Od miesięcy na polskich wsiach narasta frustracja. Gospodarze, którzy jeszcze kilka lat temu byli w stanie utrzymać swoje rodziny i inwestować w rozwój gospodarstw, dziś coraz częściej balansują na krawędzi bankructwa. Powód? Zderzenie dwóch polityk: wdrażania Zielonego Ładu w sposób oderwany od realiów i jednoczesnego otwarcia rynku na niekontrolowany import z Ukrainy. Rolnicy z Oddolnego Ogólnopolskiego Protestu Rolników mówią „DOŚĆ” i zapowiadają protesty.

Rolnicy od początku alarmowali, iż takie działania zakończą się katastrofą. – To zniszczy opłacalność produkcji i zachwieje bezpieczeństwem żywnościowym – ostrzegali podczas pierwszych protestów. Wówczas ich głos był bagatelizowany, a politycy przekonywali, iż „rynek sobie poradzi”. Dziś widać, iż rynek sobie nie poradził.
Spadające ceny i chaos na rynku
Ceny zbóż są dramatycznie niskie, wielu hodowców świń walczy z ASF i brakiem realnej ochrony przed importem, a tysiące gospodarstw znalazło się w kryzysie. Gospodarze podkreślają, iż nie są winni tej sytuacji – to efekt politycznych decyzji podejmowanych ponad ich głowami.
Przykładem jest memorandum podpisane ponad rok temu między polskimi a ukraińskimi organizacjami mleczarskimi. Rolnicy ostrzegali wówczas, iż dokument podpisany bez konsultacji i analizy skutków otworzy rynek na tani import, osłabiając polskie gospodarstwa. Nikt nie słuchał. Dziś te obawy zaczynają się materializować. [Pisaliśmy o tym TU]
Rolnicy nie chcą dopłat, chcą normalnych warunków
Wbrew obiegowym opiniom, rolnicy nie domagają się ciągłych rekompensat. – Nie chcemy być ciężarem dla podatnika – mówią rolnicy z OOPR. Oczekują przede wszystkim prostych i przejrzystych przepisów, skutecznej walki z chorobami zwierząt, narzędzi chroniących rynek przed nadmiernym importem oraz stabilnych regulacji, które pozwolą planować przyszłość.
Tymczasem zamiast traktować rolnika jak partnera, państwo i instytucje od lat odnoszą się do niego jak do „zła koniecznego”. Zamiast systemowych rozwiązań – oferowane są spóźnione dopłaty.
Dlaczego znów wychodzą na ulice?
Protesty nie są dla rolników celem samym w sobie. To krzyk rozpaczy, bo jak podkreślają – tylko w ten sposób ich głos przebija się do opinii publicznej. – Nie protestujemy dlatego, iż chcemy przeszkadzać. Protestujemy, bo nikt nas nie słucha, dopóki nie stoimy na drogach – tłumaczą.
Kto ponosi odpowiedzialność?
Dziś, gdy mówi się o kolejnych rekompensatach, gospodarze podkreślają: to nie ich wybór, ale konsekwencja błędnych decyzji rządu i instytucji, które przez lata ignorowały ostrzeżenia ze wsi.
Rolnicy chcą tylko jednego – uczciwych warunków pracy i możliwości produkowania żywności dla Polski i Europy bez lęku o przyszłość. jeżeli ich postulaty znów zostaną zignorowane, kryzys może przerodzić się w trwałe osłabienie polskiego rolnictwa – a na tym stracą nie tylko gospodarze, ale także konsumenci.