w tym wszystkim chodzi. A kiedy już patrzysz z góry, masz tylko nadzieję, iż na dole jest tam ktoś, kto trzyma rękę na pulsie tego wszystkiego, czego nie widać z góry”.
Dwadzieścia parę lat później Fareed wciąż stara się zrozumieć – i pomóc zrozumieć innym – o co w tym naszym coraz bardziej zagmatwanym świecie nowej rewolucji chodzi. Czas rewolucji to intelektualna kontynuacja tej refleksji nad światem, w którym coraz więcej ludzi nie rozumie tego, co dzieje się obok nich.
To nie jest książka o jednej rewolucji. To opowieść o epoce, w której przeszłość styka się z przyszłością. Jak jeden utwór muzyczny, w którym po wzlotach i uniesieniach musi nadejść okres zastoju i depresji, która przygotowuje grunt do kolejnego wielkiego przełomu. Do kolejnej rewolucji.

Zakaria przygląda się zjawiskom, które wydają się oderwane, przypadkowe lub chaotyczne – od Wiosny Ludów po Arabską Wiosnę, od Rewolucji Francuskiej po Brexit, od sztucznej inteligencji po ruchy narodowe – i ukazuje je jako elementy powtarzającego się modelu przemian cywilizacyjnych. Cyklu, który – jak uczy historia – pojawia się w momentach technologicznego przełomu, społecznego rozwarstwienia i utraty zaufania do elit.
Historia nie jest zbiorem epizodów, ale systemem powracających impulsów. Rewolucje – społeczne, technologiczne, ideowe – nie są incydentami, ale mechanizmami naprawczymi. Kiedy instytucje przestają odpowiadać na potrzeby społeczne, kiedy technologie zmieniają strukturę rynku szybciej, niż państwa potrafią się adaptować, kiedy elity tracą kontakt z rzeczywistością – wybucha rewolucja.
Współczesna rewolucja nie jest wyjątkiem od tej reguły. Tak jak XVIII-wieczna maszyna parowa zmieniła relacje pracy i władzy, tak dziś cyfryzacja i sztuczna inteligencja przekształcają nie tylko rynek, ale naszą tożsamość. Coś, co każdy z nas z osobna podskórnie czuje usiłując odnaleźć własne miejsce w społeczeństwie coraz bardziej rozproszonym, pozbawionym tradycyjnego moralnego spoiwa i wyrazistej tożsamości.
Każdy kraj, ba każdy kontynent przechodzi tę wielką transformację inaczej. Zakaria skupia się na Ameryce, ale w Polsce te procesy są niemniej wyraźnie i odczuwalne. Transformacja ustrojowa przyniosła wolność, ale też fragmentację społeczną. Miejsca pracy przestały być kotwicą tożsamości. Społeczności lokalne – zwłaszcza na peryferiach – straciły swoją rolę jako repozytoria znaczeń i struktur. Podziały pokoleniowe, technologiczne i kulturowe zastąpiły dawny konflikt postkomunistyczny. Dziś społeczeństwo dzieli się na cyfrowych migrantów i cyfrowych tubylców, na „ludzi skądeś” i „ludzi stąd”, jak trafnie opisał to David Goodhart. Ruchy takie jak Konfederacja są nie tyle kontestacją polityczną, ile symptomem głębokiej niezgody na trajektorię na siłę tłoczonego nam postępu.
Cyfrowa gospodarka, która miała przynosić milionom emancypację od dawnych elit, i w dużej mierze to sprawiła, przyniosła też nowe formy wykluczenia. Zaufanie zostało zastąpione przez natychmiastową reaktywność, deliberacja przez algorytm.
W przeszłości nowe technologie komunikacyjne zawsze towarzyszyły wybuchom społecznym. Prasa drukarska w 1848 roku, radio w latach 30. XX wieku, telewizja podczas rewolucji kulturalnych lat 60. Dziś to TikTok, Telegram i YouTube stają się przestrzenią radykalizacji. Rewolucje XXI wieku – od Arabskiej Wiosny po protesty „żółtych kamizelek” i ruch Trumpa – rozgrywają się w sieci, zanim wyjdą na ulice. Nowe ruchy społeczne nie potrzebują instytucji – potrzebują zasięgu.
Europa, w tym Polska, reaguje na ten proces próbą regulacji. Zakaria nie ocenia tego jednoznacznie, ale trafnie wskazuje, iż to, co miało chronić demokrację, może ją w rezultacie osłabić. Demokratyzacja głosu bez równoczesnej rekonstrukcji wspólnoty prowadzi do chaosu. Cenzura – choćby ta motywowana walką z dezinformacją – może utrwalić przekonanie o odklejeniu elit i wzmocnić postawy antysystemowe.
Czas rewolucji nie zatrzymuje się na analizie społeczeństw zachodnioeuropejskich. Zakaria sięga dalej – ku nowemu układowi sił globalnych. Stany Zjednoczone są zbyt spolaryzowane, by wypełniać rolę globalnego lidera. Chiny są zbyt zamknięte ideologicznie, by stać się uniwersalnym modelem. Europa – zbyt zdezintegrowana. Rosja – zbyt destrukcyjna. Efektem jest nie tyle wielobiegunowy porządek, ile trwale zdecentralizowany nieład: bez reguł, bez arbitra, bez uniwersalnych wartości.
Dla państw średnich – takich jak Polska – oznacza to niebezpieczne pole manewru. Nie ma już gwarancji, są tylko tymczasowe sojusze. Nie ma struktur, tylko konteksty. Polska, jako kraj graniczny – cywilizacyjnie i geopolitycznie – znajduje się na linii frontu tych procesów: zmian technologicznych, napięć migracyjnych, redefinicji tożsamości, przesunięcia interesów strategicznych.
Największa rewolucja nie rozgrywa się jednak w gospodarce ani geopolityce, ale w antropologii. Hierarchia wartości się przeformułowuje. W miejsce bezpieczeństwa fizycznego i materialnego pojawia się potrzeba znaczenia, ekspresji, uznania. Społeczeństwa Zachodu – pozornie zaspokojone – dryfują w kierunku narastającego chaosu normatywnego. Kwestie takie jak migracja, płeć, religia, rasa stają się nowymi osiami politycznej mobilizacji, ale też nowymi liniami podziału. I nie są to już podziały klasowe, ale kulturowe, przez co jeszcze bardziej nieprzewidywalne.

Zakaria sugeruje, iż to właśnie ten wymiar rewolucji będzie decydujący. Polityka się przekształci, instytucje mogą przetrwać, ale jeżeli nie dojdzie do nowej kulturowej syntezy, rewolucja przekształci się w chroniczny stan wojny symbolicznej.
Pytanie, z którym zostawia nas Czas rewolucji, brzmi: czy zachodnia cywilizacja pozostało zdolna do kulturowej odnowy? Czy istnieje jeszcze możliwość stworzenia nowej opowieści wspólnotowej, która pogodzi wolność jednostki z potrzebą przynależności? Czy jesteśmy zdolni, jak w czasach rewolucji brytyjskiej i industrialnej, zachować wolnościowy fundament mimo nowego kontekstu? Czy zdążamy w stronę modelu rewolucji francuskiej?
W czasach, gdy społeczeństwa tracą zdolność do myślenia długofalowego, Czas rewolucji przywraca najcenniejszy zasób polityczny i intelektualny naszej epoki – historyczną wyobraźnię.
Tomasz Wróblewski, prezes Warsaw Enterprise Institute. Dziennikarz i publicysta
Książkę można zamówić TUTAJ.

5 godzin temu




